Uczę się, jak nie dopuszczać do sytuacji, w której w rozmowie błądzimy i tracimy czas.
Zjednej strony ludzie potrzebują i oczekują zero-jedynkowych rozwiązań, z drugiej nie potrafią o nie zapytać. Jak to możliwe, że tych, którzy ukończyli kilka poziomów edukacji, trzeba uczyć pisać prompty dla sztucznej inteligencji? Czy nie jest to umiejętność, którą powinniśmy posiąść na etapie szkoły podstawowej? Obudźmy się. Stać nas na więcej!
Im bardziej bystry umysł, tym większe ma oczekiwania w stosunku do otoczenia. Jego posiadacz gwarantuje przemyślaną odpowiedź, ale niestety nie gwarantuje, że dostanie przemyślane, konkretne pytanie. Byłem świadkiem pewnej rozmowy, a nawet serii rozmów, których stałym uczestnikiem był wysokiej klasy specjalista – lekarz. Nie jakiś oderwany od rzeczywistości, potargany geniusz medycyny, ale człowiek mądry, bywały w świecie i co najważniejsze z otwartą głową. W trakcie pierwszej z rozmów trzy razy musiał dopytać się, czego od niego oczekuje osoba, która dzwoni. Był w tym miły, uprzejmy, acz konkretny i dopiero od pewnego momentu dało się wyczuć irytację, która miała jednak na celu zasugerowanie rozmówcy (również lekarzowi), by zebrał myśli i określił status sprawy oraz swoje oczekiwania. Na końcu padł kluczowy argument – „przecież chodzi o ludzkie zdrowie”.
Kolejne dwie rozmowy zainicjował już sam i za każdym razem dwa lub trzy razy powtarzał konkretne zalecenie. To z kolej wskazywało na to, że ci po drugiej stronie nie byli przygotowani na precyzyjną informację i instrukcje. Tak jakby oczekiwali dłuższego wstępu przygotowującego ich do tego, co najważniejsze, ale dzwoniący wolał zaoszczędzić ten czas. Choć sam jestem zwolennikiem tego, by wziąć pod uwagę, że osoba, z którą rozmawiamy, ma prawo być w danym momencie w innym stanie wiedzy i świadomości niż my, dałbym głowę, że w tamtych okolicznościach należało oczekiwać pełnego przygotowania.
Na koniec była jeszcze jedna rozmowa, która najwyraźniej miała zweryfikować, czy ustalenia dokonane podczas wcześniejszych rozmów są właściwe. W tym momencie pan doktor aż się wyprostował i autentycznie zdziwił (choć nic już nie powinno go dziwić), a na jego twarzy pojawiła się cała seria grymasów, wyrażających kilka innych stanów i odczuć. Choć tym razem padły pytania, które w tamtym momencie mogłem uznać za natarczywe (a przynajmniej nazbyt wnikliwe), koniec rozmowy był znów pojednawczy, grzeczny, znamionujący obustronny szacunek i konkretny. Ów mądry i elokwentny człowiek uznał, że dla dobra sprawy właśnie tak to musi wyglądać. Że tylko w ten sposób jest w stanie krok po kroku, kawałek po kawałku, człowiek po człowieku nakłaniać innych do przyłożenia większej wagi do precyzji w myśleniu, a co za tym idzie – mówieniu.
Mam już takie skrzywienie, że takie sytuacje traktuję analitycznie. Nie oceniam, nie naśmiewam się, nie wymądrzam, ale analizuję i wychwytuję błędy, które sam mogę popełniać. Innymi słowy, uczę się, jak nie dopuszczać do sytuacji, w której w rozmowie błądzimy i tracimy czas. Wiem, że nie jest to łatwe, bo po pierwsze wymaga dużego skupienia, a po drugie mam świadomość, że jesteśmy ludźmi i nie komunikujemy się jak maszyny, co zresztą jest naszą ogromną przewagą i zaletą. Tym niemniej nie powinniśmy tracić umiejętności porozumiewania się o wiele doskonalszego niż w rozmowach z tym czy innym „inteligentnym” czatem. Zatem z technicznego punktu widzenia sugeruję, by podczas rozmowy z drugim człowiekiem posługiwać się pewnymi retorycznymi schematami. Po krótkich wstępnych uprzejmościach nakreślić problem, następnie opisać sytuację obrazującą ten problem, a zakończyć pytaniem, które jednocześnie jasno wskazywałoby nasze intencje. Z kolej odpowiedź powinna jasno wskazywać na zrozumienie problemu lub chęć doprecyzowania, która ma służyć znalezieniu najlepszego rozwiązania. Bez próby edukowania, udowadniania wyższości, bezużytecznej złośliwości czy (o zgrozo) połajanki. W zdecydowanej większości przypadków szkoda na to czasu. Poza tym jest to przeciwskuteczne.
By zwiększyć szanse na powodzenie jakiejkolwiek rozmowy, bądźmy mili, a nawet, bez względu na okoliczności, pogodni. Potrzebujemy takich ludzi wokół i dla nich jesteśmy skorzy zrobić więcej. Wydaje mi się, że na takim właśnie etapie jest nasza cywilizacja. Przynajmniej w naszym kręgu kulturowym mamy już bardzo dużo i nie potrzebujemy więcej na siłę. Potrzebujemy natomiast bliskości dobrych, empatycznych a jednocześnie konkretnych ludzi. To największy skarb, którym całkiem łatwo wzajemnie się obdarować.

