Nie wszyscy pamiętają, że teatralna droga aktorska Lindy rozpoczęła się od wysokiego C. Żaden tam nieustraszony macho z pistoletem! Zamiast tego bohater mierzący się z wielkim moralnym konfliktem.

– A ty, Boguś, to klasyka!
– Raczej młody Bóg. I chyba wiem, czego Polacy mogą chcieć od banku.
– No czego?
– Każdy czegoś innego, ale przede wszystkim, żeby święty spokój był!
To nie jest dialog z filmu, ale fragment z reklamy jednego z największych banków polskich z udziałem Bogusława Lindy, Szymona Majewskiego i Sary James. Jeszcze to zdanie, które wielbiciele kina Lindy skojarzą natychmiast. Chodzi o słynny cytat z „Psów”, w którym bohater tego filmu Franz Maurer w rozmowie telefonicznej ze swoją dziewczyną, która go zdradziła, rzuca do słuchawki: „Nie chce mi się z tobą gadać”.
– „A ja tam lubię przyjść do banku do pani Ali, bo lubię z nią pogadać” – odparowuje Linda zachwalającej apkę ze zdalnymi przelewami Sarze James.
Nie pierwsza to kampania reklamowa z udziałem Lindy, który ostatnio po dłuższej nieobecności na srebrnym ekranie znów przypomniał o sobie, a jego fanów elektryzuje zapowiadana jesienią premiera (podobno!) ostatniego wspólnego filmu duetu Linda – Pasikowski pt. „Zamach na papieża”. Wcześniej aktor pojawiał się m.in. w reklamie T-Mobile, Renault Polska, whisky Johnie Walker, wódki Bols Platinium, kanału filmowego Cinemax, sieci Burger King, preparatu dla seniorów Pharmaton Geriavit, marce jeansów Americanos, a ostatnio w promocji piw Tyskie. Na planie tego spotu „Z pokolenia na pokolenie jesteśmy na Ty”, Linda spotyka się z Jakubem Gierszałem, aktorem młodego pokolenia. Warto wspomnieć, iż ci dwaj panowie pojawią się wkrótce na polskich ekranach (premiera w lutym 2026 r.) w historycznym dreszczowcu „Pojedynek” w reż. Łukasza Palkowskiego. To wszystko wraz z kilkoma kampaniami społecznymi stanowi doprawdy imponującą reklamową filmografię. Nic dziwnego, bo wizerunek Bogusława Lindy to wszak doskonała rekomendacja dla wielu marek, podkreślająca wysoką jakość ich produktów. Nie inaczej jest w przypadku reklamy kręconej w warszawskiej Rotundzie.
Niewątpliwie Linda wnosi w reklamę banku ładunek powagi, autorytetu, doświadczenia, ale też buntu i charakteru, charyzmę kogoś, kto swoje wie, wyszumiał się, wiele w życiu przeszedł, a teraz nie pragnie niczego więcej jak spokoju właśnie, odpoczynku po trudach wielu lat intensywnej pracy na filmowych planach i czerpania przyjemności ze smakowania uroków jesieni życia. To postać wyrazista, która może przemówić do pokolenia X i boomersów, dla których Linda to marka osobista, więcej niż aktor: to symbol, osobowość, klimat, wierność zasadom, profesjonalizm, prawda wewnętrzna. Kiedyś kochały się w nim kobiety, a mężczyźni chcieli być tacy jak on. Czyż to nie dość wystarczające atuty, aby rynek reklamowy zainteresował się Bogusławem Lindą?

– „Majewski i Linda to postacie kultowe, ale ich szczyt rozpoznawalności przypada na lata 90. i 2000” – zauważa Anna Gruszka z ad Query na łamach Wirtualnemedia.pl. – „Dla pokolenia Z (urodzonego po 2000 r.) są postaciami raczej z „kultury rodziców” niż własnej. W efekcie przekaz może nie do końca spełniać założenie odmłodzenia wizerunku banku, a raczej umacniać go wśród obecnych i byłych klientów, co też może być cenne” – ocenia ekspertka ten bankowy spot reklamowy z bohaterami reprezentującymi trzy pokolenia Polaków.
Adrianna Boruszewska na portalu Doba.pl pyta Lindę wprost o jego udział w reklamach:
– „Do reklam bierze się ludzi, którzy zrobili już swoje, którzy wyrobili sobie twarz. A żeby wyrobić sobie twarz, trzeba bardzo ciężko pracować. W Polsce przy okazji wyrabiania twarzy w filmie czy w teatrze nie zarabia się dużo pieniędzy. Natomiast naprawdę duże pieniądze zarabia się w reklamach. I bardzo dobrze” – zapewnia Bogusław Linda.
Bogusław Linda faktycznie „zapracował” na swoje reklamy. Choć wiele osób kojarzy go dziś przede wszystkim z „Psami” i Franzem Maurerem, czyli twardzielem z giwerą od Pasikowskiego, mnie ujął rolami, które odsłoniły jego wielką wrażliwość i emocjonalność np. w „Kobiecie samotnej” w reż. Agnieszki Holland (niepełnosprawny kochanek i powiernik samotnej listonoszki) czy w „Panu Tadeuszu” w reż. Andrzeja Wajdy (niezapomniana, wstrząsająca spowiedź księdza Robaka). Tak czy owak, jest to aktor o bardzo bogatym emploi, zdolny niczym kameleon wcielać się w każdą niemal postać, czyniąc ją nieoczywistą, wielowarstwową, tajemniczą.
Nie wszyscy pamiętają, że teatralna droga aktorska Lindy rozpoczęła się od wysokiego C. Żaden tam nieustraszony macho z pistoletem! Zamiast tego bohater mierzący się z wielkim moralnym konfliktem. Jeszcze w czasie studiów w krakowskiej PWST, którą ukończył w 1975 r., zagrał Hamleta w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Może to nie przypadek, że kiedy po latach z Hamleta przedzierzgnął się we Franza Maurera, jego policyjny twardziel wymykał się schematom, odsłaniając pod szorstką powłoką cynika prawdziwy dramat sumienia. Tymczasem srebrny ekran długo nie był dla Lindy łaskawy. Zadebiutował na nim wprawdzie już w 1973 r. rolą… halabardnika w filmie „Czarne chmury” (jego nazwiska nie było nawet w napisach końcowych) i długo musiał czekać na pierwsze poważne, znaczące role. Te przyszły dopiero z filmami Agnieszki Holland, Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Kieślowskiego, Janusza Zaorskiego i oczywiście Władysława Pasikowskiego.

Linda ma twarz, która wyraża więcej niż niejeden monolog W latach 80. aktor pojawił się w filmach, które cenzura PRL-u systematycznie pacyfikowała: „Gorączka”, „Kobieta samotna”, „Przypadek”, „Matka królów”. Krytycy zgodnie podkreślali, że krył się w tych kreacjach egzystencjalny ból, ujawniły się emocje na granicy wytrzymałości, ale i czułość, która u Lindy zawsze przemykała gdzieś pod powierzchnią.
Narodziny ekranowego twardziela to jednak nie Franz Maurer i „Psy” Pasikowskiego. Rola przestępcy w „Zabij mnie glino” w reż. Jacka Bromskiego odkryła w Lindzie nowego antybohatera polskiego kina, dalekiego od bezdusznego brutala, człowieka pogubionego, przepełnionego gniewem, rozczarowaniem, ale przecież z silną potrzebą przetrwania. Pisano o Lindzie: „wreszcie ktoś, kto nie gra, po prostu jest sobą”. Ten autentyzm to także znak rozpoznawczy Franza Maurera, który pozytywnie przechodzi weryfikację i dostaje pracę w policji na początku lat 90. Franz – metafora, lustro Polski w okresie transformacji ustrojowej – jest cyniczny, wściekły, zmęczony światem, ale boleśnie prawdziwy, głęboko ludzki. Aktor doskonale łączy realizm z dramatyczną ekspresją, co czyni jego role wyjątkowo przekonującymi.
Linda właściwie nie gra. On staje się postacią. Wnika głęboko i totalnie w jej psychikę. Nie ma przy tym znaczenia, czy aktor jest na planie filmu obyczajowego, historycznego, sensacyjnego, czy policyjnego thrillera. Jest tak samo wiarygodny w rolach milicjanta, przestępcy, gangstera, intelektualisty czy zwykłego Kowalskiego. Władysław Pasikowski nie miał wątpliwości, kiedy dostrzegł w aktorze twardego faceta, przeniesionego w polskie warunki z amerykańskich westernów i dał mu role w swych filmach: „Kroll”, „Psy” i „Reich”. Widzowie tak polubili Franza z „Psów”, że dla wielu z nich Linda stał się kolejnym po Zbyszku Cybulskim enfant terrible polskiego kina.

PAP/Afa Pixx/Krzysztof Wellman
Wielokrotnie pytany w wywiadach, czy nie przeszkadza mu, że większość widzów kojarzy go z filmów Pasikowskiego, głównie z „Psów”, zaprzecza. Twierdzi, że to taki zawód. Stanisław Mikulski na zawsze pozostał w pamięci widzów jako Hans Kloss, Janusz Gajos z kolei to dla wielu po prostu Janek Kos z „Czterech pancernych”, a on, czy to się mu podoba, czy nie, zapisał się we wspomnieniach kinomanów jako Franz Maurer. Jednak nie, nie ma poczucia tego, że został zaszufladkowany. Zagrał później wiele innych ról, nagrodzonych w Polsce i zagranicą. No i nie przeklina w życiu prywatnym tak, jak Franz Maurer, ani nie potrafi pić czystej wódki z gwinta. Tymczasem, co go najbardziej boli, przez lata przypisywano wiele ról do jego charakteru, do tego, kim jest prywatnie. Dowiadywał się o tym z niepochlebnych komentarzy w internecie. A to że arogancki brutal, tandetny aktor, buc…
– „Zacząłem się zastanawiać, dlaczego na świecie, jak ktoś dobrze gra to samo, jest chwalony, a u nas bywa na odwrót – zwierza się Linda w wywiadzie dla „Plaboya” nr 1 z 2007 r. – Ale i u nas są aktorzy, którzy świetnie grają wciąż podobne role – Holoubek i Zapasiewicz na przykład – i wszystko jest ok. A w moim przypadku nie jest ok. Dlaczego? Nie wiem. Najwyraźniej trzeba się z tym pogodzić. Z drugiej strony nie uważam, żebym był taki sam w «Jańciu Wodniku», w «Kobiecie samotnej» czy w «Psach». Ludzi wkurza moja niezależność, otwarte wypowiadanie się na różne tematy. Wymykam się kontroli. Kondrata można w rozmowie ułożyć, a tego ch… Lindy nie”.
Jedno trzeba Bogusławowi Lindzie przyznać. Nie zależy mu na tym, by schlebiać gustom widzów. Nie wszyscy muszą go lubić. Zawsze starał się szukać siebie i nieustająco zaskakiwał. Tak jak np. w kreacji Jacka Soplicy. Gra z wielką klasą, subtelnie, a z kolei w filmie „Tato” w reż. Macieja Ślesickiego odsłania się jako czuły ojciec, boleśnie doświadczający wrogości świata.
W tym roku Bogusława Lindę znów zobaczymy, tym razem nie w kolejnej reklamie, ale w nowym filmie Władysława Pasikowskiego „Zamach na papieża”. W polskich kinach od 26 września. Tandem Linda – Pasikowski to już legenda. Razem stworzyli obie części „Psów”, „Krolla” i „Reich”. Jak będzie tym razem? Zwiastun filmu budzi nadzieje na to, że dostaniemy świetny kawałek kina sensacyjnego. Z Lindą, który jest jakością samą w sobie.
– „Obaj zaprosiliśmy się do tej współpracy. Umówiliśmy się, że zrobimy film, który zostanie w naszej pamięci” – stwierdził aktor w rozmowie z Polską Agencją Prasową, a przy okazji ogłosił, że będzie to jego ostatni film, wieńczący jego 50-letnią karierę filmową. Apetyty i oczekiwania są więc duże.
„Zamach na papieża” to thriller inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, odsłaniający kulisy jednej z najbardziej tajemniczych operacji służb specjalnych XX w. – zamachu na Jana Pawła II. Jest rok 1981. Kreml wydaje rozkaz: zlikwidować Jana Pawła II. Konstanty „Bruno” Brusicki (Bogusław Linda) – były snajper i legenda wywiadu – zostaje zmuszony do udziału w tajnej operacji zamachu na papieża. Jego zadaniem jest zatuszowanie śladów oraz eliminacja zamachowca – Alego Agcy. Wciągnięty w szpiegowską intrygę i bezwzględną walkę o wpływy, Bruno trafia w sam środek kulis zamachu, które do dziś budzą wiele pytań – czytamy w materiałach dystrybutora filmu.
Co dalej? 73-letni aktor planuje emeryturę, ale nie jakąś tam, nudną, zamkniętą w domu, smutną. Dopiero teraz zamierza wreszcie trochę… pożyć.
– „Myślę, że zasłużyłem na emeryturę i że wystarczy mnie już w tym kinie” – oświadczył stanowczo w wywiadzie dla Kultura.Gazeta.pl
Czuje się zmęczony pracą na planach, próbach, ich intensywnością, wiecznym napięciem. Chciałby pojeździć po świecie, ponurkować, popływać, polatać, pojeździć konno, pobawić się. No i więcej czasu spędzać w kuchni, bo lubi gotować, kreować nowe smaki. Życie „po aktorstwie” istnieje i wcale nie musi być nieznośne.
– „Aktorstwo staje się zabawne dopiero wówczas, gdy człowiek może stawiać własne warunki, decydować o swoim losie – tłumaczył na łamach „Rzeczpospolitej”.
Póki co, nie martwi się o swoją przyszłość finansową, nawet jeśli emerytura, podobnie jak w przypadku innych gwiazd, nie będzie zadowalająca. Jeśli pieniądze się skończą, ma w zanadrzu plan awaryjny. Będzie musiał… wrócić do pracy! Być może do reklam właśnie.
Bywały lata, w których Bogusław Linda miewał przerwy od grania. Był czas, że zajął się reżyserią, założył razem z Maciejem Ślesickim Warszawską Szkołę Filmową. Paradoksalnie nie lubi tego zawodu. Bogusław Linda nie ma bowiem dobrego zdania o… aktorze Bogusławie Lindzie.
– „Nie znoszę siebie. Uważam, że jestem straszny, niedobry, a mój zawód jest nudny, trudny i ja go, szczerze mówiąc, nie lubię” – powiedział w rozmowie z „Newsweekiem”.
Nie lubi oglądać swoich filmów, jednak zdarza mu się płakać w kinie i wcale się tego nie wstydzi. Niezmiennie wzrusza go umiejętnie pokazane ludzkie cierpienie. Pytany, dlaczego od prawie pół wieku para się aktorstwem, skoro go nie znosi, Linda szczerze mówi, że ma na utrzymaniu rodzinę i lubi mieć pieniądze na przyjemności. One dają poczucie wolności. Często w rozmowach z przyjaciółmi żartując, ubolewa, że nie jest… kowbojem. Bo ten nie zna żadnych ograniczeń. Jest sam sobie sterem i żeglarzem. Najważniejsze dla aktora to być swoim własnym szefem. Teraz dopiero to osiągnął.
– „To ja decyduję, czy jestem z kimś, czy nie. To ja decyduję, kiedy siadam na swoim fotelu i nie podnoszę się przez 12 godzin z tego fotela. To ja decydują o swoim życiu” – wyznał w wywiadzie dla „Newsweeka”.
Jest typem samotnika. Lubi się zaszyć w swoim gabinecie albo w lesie. Niechętnie wychodzi na ulice, a jeśli już, to w czapeczce z daszkiem i ciemnych okularach. Ma wprawę w maskowaniu się. Rzadko bywa na rautach, premierach, ściankach. Nie lubi dziennikarzy. Marek Nowowiejski, producent „Zamachu na papieża”, tak odpisał na moją prośbę o rozmowę z Bogusławem Lindą:
– „Niestety Bogusław Linda bardzo nie lubi i nie udziela wywiadów. Bardzo przepraszam, ale taka jest rzeczywistość”.
Takie podejście kreuje wokół niego aurę tajemnicy i niedostępności. Wiemy tak naprawdę niewiele o jego życiu prywatnym. W 2000 r. poślubił Lidię Popiel, odnoszącą sukcesy modelkę i fotografkę. Mają córkę Aleksandrę. Dziewczyna właśnie zaczyna swoją aktorską karierę. Linda ma także synów – bliźniaków z poprzedniego małżeństwa. Na Instagramie jego profil obserwują tysiące fanów i fanek, jednak nie odsłania w nich swojej prywatności. Dzieli się jedynie informacjami o swoich podróżach.
Jednak nadal udziela się w szkole aktorskiej i pomaga młodym aktorom. Twierdzi, że pomaga wytłumaczyć, że to jest ciężki zawód, a nie misja. Żadne powołanie! Cały pogram szkolenia przekształca w to, co jest odwrotnością szkół teatralnych, gdzie tłumaczą, że to jest misja, posłannictwo. On w swojej szkole wyjaśnia, że jest zupełnie na odwrót, że to jest ciężki zawód, niewdzięczny, trudny i jeżeli jest się artystą raz w życiu i raz się zrobi film, który zapamiętają wszyscy, to dużo i to wystarczy. Artystą się nie jest non stop. Artystą się bywa. I to krótko. Cała reszta to rzemiosło. Dobre rzemiosło!

