Podróże i KulinariaBrazylia zza kulis: o życiu, władzy i caipirinhi

Brazylia zza kulis: o życiu, władzy i caipirinhi

– Panie ambasadorze, jaki jest klucz do sukcesu w Brazylii? – zapytałam szefa, dla którego ten luzofoński kraj jest drugą ojczyzną. Odpowiedź dyplomaty zaskoczyła mnie: „Pani Aniu, sekret jest jeden: trzeba opanować jogo de cintura” (wymowa fonetyczna: żogo de sintura, w tłumaczeniu dosłownym: grę talii). Ciekawe, mieszkałam w Brasílii już jakiś czas, a wcześniej nie spotkałam się z tym określeniem. Co się za nim kryło?

Większości z nas Brazylia kojarzy się z karnawałem, radością, sambą, caipirinhą i plażą. W pewnym sensie mamy rację, faktycznie posiada ona te wszystkie oblicza, widoczne zwłaszcza w Rio de Janeiro czy w Salvador de Bahia. Jest to jednak państwo rozmiarów kontynentalnych, bardzo zróżnicowane kulturowo, klimatycznie, gastronomicznie, obyczajowo, gospodarczo, klasowo, a także w aspektach dotyczących mentalności mieszkańców.


Stolica Brasília jest swoistą Brazylią w pigułce, ponieważ skupia przedstawicieli wszystkich regionów kraju. Według danych narodowego Instytutu Geografii i Statystyki (IBGE), aż 50 proc. brasilienses (mieszkańców stolicy) nie urodziło się w tym mieście. Ludność napływowa to przeważnie reprezentanci elit: politycy, biznesmeni, prawnicy, lobbyści itd. Wielu z nich spędza tam tylko niezbędny czas. Chcąc załatwić sprawę u brazylijskiego kongresmena, należy umawiać spotkanie we wtorek lub środę rano, ponieważ są to jedyne dni tygodnia, kiedy pracuje w stołecznym biurze (w środę po południu odlatuje do posiadłości w innym stanie kraju, z której wraca w poniedziałek wieczorem). W Brasílii rząd oddaje do użytkowania posłom i senatorom mieszkania w blokach własnościowych w południowym i północnym skrzydle miasta (Asa Sul i Asa Norte), które z perspektywy lotniczej przypomina kształt ptaka lub samolotu, dlatego jego projekt nosi nazwę Plano Piloto. Z okien mojego mieszkania obserwowałam senatorskie budynki wyglądające jak futurystyczne muzea sztuki, a na spacerze zdarzało mi się spotkać najbliższego doradcę prezydenta, powracającego z zakupów w havaianas, dzierżąc torbę kokosów.


Nie wszyscy czują się dobrze w syntetycznej, monumentalnej i pustynnej Brasílii, sprawiającej wrażenie, że projektanci Lúcio Costa i Oscar Niemeyer zapragnęli urzeczywistnić oniryczne wizje o socrealistycznych budowlach wyrastających na powierzchni Marsa. Niemniej stolicę charakteryzuje swoisty urok, który można odkryć na drugi rzut oka. Mimo że różnią się między sobą zwyczajami, akcentem i stopniem formalizmu w relacjach międzyludzkich, brasilienses są ciepli, gościnni i żyją w duchu slow life. Ich zachowania cechuje umiejętna praktyka jogo de cintura, gry na pozór tak naturalnej, że jej złożoność umyka uwadze postronnego obserwatora.


Na czym właściwie polega ten fenomen i dlaczego jest on rdzennie brazylijski? Jego początki możemy odnaleźć w czasach kolonii portugalskiej, gdy eksploatowani przy plantacjach trzciny cukrowej i bawełny niewolnicy wynaleźli przebiegłą i zakamuflowaną formę „czarnego oporu” (po portugalsku: resistência negra). Podczas gdy w innych krajach latynoamerykańskich sięgano po broń, wszczynając wojny o niepodległość, w Brazylii pozbawiona praw i zniewolona część społeczeństwa zachowywała pozorny spokój… tańcząc. Mimo niegroźnego z pozoru wyglądu ów taniec, zwany capoeirą, był jednocześnie misterną sztuką walki, która użyta w celach ataku lub obrony mogła być śmiertelna w skutkach. Praktyka capoeiry przeszła przez burzliwe losy, podczas gdy w latach 1890-1940 brazylijski kodeks karny uznawał ją za przestępstwo. W 2014 r. doczekała się międzynarodowego uznania ze strony UNESCO, które ogłosiło ją niematerialnym dziedzictwem kulturowym ludzkości. 


Stosowanie artystycznej formy ruchu zamiast frontalnego ataku w obliczu ryzyka wskazuje na zespół cech, które Brazylijczycy – według danych IBGE w 45 proc. posiadający afrykańskie korzenie – odziedziczyli po przodkach bądź nabyli w wyniku wychowania. Połączenie elastyczności z darem kamuflażu, kreatywnością, umiejętnością przybierania masek, jak również wytrzymałość, energiczne pokonywanie trudności i na pozór lekkie podejście do ważnych, nieraz kluczowych tematów życiowych, to właśnie jogo de cintura.


Według brazylijskiego filozofa i dziennikarza Gilberto de Mello Kujawskiego, jogo de cintura to tajna broń kryjąca się za brazylijską soft power (w tłumaczeniu: miękką siłą), która przejawia się między innymi „w elastycznym sposobie powiązania władzy publicznej i interesów prywatnych, rozpowszechnionym we wszystkich sektorach gospodarki”. Była minister kultury Marta Suplicy uważa, że Brazylia stosuje soft power poprzez promocję niematerialnych wartości (kultura, sztuka, styl życia, ideały, taniec, sport), budowanie wizerunku atrakcyjnej destynacji dla turystyki i inwestycji, przekaz emocjonalny podkreślający pozytywne cechy mieszkańców oraz umiejętność urzekania i rozbudzania marzeń. Dla przykładu, oprócz strategicznych zasobów i lokalizacji, to właśnie „miękkie” taktyki rządu doprowadziły Brazylię do udziału w prestiżowej grupie BRICS.


Nie ulega wątpliwości, że Brazylijczycy uznają jogo de cintura za produkt made in Brazil, wyrób narodowy na tyle niezawodny, że aż prosi się o eksport, jako że może być lokalnie zaadaptowany i przyczynić się do sukcesu innych państw. Według Cristiane Segatto, reporterki magazynu „Época”, kolokwializm jogo de cintura wyraża „umiejętność znajdowania rozwiązań, negocjacji i przekształcania problemu w szansę”.


Pracując w tym kraju zauważyłam, że kiedykolwiek pojawiał się jakiś problem w trakcie negocjacji, Brazylijczycy robili krok w tył, tworząc swoistą zasłonę dymną, rozpływając się jakby w eterze. W miejsce racjonalnej argumentacji pojawiały się tajemnicze uśmiechy, półsłówka, potakiwania głową, przyjazne spojrzenia, a zza drzwi wychylał się kelner z aromatyczną filiżanką cafezinho (zdrobnienie określające małą kawę). W tak stworzonej atmosferze zidentyfikowany uprzednio „problem” tracił nagle swój sens istnienia. Zrelaksowanym obu stronom zależało na doprowadzeniu do sytuacji win-win; wówczas rozwiązania w niepojęty sposób pojawiały się same.


Jogo de cintura to dla Brazylijczyków swoisty joker sytuacyjny, nieuchwytny element alchemii; to zjawisko zarówno socjologiczne, jak praktyczny zespół cech i pewien styl życia. W końcu przy odrobinie jogo de cintura ze zwykłych limonek i trzciny cukrowej Brazylia wyczarowała rajską caipirinhę, kultowy drink przywołujący widok zachodu słońca i powiew bryzy na Arpoadorze, unikalnym cyplu łączącym plaże Copacabanę i Ipanemę. Kto był w tym wyjątkowym miejscu, ten nigdy go nie zapomni, ponieważ podobnie jak jogo de cintura Brazylijczyków ma w sobie magię, o której można by wiele napisać, lecz najlepiej ją przeżyć.