FelietonDorwać gwiazdę

Dorwać gwiazdę

„Kim są ci, których trzymamy przy władzy; mordercy, złodzieje, prawnicy” – śpiewa Tom Waits. Czy któryś z polityków go pozwał? Oczywiście nie, bo oni w przeciwieństwie do prokuratury rozumieli metaforę. „Kiedy się rzuca z okna człowiek, każdy z żyjących jest mordercą” – pisze poetka Teresa Socha-Lisowska. Czy wszyscy żyjący ją pozwali? Oczywiście też nie, bo to też jest metafora.

Władza jest jak kobieta. Uwielbia być kochana i rozpieszczana przez swoich obywateli, lecz potrafi być też okrutna, gdy spotka się z krytyką. Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów zemsty Państwa na obywatelu jest sprawa aktorki, która widząc film ukazujący przemoc straży granicznej wobec kobiet i dzieci w swojej spontanicznej reakcji użyła sformułowań „mordercy” i „maszyny bez mózgu i serca”. Po tych słowach rozpoczęło się piekło i w mediach na aktorce dokonano publicznego linczu. Mało kogo interesowały losy kobiet i dzieci widocznych na filmie, który stał się impresją wpisu. Celem oburzonych było dorwanie gwiazdy i zrzucenie jej z piedestału.

Gwiazda może świecić, jeśli popiera rząd lub jest wobec niego przynajmniej neutralna. Gdy jednak zdecyduje się na zajmowanie się polityką, dokonując niewłaściwych ocen, jej status musi zmienić się na gwiazdę upadłą. Oczywiste jest, że ten wpis był dla władzy niepochlebny. Badania pokazują, że większość społeczeństwa boi się obcych, nie chce wpuszczać emigrantów w przekonaniu, że ci stworzą zagrożenie dla ich bezpieczeństwa, zarażą egzotyczną chorobą, czy pozbawią pracy. Badania pokazują, że 53 proc. społeczeństwa chce stanowczego rządu broniącego ich przed obcymi i budowania muru na granicy, tylko 19 proc. nie chce muru.

Z punktu widzenia interesu wyborczego trudno znaleźć lepsze narzędzie, pozwalające zdobyć przyszłych wyborców niż stanowcze pozbywanie się obcych z kraju. Kryzys na granicy podnosił słupki wyborcze rządzącym za ich bezkompromisowość, a protesty opozycji były wyśmiewane jako działanie antypolskie. Ten idealistyczny obrazek twardego rządu, potrafiącego pozbywać się z obszaru naszych granic wycieńczonych kobiet i dzieci, odważyła się zakłócić aktorka, odwołując się do tak niemodnych pojęć jak: humanitaryzm czy pomoc bliźniemu. To było wręcz niesmaczne, wszak w chrześcijańskim kraju wartości chrześcijańskie winny być zarezerwowane dla chrześcijan. O inne religie niech martwią się ich bogowie. Dlatego na artystkę zgodnie rzucili się rządzący politycy i ich wyznawcy. Nie pomogło przeproszenie przez aktorkę opinii publicznej i jej tłumaczenie, że nie chciała mieszać się w politykę, a to, co zrobiła, było jedynie protestem matki.

W poważnych sprawach nie ma miejsca na sentymenty, jeśli egzekucja została rozpoczęta, to powinna być dokończona, bo inaczej rządzący zostaliby uznani za nieudaczników. Winną wypowiedzenia świętokradczych słów błyskawicznie wyeliminowano z produkcji filmowych, finansowanych przez państwo, reklam i organizowanych publicznych imprez. Gdy pozbawiono ją już w większości źródeł utrzymania, w wielkim finale postanowiono spalić ją na publicznym stosie, czyli oskarżyć o znieważenie funkcjonariuszy straży granicznej. Tu jednak rządzących czekała niespodzianka, gdyż niezawisły sąd uznał, że swoją wypowiedzią aktorka nie naruszyła prawa. To z kolei spowodowało wzburzenie zwolenników budowania murów, którzy nie mogli zrozumieć, jak użycie w komentarzu słowa „mordercy” mogło nie spotkać się z reakcją karną.

Dlatego chcę ten felieton poświęcić opisaniu moich przemyśleń, dlaczego sprawa aktorki miała charakter polityczny i dlaczego w demokratycznym kraju, niezależnie kto ma jaki poglądy polityczne i która strona sporu takie słowa by wypowiedziała, nikt za wskazane słowa nie powinien zostać ukarany.

Zacznijmy od kwestii procesu politycznego. Mamy z nim do czynienia, gdy prawo nie jest stosowane w sposób taki sam wobec wszystkich obywateli i represja karna jest stosowana tylko wobec określonych obywateli, mających odmienne niż władza poglądy. Dla przypomnienia, prezes rządzącej partii z trybuny sejmowej, zwracając się do posłów opozycji, stwierdził: „niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami”. Mimo oczywistej kłamliwości i obraźliwości tej wypowiedzi prokuratura nie próbowała Prezesowi postawić zarzutów karnych, równocześnie za użycie słowa mordercy zdecydowała się postawić zarzuty aktorce, dowodząc, że w tym wypadku prawo karne jest narzędziem polityki.

Każda wypowiedź osadzona jest w jakimś kontekście. W tym wypadku od wielu miesięcy mieliśmy do czynienia z bezprawnymi pushbackami na granicy, brakiem pomocy dla uciekinierów, w końcu wieloma śmierciami. Telewizja pokazywał przerażające obrazy, a media określały to, co się dzieje, kryzysem humanitarnym. Wprowadzenie na terenach przygranicznych stanu wyjątkowego było jasnym przekazem, że władza chce ukryć swoje bezprawne działania przed opinią publiczną. Równocześnie przedstawiciele władzy zwoływali konferencje prasowe, w trakcie których nawoływali do nienawiści wobec uchodźców, czego apogeum było pokazanie zdjęć mężczyzny wyznania islamskiego, kopulującego z koniem. Piszę o tej konferencji, bo uczestniczył w niej szef straży granicznej, a ja zadaję sobie pytanie, czy można czyjś wizerunek znieważyć, jeśli ktoś sam zrobił to już dużo bardziej skutecznie.

Aktorka obejrzała film, w którym zobaczyła nieludzkie zachowania strażników wobec uciekinierów na granicy. Jej wpis był spontaniczną, emocjonalną reakcją na to, co zobaczyła. W swoim wpisie zadawała pytanie: czy to jest straż graniczna? Nie wierzyła, że funkcjonariusze mogą się tak zachowywać. Prokuratura za obraźliwe uznała słowa „mordercy” i „maszyny bez mózgu i serca”. Jednak na filmie, który był inspiracją do wpisu, nikt nie zostaje zabity, oczywiste jest zatem, że słowo „mordercy” nie zostało użyte w dosłownym znaczeniu. By ocenić, czy ta wypowiedz mogła zniesławić, konieczne jest jej zdekodowanie. Tu zaś pomocna może okazać się książka prof. Wojciech Sadurskiego „Demokracja na czarną godzinę”. Profesor opisuje, jak został oskarżony za nazwanie PiS „zorganizowaną grupą przestępczą” i wskazuje na argumenty, które przestawił przed sądem. Określenia tego użył jako metafory pewnego sposobu działania, a nie w znaczeniu normatywnego pojęcia kodeksowego. Było ono użyte w szerszym znaczeniu metaforycznym i w takich sytuacjach słowa mogą tracić swoje pierwotne znaczenie. Dla przykładu „złodziej” nie musi oznaczać, że ktoś kradnie, a być sposobem określenia stosunku danego człowieka do dóbr materialnych, może chodzić o pokazanie przy użyciu metafory, że nie aprobuje się określonego sposobu dziania i jego skutków. Nawet jeśli takie opinie są ostre i dosadne, mieszczą się w przysługującemu każdemu obywatelowi prawie do swobody wypowiedzi.

Oceniając czyjąś wypowiedź, nie można robić tego bezrefleksyjnie, jak to zrobiła prokuratura, przypisując słowom znaczenie jedynie normatywne, bez podjęcia próby zrozumienia rzeczywistego przekaz. Wpis aktorki składał się z kilku intelektualnych sekwencji. W pierwszej aktorka po obejrzeniu filmu pyta: „Co się dzieje?” – a zatem wyraża pogląd, że takie sceny nigdy nie powinny się wydarzyć w cywilizowanym społeczeństwie. Dalej pyta: „Czy to jest straż graniczna?”. Wyraża w ten sposób przekonanie, że tak nie powinni się zachowywać funkcjonariusze demokratycznego państwa. Na koniec stwierdza: „To są maszyny bez serca, bez mózgu, bez niczego. Maszyny ślepo wykonujące rozkazy”. To jednak nie oznacza, jak musiała założyć prokuratura, że oskarżona uważa, że funkcjonariusze z filmu nie mają serca i mózgu. Wszak aktorka wie, że bez serc funkcjonariusze nie mogliby się poruszać. Czyli i tu stwierdzenie to ma charakter metaforyczny, które należy zdekodować. Porównywanie funkcjonariuszy do rzeczy, w tym wypadku do maszyny nie jest niczym obraźliwym, bo podobnie robi się to w doktrynie prawa. Dla określenia zakresu odpowiedzialności karnej funkcjonariuszy przy wykonywaniu rozkazów stosuje się pojęcie „myślące bagnety” i „bezmyślne bagnety”. „Bezmyślny bagnet” to określenie żołnierza, który nie kontestuje rozkazów, tylko je wykonuje i za wykonanie ich nie odpowiada. „Myślące bagnety” to teoria przyjęta w prawie polskim, w myśl której żołnierz może wykonać rozkaz tylko, gdy ten jest zgodny z prawem, a w przypadku wykonanie bezprawnego rozkazu odpowiada karnie. Słowa o maszynach musiały odwoływać się do tego, czy funkcjonariusz musi analizować, czy postępuje słusznie, czy bezmyślnie wykonuje nawet bezprawne polecenia. Słowa „bez mózgu” odwołują się również to tego, że bagnety myślą albo nie myślą.

W trakcie kryzysu na granicy wprowadzono niezgodne z Konstytucją rozporządzenie ministra, legalizujące pushbacki. O nielegalności tych przepisów wypowiedziały się polskie sądy. Zatem „bagnet myślący” powinien odmówić rozkazu pushbacku, bo to jest nielegalne. „Bagnet niemyślący” rozkaz pushbacku wykona. Na filmie nielegalny pushback wykonywano. Zadziałał „niemyślący bagnet”, co odzwierciedla użyty skrót „bez mózgu”. Zatem stwierdzenie „bez mózgu” było tu użyte metaforycznie w oderwaniu od swojego ścisłego znaczenia, bowiem oczywiste jest, że osoby na filmie miały mózgi. Oznacza sytuację, gdy osoby na filmie postępują niezgodnie z kodeksem prawnym i moralnym. Również stwierdzenie „bez serc” nie oznacza, że ludzie z filmu nie mają serc. Wszyscy pamiętamy jedną z najpiękniejszych strof w literaturze polskiej: „bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy; Młodości! dodaj im skrzydła!”. Mickiewiczowi nie chodziło o to, że ktoś nie ma serca, jak zapewne uznałaby prokuratura, lecz że bez wartości i wiary naród obumiera i trzeba te wartości na nowo w nim zaszczepić.
Przygotowując raport o sytuacji na granicy Amnesty International użyło określenia „okrucieństwo zamiast współczucia”. O tym okrucieństwie rozmawialiśmy wszyscy, wiele osób płakało z bezsilnego przerażenia. Wskazywaliśmy, że wartości naszej cywilizacji umarły w centrum chrześcijańskiego kraju. Do tego odwoływała się ta gorzka metafora, „bez serc” to tyle samo co bez humanitaryzmu.

W kolejnej sekwencji swojej wypowiedzi aktorka mówiła o swoim stanie: „Jak można? boli mnie serce boli mnie cała klatka piersiowa, trzęsę się ryczę”. Dalej pada słowo: „Mordercy”. Miało ono charakter ogólny, nie jest kierowane do nikogo. Było oskarżeniem każdego, przez kogo giną ludzie. Putina, rządu w Jordanii, Łukaszenki wszystkich tych, którzy powodują, że z ich krajów muszą uciekać ludzie i często giną tak jak na naszej granicy. To stwierdzenie metaforyczne i przed formułowaniem aktu oskarżenia prokuratura powinna się zastanowić, co ono zatem znaczy. Friedrich Nietzsche napisał słowa, które przeszły do historii: „Bóg jest martwy. Bóg pozostaje martwy. I my go uśmierciliśmy. Jak pocieszamy się mordercy nad mordercami”. Słowa te odnosiły się do wszystkich, a jednak nikt rozsądny nie uważał, że Nietzsche zarzuca mu zamordowanie Boga i nie postawił go za to przed sądem. To oczywiste, że to była metafora. Nietzsche mówił, że wraz z nowymi filozofiami, w tym teorią Darwina, odchodzi w zapomnienie filozofia chrześcijańska, a wraz z nią chrześcijańskie wartości i miłosierdzie. Skutkiem tego jest upadek wartości moralnych. To powoduje, że upadają normy moralne. Czyli zamordowanie Boga to tyle samo co zamordowanie, upadek pewnych wartości moralnych.

W tym samym czasie w Fiodor Dostojewski w „Braciach Karamazow” umieścił słynne zdanie: „Jeśli Boga nie ma, to wszystko jest dozwolone”. Co oznaczało, że jeśli wartości przestaną obowiązywać, upadnie moralność. W swoim wpisie aktorka odwołała się do tego, co napisali ci wielcy myśliciele: jesteśmy mordercami, bo zamordowaliśmy w nas samych normy moralne. Wszyscy pozwoliliśmy na kryzys humanitarny, pozwoliliśmy, by na granicy nie pomagano ludziom, by uchodźcy ginęli. Jesteśmy mordercami, bo zabiliśmy w sobie podstawowe zasady humanitaryzmu. To ostra ocena moralna, której miała prawo użyć. Można podać wiele innych przykładów, w których użycie słowa „mordercy” może mieć charakter metaforyczny i nie oznacza, że ktoś kogoś miał zabić.

„Kim są ci, których trzymamy przy władzy; mordercy, złodzieje, prawnicy” – śpiewa Tom Waits. Czy któryś z polityków go pozwał? Oczywiście nie, bo oni w przeciwieństwie do prokuratury rozumieli metaforę. „Kiedy się rzuca z okna człowiek, każdy z żyjących jest mordercą” – pisze poetka Teresa Socha-Lisowska. Czy wszyscy żyjący ją pozwali? Oczywiście też nie, bo to też jest metafora. „Powolni kierowcy, wszyscy oni są zazwyczaj nudni i wszyscy oni są mordercami” – pisze dziennikarz Clarkson. To również była metafora i kierowcy nie pozwali go o zniesławienie. Prokurator, która wniosła akt oskarżenia w tej sprawie, chciałbym przypomnieć słowa poety: „Nie bądź spokojny, poeta pamięta. Zabijesz jednego, narodzi się nowy, spisane będą czyny i rozmowy”. W tym wypadku aktorka była poetą, który chciał pamiętać, zaś prokurator tym, który chce zabić poetę. Jednak nawet jeśli zabijesz jednego, narodzi się nowy.

Chcę jednak prokuraturę uspokoić, poeta nie pisał o zabiciu dosłownie – to też metafora. Chodzi o zamknięcie komuś ust. Na szczęście nie wszyscy milczą i aktorka powiedziała głośno to, co pozostawało w sercach wielu innych.
Chapeau bas.