WywiadyWszystko pod kontrolą

Wszystko pod kontrolą

Z Maurycym Popielem, aktorem, rozmawiała Katarzyna Paskuda. 

Nie przepadasz za udzielaniem wywiadów…

To, że nie ma mnie w sieci, nie mam konta na Instagramie, a na Fecebooku tylko prywatne, dla znajomych, nie znaczy, że nie przepadam za wywiadami. Chciałbym jednak, żeby służyły bardziej promocji mojego aktorstwa, niż mnie prywatnie. 

Tylko że aktorstwo to jest zawód publiczny. Musisz być rozpoznawalny choćby po to, żeby dostawać kolejne role.

Tak…

Skoro wiesz, że ta promocja jest Ci zawodowo potrzebna, dlaczego się nie promujesz? 

Dlatego, że nie zgadzam się z narzuconym w Polsce stylem promocji osób publicznych. Niech każdy robi ze swoją twarzą, osobą, co chce, nie krytykuję cudzego udziału w machinie, która u nas funkcjonuje, ale sam się w niej nie czuję dobrze. Są tematy, na które nie chcę się wypowiadać publicznie. Uważam, że jest mnóstwo sytuacji, w których warto zapytać specjalistę w danej dziedzinie o zdanie, a nie rozpoznawalnego artystę. Z drugiej strony rozumiem, że ludzie wolą usłyszeć opinię kogoś, kogo twarz kojarzą, lubią, to im ułatwia odbiór. To złożone zagadnienie, ale każdy z nas powinien mieć wybór, świadomie decydować, w czym chce, a w czym nie chce brać udziału.  

Ok, ale tak po ludzku nie zazdrościsz czasem tym, którzy są bardziej aktywni, że więcej grają, więcej zarabiają? 

Nie chciałbym patrzeć na swój zawód przez pryzmat pieniędzy. Jak są, to oczywiście jest super, ale ja jednak najbardziej czekam na ciekawe rzeczy do grania, a nie do zarabiania. Żałuję na przykład, że w Polsce nie ma prawdziwego kina akcji, nie ma thrillerów, nie ma science fiction. To kino, które dla aktora może być super zabawą. Chciałbym zagrać z kolegą, który jest ucharakteryzowany na zombie bez głowy i próbować utrzymać powagę, no przecież to jest po prostu kosmiczne wyzwanie. (śmiech) Niestety w Polsce nie ma takich możliwości.

Myślałeś zatem o graniu zagranicą?

Oczywiście, ale nie jest to takie proste. Myślę, że najpierw trzeba gdzieś zajść w Polskim kinie, żeby móc się promować zagranicą. Człowiekowi znikąd jest ciężko. 

Żeby zatem grać zagranicą, musisz zacząć więcej grać w Polsce. Szerszej publiczności jesteś znany z roli w serialu M jak miłość, masz też spore doświadczenie teatralne, ale na dużym ekranie za bardzo Cię nie widać. Nie ma propozycji? 

Są, aczkolwiek to głównie zaproszenia na casting lub zdjęcia próbne. Nie wszystkie mi odpowiadają, nie na wszystkie chodzę, mimo że nie jestem w tej komfortowej sytuacji, że mogę w rolach przebierać jak w ulęgałkach. Trzeba być uczciwym wobec samego siebie i nie robić niczego wbrew sobie. Jeśli chodzi o teatr, faktycznie mam w nim największe doświadczenie. I bardzo je cenię. Mam do sztuki teatralnej ogromny szacunek. Uważam, że to doskonałe miejsce na naukę, między innymi dlatego, że teatr nie wybacza błędów. 

A reklamy? Bierzesz w nich udział? 

Byłem chyba dwa razy w życiu na castingu do reklamy i wyszedłem równie zażenowany jak człowiek, który prowadził ten casting po obejrzeniu mnie. (śmiech) Nie chcę tego robić, może dlatego nie umiem. Poza tym jest to dla mnie absurdalna sytuacja, która często zdarza się przy produkcji reklam, że zatrudnia się artystów od światła, reżyserii, aktorstwa itd., ale decydujące zdanie o kształcie reklamy ma klient, który reklamę zamówił i za nią płaci. To po co ci artyści?

Jak z takim podejściem udało Ci się tak długo utrzymać w obsadzie serialu?

Sugerujesz tym pytaniem, że w serialu zawsze nam mówią, jak mamy grać?

Nie…

Praca nad serialem to przede wszystkim rozmowa z reżyserem i scenarzystami. Trzeba przegadać wizję na daną scenę, na postać, ale to nie znaczy, że ktoś mi mówi, co muszę zrobić i nie zostawia mi przestrzeni na własną kreację. Na planie serialu zawsze jestem w stanie znaleźć konsensus pomiędzy swoją wizją a wizją reżysera. W reklamie jest inaczej.

Cenisz sobie aktorstwo rzetelne, takie o mocnych podstawach…

Dla mnie aktorstwo jest fajną zabawą, tylko nie wtedy, kiedy muszę uśmiechać się do sałatki…

Po tylu latach grania w jednym serialu nadal jest to dla Ciebie zabawą?

Teraz jest dla mnie mega zabawą, dlatego że napisali mi super wątek, za który w ogóle dziękuję scenarzystom: morderstwo, problemy, kobiety i tak dalej. To jest rzecz, którą się rzadko ma do grania w polskiej telenoweli, tym bardziej się cieszę, że mi przypadło w udziale. 

Czujesz się spełnionym aktorem? 

Jest oczywiście mnóstwo rzeczy, które chciałbym jeszcze zrobić, ale czuję się spełniony o tyle, że wiem, że i tak mam to szczęście, że gram. Doceniam to, co nie zmienia faktu, że przede mną jeszcze tysiące fajnych rzeczy do zrobienia. Aktorstwo od dziecka kojarzyło mi się z przyjemnością, za którą w dodatku ci płacą. Dlatego chciałbym jeszcze bardziej spełnić te dziecięce wyobrażenia o zawodzie: jeździć konno, machać szablą, strzelać z karabinu, tarzać się w błocie, mieć sceny kaskaderskie. Oczywiście nie mam też nic przeciwko graniu scen dramatycznych. Żeby w pełni rozwinąć swój warsztat, chciałabym mieć szansę na różnorodność. 

Co robisz poza pracą? 

Cały czas przygotowuję się do tego, że ktoś zaproponuje mi rolę, w której będę musiał skakać i strzelać. (śmiech) Żeby być na to gotowym, ciągle coś ćwiczę. Zresztą, bez sportu źle się czuję. 

Jaki sport lubisz?

Przede wszystkim bieganie. Aktualnie mam plan, żeby przebiec w czerwcu 80 km w Biegu Rzeźnika. Namówił mnie brat, który jest ultramaratończykiem. Nie wiem, czy tego nie będę żałował. (śmiech) Ten bieg to także efekt mojego uwielbienia dla gór, chodzenia po nich, jazdy na nartach. „Kupuję” wszystko, co tylko się dzieje w górach.

Dlaczego akurat góry? Co Ci dają? 

W dzieciństwie, mimo że jestem z Krakowa, czyli miałem dość blisko, nie było mi dane poznać gór. Pojechałem w nie jako dorosły człowiek i się zakochałem od pierwszego wejrzenia. Zresztą podzielam tę pasję z ukochaną, która również jest krakowianką, i to częściowo wychowaną w górach. Odnalazłem w nich nie tylko miejsce do uprawiania sportów, ale i ciszę i spokój. W górach mój mózg trochę zwalnia tempo. Lubimy mieć całe góry dla siebie. Wiesz jak to jest mieć całe góry dla siebie? Idziesz trzy godziny szlakiem i nie spotykasz nikogo. Cudowny stan. Naprawdę polecam.

Twoje umiłowanie gór wpisuje się w Twoją aktywność na polu ekologii…

Mam takie wrażenie, że cała debata publiczna dziś sprowadza się do bieżących wydarzeń politycznych i rozwiązań dotyczących naszego pokolenia. Według mnie powinniśmy się przestać zajmować sobą, a zacząć martwić o następne pokolenia. W tym kontekście boli mnie, że tematy ekologiczne rozgrywa się na potrzeby chwili, podczas gdy to naprawdę jest realna groźba. Nasze dzieci naprawdę będą miały problem z dostępem do wody, będą oddychały powietrzem, które będzie je truło. To są rzeczy, o których jeszcze dziesięć lat temu nikt nie myślał, a stają się faktem na naszych oczach. Musimy dziś zacząć dbać o to, żeby kolejne pokolenia miały swoje miejsce na Ziemi.  

Co Ty robisz w tym kierunku? 

Myślę, zanim coś zrobię. Moim marzeniem jest zrealizować jakiś wielki projekt, który odmieni świat, ale oczywiście zaczynam od siebie, więc jak tylko mogę, rezygnuję z plastiku, nie leję wody na marne i tak dalej. Namawiam też do proekologicznej postawy znajomych.

Jesz mięso? 

Coraz mniej. Do niedawna jeszcze nie wchodziłem do wegańskich restauracji, teraz się przełamuję, bo zdaję sobie sprawę z tego, że hodowla czegokolwiek na przemysłową skalę jest jednym z głównych źródeł gazów cieplarnianych na świecie i to niszczy naszą planetę. Widziałem ostatnio takie ładne zdjęcie pana, który zbierał śmieci na plaży i mówił, że może i to nie są jego śmieci, ale to jest jego plaża. Takie oddolne inicjatywy mnie cieszą. Jak jestem sam w górach, jak widzę śmieci, to też je zbieram, bo po prostu mnie wkurzają.

Mówisz, że martwisz się, że nasze dzieci będą źle żyły. Ty jeszcze nie masz dzieci…

Nie, nie mam, ale planuję mieć.

Co w tym kierunku robisz? Jak wygląda Twoje życie prywatne? 

Co by Ci tu powiedzieć… (śmiech) Jestem dość nieśmiały i swoje życie osobiste staram się zostawiać sobie. Jednak żeby nie było, że nie powiedziałem nic, jestem w związku od lat, a od pół roku czytam co miesiąc w różnych magazynach i na portalach, że lada dzień biorę ślub, mimo że nie podjęliśmy jeszcze takiej decyzji… (śmiech) 

Jesteś kolejnym aktorem na mojej drodze, który mówi, że jest nieśmiały…

Samo granie mnie nie onieśmiela, ale to, że jestem rozpoznawalny, szczególnie na początku kariery, było dla mnie stresujące. Dużo mnie to kosztowało, żeby zawsze być miłym i uśmiechniętym dla wszystkich obcych ludzi, którzy mnie zaczepiali. Nie to, że jestem zwykle opryskliwym chamem…

Zdarzało Ci się odmówić wspólnego zdjęcia? 

Tak, jeśli ktoś próbował mnie zawłaszczyć tylko dlatego, że kojarzył mnie z telewizji. Jednak to nie są częste sytuacje. Mam świadomość tego, że popularność mi służy. 

Jak się to ma do tego, o czym mówiłeś na początku, czyli że promujesz swoje aktorstwo nie siebie?  

Dysonans, masz rację, ale tak to czuję… 

Ja lubię wiedzieć więcej o artystach, których lubię, dlatego czytam rozmowy z nimi, słucham wywiadów…

Czasem po takim wywiadzie możemy przestać lubić czyjąś muzykę, bo na przykład dowiemy się, kogo politycznie wspiera i już później nie mamy ochoty go słuchać. Ale czy o to chodzi, żeby czyjś medialny wizerunek przysłaniał nam jego twórczość? Trzeba sobie zdawać sprawę, że nie zawsze postać, którą, jak nam się zdaje, znamy z mediów, jest prawdziwa. Niektórzy albo się kreują, albo ukrywają pod różnymi maskami. Media same tworzą jakiś obraz, który jest zakłamany. Dobrze jest mieć nad tym kontrolę, samemu prowadzić siebie medialnie, ale z drugiej strony to jest dodatkowa praca na pełen etat. Nie każdy ma chęć ją wykonywać. 

Masz kogoś, kto Ci w tej materii doradza?

Nie, nie mam takiej potrzeby…

Ale jesteś w agencji aktorskiej?

Tak, ale nie zajmujemy się tam za bardzo kreowaniem mojego wizerunku, bo tego nie chcę. Myślę jednak, że przyjdzie taki czas, że zrozumiem, albo może pogodzę się z tym, że tak musi być i zacznę to robić. I tak, będę żałował, że nie zacząłem wcześniej!

Wracając jeszcze do serialu, nie boisz się zaszufladkowania?

Zdaję sobie sprawę że jest takie ryzyko, ale mam nadzieję, że mnie ta zmora szufladki nie dopadnie. Wiele jeszcze ról przede mną, na pewno różnorodnych. 

Który z reżyserów w Polsce byłby w stanie Ci zapewnić Twoją wymarzoną rolę?

Nie wydaje mi się, żeby reżyser był w stanie zapewnić mi rolę, raczej scenarzysta (choć czasem to ta sama osoba). Ale wiem o co Ci chodzi. Jestem na przykład wielkim fanem Patryka Vegi: jego zmysłu do zaspokajania potrzeb polskiego społeczeństwa, co widać na jego box office’ach. Jest to wybitny filmowiec pod tym względem. A że w jego filmach zawsze dużo się dzieje, to ja bym bardzo chętnie się w to wpisał. Polskie kino to przede wszystkim filmy dramatyczne, niskobudżetowe, artystyczne. Niestety one nie zawsze docierają do większych mas. To są z reguły filmy, które są pokazywane w Gdyni i na Nowych Horyzontach, zobaczy je kilka tysięcy osób na festiwalu i to wszystko. Szkoda, bo to wartościowe obrazy, w których chętnie także brałbym udział. Nie wiem, jaka jest moja wymarzona rola, bo tak naprawdę zawsze jak pierwszy raz czytam rolę, to mi się wydaje, że ona jest taka, a jak nad nią pracuję, to po miesiącu się okazuje, że ona jet zupełnie inna, więc czasem rola, która z początku mi się wydaje super, później okazuje się taką, która zupełnie mi nie leży. I odwrotnie: to co na początku mi nie leży, w procesie daje większą satysfakcję. Po prostu chcę pracować i mieć z tego frajdę!

Wracamy trochę do punktu wyjścia. Chcesz pracować, ale nie chcesz być kojarzony przez pryzmat ilości followersów…

Tak, bo przez to przestajesz być tak naprawdę osobą, a zaczynasz być numerkiem i tabelką swoich zasięgów. To często nie jest szczere. Zróbmy sobie wspólne zdjęcie, bo ja mam duże zasięgi i ty masz duże zasięgi, więc możemy je pomnożyć. I udawajmy, że się lubimy. Nie mam nic przeciwko, tak działa dzisiejszy show business, ale ja tak nie potrafię. Choć czasem trochę żałuję… (śmiech)

Nie czujesz, że jesteś trochę winien to swoim fanom serialowym, którzy chcieliby wejść na twojego fanpage na Facebooku i dowiedzieć się czegoś więcej o Tobie? Czy wolisz, żeby znali cię tylko z serialu lub przyszli do teatru?

Zdecydowanie niech mnie zobaczą na scenie.

W czym Cię mogą teraz zobaczyć?

Zapraszam do teatru Bagatela, z którym jestem związany.

Gdybyś nie był aktorem, co mógłbyś jeszcze robić? 

Zawsze uważałem, że urodziłem się wyśmienitym kierowcą Formuły 1, tylko niestety nigdy nie jeździłem gokartem i nigdy nikt się o tym nie przekonał. (śmiech) Poza tym lubię oglądać Formułę 1. Tak samo mógłbym zostać piłkarzem, ale nigdy nie trenowałem piłki nożnej. (śmiech) Ale lubię oglądać mecze. 

Jak się relaksujesz? 

Kiedyś dużo gotowałem, teraz, kiedy staram się jeść zdrowo, nie sprawia mi to już takiej przyjemności. Najchętniej jadłbym wszystko co smażone i niezdrowe. (śmiech)

Masz nałogi?

Mam pod kontrolą… Palę na przykład, ale tyle ile mam ochotę, mniej więcej paczkę na pół roku. Lubię też się napić, może czasem trochę za dużo, dlatego robię to rzadko. Myślę, że jestem normalnym człowiekiem pod tym względem. Wszystkich nas czasem ciągnie, żeby zobaczyć, co jest po drugiej stronie lustra. 

Fot.: Katarzyna Paskuda, PaskudaPhotography.com
Makijaż&fryzura: Urszula Heba
Stylizacje Maurycego Popiela : Marcin Szymański/ SALON BALAMONTE, Warszawa, ul. Wiejska 11 lok 1, Poznań, ul. Krysiewicza 3a/26, www.balamonte.com
Stylizacje Izabeli Warykiewicz: Motive&More.
Miejsce: The Westin Warsaw, Apartament Prezydencki, al. Jana Pawła II 21, Warszawa