Epidemia koronawirusa sprawiła, że Polacy zaczęli masowo korzystać z rowerów.
Jan Kozerski
Kilka tygodni czekania na zamówiony rower. Podobny termin na naprawę lub konserwację w warsztacie. Według Macieja Dębskiego z warszawskiej sieci sklepów rowerowych JR Concept, sprzedaż rowerów wzrosła w porównaniu do 2019 r. aż czterokrotnie. Zarządzający sklepem z rowerami w Warszawie Marek Bala szacuje, że wzrośnie dwukrotnie. Rafała Gębara, dyrektor sportów rowerowych Decathlon Polska, mówi o 80-procentowym wzroście. Tomasz Piątkowski, właściciel firmy Ski Team sprzedającej rowery zarówno hurtowo, jak i detalicznie, twierdzi, że takich braków towaru w salonach nie było w Polsce nigdy. W 2019 r. w kraju sprzedało się ok. miliona rowerów. Od marca do czerwca na serwisie aukcyjnym Allegro.pl ich sprzedaż skoczyła o 50 proc. w porównaniu do ubiegłego roku, w 2020 r. będzie więc nawet dwa razy większa niż w latach ubiegłych. Tylko w maju Główny Urząd Statystyczny stwierdził, iż wyprodukowano w Polsce o 30 proc. więcej rowerów niż w 2019 r. (wzrost do 119 tys., a był to przecież czas lockdownu!), a spodziewana jest druga fala zachorowań na koronawirusa i ludzie niechętnie wracają do korzystania z komunikacji miejskiej. Co ciekawe, w krajach UE sprzedaż rowerów spadła w tym czasie o 40 proc. Polska jest więc ewenementem.
Jedno jest pewne: rowerowa rewolucja to nie tylko zjawisko ekonomiczne, ale i społeczne. Rowery w czasie pandemii stały się narzędziem dbania o zdrowie. Ograniczenie ludziom poruszania się wyłącznie do spraw zawodowych i życiowych było bardzo uciążliwe. Traktowany jeszcze kilka lat temu jako środek transportu ubogich studentów i sfiksowanych ekologów, rower stał się nagle symbolem wolności poruszania się i sposobem na utrzymanie dobrej kondycji fizycznej. Jak wynika z badania „Polacy na dwóch kółkach”, przeprowadzonego na zlecenie Nationale-Nederlanden, co czwarty Polak planuje codzienne korzystanie z roweru lub hulajnogi w najbliższych miesiącach. To prawie dwa razy więcej niż przed wybuchem pandemii koronawirusa.
Chodzi nie tylko o transport do sklepu czy pracy, ale także o dbanie o kondycję. Chociaż otwarto już siłownie i baseny, są one przez Polaków postrzegane jako miejsca niebezpieczne. Modne stały się wspólne, rodzinne wycieczki rowerowe jako sposób dbania o kondycję. W szkockim Edynburgu ruch rowerowy wzrósł w czasie pandemii pięciokrotnie, w Londynie i Berlinie aż dziesięciokrotnie. Wielu z tych, którzy na rower przesiedli się z konieczności, ta zmiana się spodobała i nawet zniesienie restrykcji nie spowodowało powrotu do dawnych środków komunikacji.
Polska rowerowa
Jeszcze przed pandemią koronawirusa rynek rowerów miał się w Polsce dobrze. Do jazdy na rowerze przyznawało się 7 na 10 Polaków. Rowery są w 70 proc. polskich gospodarstw domowych. Co dziesiąty rowerzysta korzysta z pożyczonego sprzętu lub z wypożyczalni rowerów miejskich. Polska jest także na czwartym miejscu producentów rowerów w Unii Europejskiej (udział ok. 10 proc. rynku). Wyprzedzają nas tylko Włochy, Niemcy i Portugalia. Wciąż jednak wypadamy blado na tle krajów UE, jeżeli chodzi o liczbę rowerów na mieszkańca. Szacuje się, że na 1000 Polaków przypada 300 rowerów (dane sprzed pandemii). W Holandii, która jest europejskim liderem korzystania z rowerów, na 1000 mieszkańców przypadają… 1353 rowery. Niektórzy mają ich po kilka – inne na jeżdżenie po mieście, a inne na wycieczki. Średnia dla krajów Unii Europejskiej wynosi 600 rowerów na
1000 osób. Wciąż więc w Polsce są duże perspektywy rozwoju tego rynku.
Jazda na rowerze stała się sportem społecznym. Dzięki internetowym aplikacjom, takim jak np. Endomondo czy Stravy, rowerzyści mogą chwalić się osiągnięciami, a nawet organizować „korespondencyjne” wyścigi na tych samych trasach.
Wśród Polaków jest duża świadomość tego, że jazda na rowerze jest profilaktyką zdrowotną. Przed pandemią połowa Polaków właśnie zdrowie wymieniała jako powód korzystania z dwóch kółek. Regularna jazda na rowerze nie tylko pozwala utrzymać wagę lub zrzucić zbędne kilogramy, ale także zwiększa pojemność płuc, chroni przed miażdżycą, obniża poziom złego cholesterolu i zapewnia organizmowi wiele innych korzyści.
Wsparcie dla rowerzystów
Głównym problemem rowerzystów w codziennej jeździe rowerem do pracy jest bezpieczeństwo. Ścieżek rowerowych, mimo że z roku na rok ich liczba rośnie, wciąż jest mało. Liczba śmiertelnych wypadków w Polsce z udziałem cyklistów należy do najwyższych w Unii Europejskiej, chociaż od 10 lat systematycznie wyraźnie spada. Liderem w tej niechlubnej kategorii jest Holandia, ale tam – jak pamiętamy – wszyscy jeżdżą na rowerach, więc problem wynika ze skali ruchu, a nie braku infrastruktury.
W kwietniu w Krakowie, gdy centra miast praktycznie zamarły z powodu zamknięcia restauracji i lokali rozrywkowych, wprowadzono dodatkowe ścieżki rowerowe pod hasłem „Tarcza dla mobilności”. Była to udana kalka pomysłu władz Berlina, które wprowadziły takie dodatkowe, tymczasowe rozwiązanie pod koniec marca. Było to oczywiście spowodowane znacznie mniejszym ruchem samochodów w związku z ograniczeniami związanymi z epidemią koronawirusa. Pomysł tak dobrze się przyjął, że przedłużono jego funkcjonowanie do końca wakacji. Podobne rozwiązania wprowadziły Gdańsk i Poznań.
W krajach Unii Europejskiej stosuje się szereg zachęt, aby skłonić ludzi do przesiadki na rowery. We Włoszech państwo dopłaca do nowego roweru 150 euro (ponad 600 zł), a jeżeli to rower, który ma dodatkowy napęd elektryczny, to dotacja wynosi 250 euro. Nawet naprawy są dotowane kwotą 50 euro. Osoby, które decydują się dojeżdżać do pracy rowerem, otrzymują 20 eurocentów za każdy przejechany kilometr. Niestety maksymalnie można w ten sposób dorobić miesięcznie tylko 25 euro. Podobne zachęty finansowe stosują też Francja i Holandia.
Jak kupować rower?
Warto rozważyć kupno roweru krajowej produkcji, nie tylko dlatego, że to patriotyczne wspieranie naszej gospodarki. Gdy pandemia szalała, wielu właścicieli rowerów nie było w stanie naprawić swojego sprzętu. Zwyczajnie nie było dostępu do części od zagranicznych dostawców. W tym okresie Polacy kupowali najwięcej rowerów miejskich i dziecięcych. Widać było wyraźnie, że rower stał się dla dzieci odciętych od szkoły jakąś formą rozrywki i spędzania czasu. Na trzecim miejscu były rowery górskie.
Popularne „górale” od lat należą do najczęściej kupowanych rowerów w Polsce. Powód jest prozaiczny: o ile rowerem miejskim po górach nie pojeździmy, bo szybko się zniszczy (o wysiłku nie wspominając), to „góralem” można bez problemu przemieszczać się po mieście.
Rosnący popyt wywindował ceny. O ile w 2015 r. płaciliśmy za rower średnio 800 zł, to w 2020 r. jest to już 2 tys. zł. To nie tylko inflacja, ale także świadomy wybór konsumentów, którzy decydują się na kupno droższych, czyli lepszych pojazdów. Rośnie też sprzedaż dwóch kółek w segmencie de Lux, czyli takich, które kosztują powyżej 5 tys. zł. Ważne, aby dokonując wyboru sprawdzić ceny w Internecie, a także dostępność i pochodzenie części zamiennych. W tym pierwszym wypadku popyt sprawił, że część sprzedających podniosła wyraźnie ceny. Różnice w tych samych modelach w zależności od sklepu wynoszą nawet kilkaset złotych.