Podróże i KulinariaW mitycznej krainie machos

W mitycznej krainie machos

Ameryka Łacińska, gdzie mieszkam od dziewiętnastu lat, to rozległy i zróżnicowany kulturowo kontynent. Niektóre z czynników, jakie wpłynęły na kształtowanie się tożsamości tutejszych społeczeństw, to między innymi wierzenia autochtonów, klimat warunkujący stopień otwartości mieszkańców, narzucona przez europejskich kolonizatorów religia chrześcijańska oraz afrykańskie tradycje przywiezionych na ten ląd niewolników.

Wtym wydaniu skupimy się na Meksyku, którego męska część społeczeństwa nierozerwalnie kojarzona jest ze stereotypem macho. Czy słusznie? Kto był w tym kraju choćby turystycznie, ten prawdopodobnie miał mieszane odczucia, próbując zweryfikować ten mit. Otóż meksykańska rzeczywistość nie do końca odzwierciedla scenariusze hollywoodzkich produkcji. Szybko się rozczarujemy, jeśli zaczniemy wypatrywać na ulicach miast mężczyzn mających wąsy à la Pancho Villa, przyodzianych w rozłożyste sombreros, spiczaste kowbojki i zwisające z bioder rewolwery. W ich miejsce prawdopodobnie napotkamy spokojnych, uprzejmych, zadbanych i usłużnych Meksykanów. Przedstawiciele tego narodu traktują cudzoziemców (a zwłaszcza płeć piękną) ze szczególną gościnnością, zainteresowaniem i adoracją, nie szczędząc komplementów nawet nieznajomym.


Meksykanie są niezwykle rodzinni. Uwielbiają spędzać wolny czas na fiestas familiares, czyli imprezach w towarzystwie bliższej i dalszej rodziny, przeciągających się od rana do nocy. W zależności od statusu społecznego rodziny te mają odmienne cechy, ponieważ Meksyk jest krajem kontrastów i przepaści społecznych dzielących bogatych i biednych. Według danych meksykańskiego odpowiednika GUS-u (INEGI), klasę wyższą w tym kraju reprezentuje zaledwie 1,7 proc. ludności, do średniej należy 39,2 proc. mieszkańców, a niższą warstwę społeczną stanowi aż 59,1 proc. Osoby zamożne decydują się średnio na jedno lub dwoje dzieci, wychowują je w zagranicznych szkołach prywatnych, kultywując w domu tradycje europejskie lub amerykańskie. Rodziny z niższych klas społecznych są najczęściej wielodzietne i stawiają na wychowanie tradycyjne, z jednej strony dbając o kontynuację obrzędów indiańskich przodków, z drugiej zaś kultywując religię katolicką, zwłaszcza kult patronki Meksyku, Matki Boskiej z Guadalupe, nazywanej pieszczotliwie „Panienką” (w oryginale: La Virgencita).

Jaką rolę pełnią mężczyźni w meksykańskich rodzinach? Wydawałoby się, że Meksykanin znacznie bardziej wpisuje się w profil dżentelmena niż stereotypu macho: jest szarmancki, czuły, honorowy, opiekuńczy, odpowiedzialny, zdecydowany i odważny. W większości przypadków jest on jedynym żywicielem rodziny. Według oficjalnych statystyk INEGI aktualnie 72 proc. gospodarstw domowych utrzymywanych jest przez mężczyzn, a zaledwie 17 proc. kobiet uzyskuje kredyt hipoteczny. Głęboko zakorzeniony w meksykańskiej kulturze jest model, według którego kobieta nie pracuje, lecz odpowiada za obowiązki domowe oraz te związane z wychowywaniem dzieci. Niemniej jednak w praktyce, jeżeli tylko pensja męża na to pozwala (co dotyczy klas wyższej i średniej, stanowiących łącznie ponad 40 proc. społeczeństwa), żona zatrudnia pomoc domową i opiekunkę do dzieci, w wolnym czasie skupiając się na zajęciach hobbystycznych oraz na pielęgnacji urody. Coraz częściej Meksykanki stawiają również na karierę zawodową, kierując się w większym stopniu motywacją ambicjonalną niż dążeniem do faktycznego równouprawnienia czy uniezależnienia finansowego od partnerów.


Bez względu na klasę społeczną, w Meksyku panuje kult ciała. Uczęszczając do meksykańskiej szkoły jako nastolatka każdego ranka wpadałam w stan zdumienia patrząc, jak moje 12-letnie koleżanki stawiały się na lekcje w wyjściowej fryzurze i pełnym makijażu (z obowiązkową jaskrawą pomadką oraz paznokciami pod kolor), a koledzy skąpani w perfumach prezentowali idealnie wystylizowany zarost i wyżelowane jak w krochmalu włosy. Według międzynarodowych danych przytoczonych przez uniwersytet UNAM Meksyk zajmuje trzecie miejsce na świecie pod względem liczby realizowanych chirurgii plastycznych. Przykładowo w 2015 r. wykonano w tym kraju 900 tys. zabiegów estetycznych.


Jeżeli Meksykanie są tak pracowici, mili i opiekuńczy, co kryje się za mitem machismo? W niektórych sytuacjach mężczyźni odsłaniają oblicze, które faktycznie pozwala ujrzeć rysy na wyżej opisanym wizerunku. Po pierwsze, zapracowanych mężów i ojców nie ma całymi dniami w domu. W zwyczaju jest spotykanie się w barach ze znajomymi po pracy, by odreagować sprawy zawodowe. Kultura picia przypomina hazard, na rozgrzewkę bezpieczne obstawianie, w miarę rozkręcania nastrojów zwiększanie stawek, by zakończyć wieczór hasłem Una ronda para todos! (w tłumaczeniu: „rundka dla wszystkich”), czyli grą va banque. Nie jest tajemnicą, że Meksykanin ma słabą głowę i niekiedy zdarza się, że pod wpływem dużych ilości alkoholu traci kontrolę nad swoim dżentelmeństwem, wcielając się w bohatera ulubionego męskiego przeboju El Rey („Król”) José Alfredo Jiméneza. Może wówczas stać się brawurowy, agresywny i zaczepny. Według meksykańskiej psychoterapeutki Mariny Castañedy, autorki książki „El machismo invisible” (Niewidzialna męskość macho), w tym kraju mężczyźni od dziecka wychowywani są na twardzieli, którym nie wolno płakać, którzy powinni na każdym kroku demonstrować swoje męstwo oraz traktować kobiety w sposób instrumentalny. Castañeda uważa jednak, że za tymi zachowaniami kryją się kompleksy niższości, frustracja wywołana matriarchatem, samotność i karykaturalny, dekadentny wizerunek macho, którym są już zmęczeni.


Skonfundowani w poczuciu własnej tożsamości, Meksykanie mogą być przewrażliwieni na swoim punkcie, lecz niewątpliwie cechują się bujną wyobraźnią. Po kilku szotach tequili organizują serenadas (serenady lub uliczne koncerty) dla ukochanych, werbując niestrudzonych i również wprowadzonych w stan fantazyjny – jak na kolebkę realizmu magicznego przystało – mariachis na Plaza Garibaldi. Ścigają się samochodami sportowymi pod prąd po Avenida Reforma, głównej stołecznej arterii. Ustawiają się z przyjaciółmi w braterskim objęciu wokół statuy Anioła Niepodległości, by oddać słynne el grito (okrzyk narodowościowy), którym prezydent co roku celebruje dzień oswobodzenia spod hiszpańskiej dominacji: Viva México, Viva México, Viva México! (Niech żyje Meksyk).


Jeżeli Meksykanów nie znajdziemy w barach lub w towarzystwie kompanów (tzw. compadres), istnieje prawdopodobieństwo, że wieczór spędzają w casa chica (w tłumaczeniu: „małym domu”), u boku kochanki i nieślubnych dzieci. W zależności od płynności finansowej Meksykanin może sobie pozwolić na utrzymanie od jednego do kilku takich „małych domów”, co świadczy o jego statusie społecznym i jest jednym z mocniejszych atutów w budowaniu autorytetu wśród kolegów.
Jak przystało na kraj pełen kontrastów, stereotyp macho również jest w Meksyku dwubiegunowy. Mity mają to do siebie, że upraszczają złożoną rzeczywistość, by ułatwić jej zrozumienie. Odpowiedź na pytanie, czy Meksyk faktycznie jest krainą machos, jest subiektywna i zależy od perspektywy oceniającego. Sami Meksykanie wciąż kurczowo trzymają się mitu machismo, pomimo że w XXI w. nieuchronnie chyli się on ku upadkowi.

Anna Józefowicz przez wiele lat pracowała w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, realizując misje dyplomatyczne w Ameryce Południowej. Jest autorką reportaży, artykułów naukowych, opowiadań oraz wierszy. Publikuje w języku hiszpańskim i angielskim w Europie, USA i Azji. W 2020 r. wydawnictwo Verbum wydało w Hiszpanii pierwszą powieść autorki zatytułowaną „Pięć zmysłów komunistycznego dzieciństwa” (tytuł w oryginale: „Los cinco sentidos de una niñez comunista”). W czerwcu br. została finalistką amerykańskiego konkursu Poetry in the Times of Coronavirus (w tłumaczeniu: Poezja w czasach koronawirusa), którego beneficjentem jest organizacja Lekarze Bez Granic (MSF). Autorka jest doktorantką nauk politycznych w Buenos Aires, gdzie aktualnie mieszka.