Pierre Afrim i Rafał Foremnik sprawiają, że każdy w kilka godzin może stać się piękniejszy i zadowolony. Wchodząc do studia MIO warto zostawić troski za drzwiami i spędzić czas… no właśnie, okazuje się, że fryzura to nie wszystko, co oferuje to wyjątkowe miejsce. W rozmowie „Gentlemana” właściciele opowiadają, dlaczego tak wielu klientów wraca do nich wielokrotnie, jak zaczęli swoją zawodową drogę i na kim prowadzili pierwsze fryzjerskie eksperymenty.
Czy Antoni Cierplikowski jest jeszcze inspiracją?
Pierre Afrim: Jak najbardziej Antoni Cierplikowski jest inspiracją dla wszystkich fryzjerów, ponieważ tworzył coś niezwykłego, co pozwala podkreślić kobiece piękno.
Rafał Foremnik: Wiadomo, że kobieta sama w sobie jest piękna, a wszystko to, co on robił, pozwalało na podkreślenie tego piękna.
Trudno nie docenić Polaka, który zrobił oszałamiającą karierę za granicą, we Francji i nie tylko we Francji, jest znaną postacią na całym świecie. Trudno nie docenić jego warsztatu, osobowości. Oczywiście trudno w tym miejscu nie wspomnieć fryzury na „chłopczycę”, z którą najbardziej nam się kojarzy.
Jak zaczęła się Panów droga zawodowa? Czy obcinali Panowie włosy lalkom siostry?
P: Od dzieciństwa marzyłem, żeby być fryzjerem. Mój dziadek był fryzjerem, lubiłem do niego chodzić, pomagać, sprzątać. Na początku strzygłem moich kolegów i rodzinę, pozwalali mi ćwiczyć na swoich włosach i od tego się wszystko zaczęło.
R: Moja przygoda z fryzjerstwem zaczęła się od… piękna. Koleżanka mojej starszej siostry uczyła się tego zawodu, zabierała mnie na praktykę, ćwiczyła na moich włosach. Bardzo podobała mi się ta atmosfera, otaczające mnie kobiety, dziewczyny, które interesowały się mną i moimi włosami, wkręcał mnie ten cały klimat, te piękne kobiety kręcące się wokół mnie.
P: Starały się, żeby z czegoś brzydkiego, zrobić coś pięknego.
R: Już wtedy wiedziałem, że będę fryzjerem. Co prawda skończyłem technikum samochodowe, jednak wiedziałem, że to nie jest to, czego chcę i podjąłem decyzję, że będę się rozwijał w tym, co najbardziej lubię, stąd kroki w kierunku fryzjerstwa, z czego się bardzo cieszę.
Wszyscy, jeżeli chodzi o praktykę, zaczynamy od najbliższych. Przychylna rodzina, koleżanki, koledzy dawali się ostrzyc – z różnymi rezultatami – bardzo mnie wspierali, trochę było śmiechu, płacz też się zdarzał.
P: Nie lalki, nie główki do ćwiczeń, nie było takich luksusów, ale rodzina i znajomi. Brawo dla nich! Dzięki temu, że oddawali swoje włosy w nasze ręce mogliśmy stawać się fryzjerami.
R: Teraz oczywiście patrzą i podziwiają. Za to mój syn, Mateusz, poszedł w moje ślady. Uczył się fachu fryzjerskiego na głowach rodziny, ale miał już możliwość praktykować na tzw. technicznych główkach. Najpierw inspirował go tata, a potem, kiedy przyszedł do salonu na praktyki, wielkie wrażenie zrobił na nim Pierre. Dziś Mateusz jest samodzielny, ma grono stałych klientów. Jego styl jest bardzo młodzieżowy.
Pierre przyjechał do Polski z gorącej Syrii. Dlaczego tutaj?
P: Przyjechałem do Polski w 1999 roku. Miałem w planach wycieczkę po Europie, ale tak mi się bardzo spodobało w Polsce, że postanowiłem tu zostać. Zacząłem pracę jako fryzjer i takie były początki mojej kariery.
Kiedyś trendy wyznaczali mistrzowie nożyczek. Podobno dziś robią to celebryci. A u Panów w salonie? Załóżmy, że przychodzi ktoś ze zdjęciem ulubionej gwiazdy i mówi: chcę taką fryzurę. Spełnią Panowie każde życzenie? Czy raczej powiedzą Panowie, że to nie będzie ładnie?
R: Są osoby, które darzą nas takim zaufaniem, które wiedzą, że to, co im zaproponujemy, będzie zgodne z ich oczekiwaniami, ale oczywiście jest też duża grupa osób, które inspirują się fryzurami gwiazd, osób z show biznesu.
P: Jeśli klient chce fryzurę, która nie do końca nadaje się na jego włosy, niekoniecznie będzie dla niego odpowiednia, potrafimy zasugerować, że trzeba wprowadzić delikatne zmiany, takie, żeby wybrana fryzura pasowała do rodzaju włosów, do twarzy.
R: Uważamy, że w dalszym ciągu trendy wyznaczają mistrzowie nożyczek, my też tworzymy, udowadniamy, że jesteśmy na najwyższym poziomie.
P: Czasami podczas strzyżenia, masz iskrę w głowie rodzi się nowy pomysł i tworzysz nową, wspaniałą fryzurę, coś, co za chwilę stworzy modę.
R: Są klienci, którzy lubią eksperymentować z nowymi fryzurami i dzięki nim możemy sobie pozwolić na prezentację naszego kunsztu zawodowego, mamy możliwość przedstawienia swoich pomysłów, możliwość tworzenia. Później klienci wracają do nas i opowiadają o tym, że nasze dzieło wzbudziło duże zainteresowanie. Właśnie stąd się bierze nasza popularność. Cieszymy się, że klienci o nas mówią, utożsamiają się z nami, jesteśmy im za to bardzo wdzięczni i chcemy się odwzajemniać, świadcząc usługi na najwyższym poziomie.
Mówi się, że dobry fryzjer ma coś z psychologa. Coś w tym jest?
R: Prawda jest taka, że my jesteśmy od tego, żeby klient był zadowolony, tworzymy klimat, począwszy od wejścia do salonu. Chcemy, żeby klient wchodząc, zostawił wszystkie swoje troski na zewnątrz, żeby będąc u nas mógł się zrelaksować. Wiadomo, że musimy spełnić oczekiwania przede wszystkim co do włosów, żeby każdy wyszedł od nas zadowolony.
P: Klienci, którzy przychodzą do nas od wielu lat, opowiadają nam bardzo dużo o sobie, traktują nas jak przyjaciół, opowiadają o swoich rodzinach, wyjazdach, sukcesach i porażkach, powierzają nam różne swoje tajemnice, oczywiście zostaje to między nami, darzą nas dużym zaufaniem.
Co sprawia większą satysfakcję: czesanie gwiazd czy moment, kiedy przychodzi do Panów „szara”, smutna kobieta i po dwóch godzinach wychodzi całkowicie odmieniona z efektem „wow”!
P: Najbardziej cieszy nas jak przychodzi „szara”, smutna kobieta i wychodzi od nas odmieniona z uśmiechem na twarzy, zadowolona klientka to nasz ogromny sukces. Przychodzi smutna kobieta, a wychodzi prawdziwa gwiazda. Miło mieć świadomość, że przyłożyło się rękę do tej przemiany.
R: Każda klientka jest u nas traktowana jak gwiazda. Często dostajemy od klientów sms z podziękowaniami.
Mio Studio powstało jako miejsce dla osób poszukujących nie tylko fryzury, ale i inspiracji? Jak to było? Jak zeszły się Panów drogi?
R: Spotkaliśmy się w jednym z warszawskich salonów w 2000 roku i od początku nawiązaliśmy przyjazne relacje.
P: Mieliśmy dużo pomysłów, ale właściciele salonu w którym pracowaliśmy, nie chcieli ich realizować. Kiedy się zaprzyjaźniliśmy, podjęliśmy decyzję, że stworzymy coś wspólnie.
R: Wiadomo, że początki były bardzo trudne, to była ciężka praca, MIO powstało w marcu w 2006 roku, razem z Pierrem pracowaliśmy po wiele godzin. Dzięki uporowi, wytrwałości i ciężkiej pracy jesteśmy dzisiaj w tym miejscu. Z wynajmowanego lokalu w 2011 roku przenieśliśmy się do naszego własnego miejsca. Teraz mamy trochę dziwny czas przez COVID-19, ale to jest kolejne doświadczenie, z którego mamy zamiar wyjść silniejsi.
Czasem w tej współpracy „iskrzy”?
R: Wiadomo, że w każdym związku „iskrzy”, są sukcesy i porażki, najważniejsze, że przy porażkach potrafimy się wspierać, wyciągamy z nich wnioski. Oczywiście jest też mnóstwo sukcesów, z których czerpiemy siłę i dobrą energię. Dobrze się znamy i uważam, że jesteśmy w tym wszystkim mocniejsi.
Nie da się wszystkiego zrobić samemu. Jak zbudowali Panowie zespół Mio Studio?
R: Nasz zespół to dwadzieścia wspaniałych i kreatywnych osób. W większości to są nasi wychowankowie, utożsamiają się z tym miejscem. Jesteśmy dumni, że tworzymy silny zespół, bo to bardzo rozwojowi i perspektywiczni fryzjerzy, manikiurzystki i kosmetyczki.
Mio Studio to nie tylko fryzury…
Mio studio to kluby piłkarskie, jesteśmy kibicami, walczymy na słowa, opowiadamy mnóstwo dowcipów, rozmawiamy na temat historii, na temat wiary, wymieniamy poglądy, oczywiście są też rozmowy na temat polityki.
To pytanie musi paść: co będzie modne na damskich głowach jesienią 2020?
P: To będą naturalne kolory i naturalne fryzury, bardzo długie włosy.