Zasięg, czas ładowania, dostępność ładowarek, koszty – to ważne punkty w dyskusji na temat tego, czy autem elektrycznym faktycznie można bezproblemowo podróżować po kraju. Aby to sprawdzić, wsiedliśmy za kierownicę jednego z najbardziej zaawansowanych modeli elektrycznych na rynku i ruszyliśmy w podróż przez Polskę.

Audi S6 e-tron Sportback – długa nazwa, jej wypowiedzenie trwa zresztą prawie tyle, co przyspieszenie tym autem od 0 do 100 km/h (3,9 s). Ma napęd 4×4, jest ogromne wewnątrz i zaskakująco sprawne podczas jazdy, nie tylko na wprost. W kabinie i konstrukcji zastosowano technologie z najwyższej półki – mamy tu możliwość bardzo szybkiego ładowania (z mocą do 270 kW), system planowania trasy pod kątem postojów na ładowanie wraz z informacjami o dostępności ładowarek czy funkcję pozwalającą na łączenie się z autem poprzez smartfon.
Podróż rozpoczynamy „z pełnym bakiem” energii w Warszawie, stamtąd, częściowo autostradą, a częściowo drogami krajowymi, ruszamy do Pobierowa. W teorii auto może przejechać nawet 675 km między ładowaniami, ale doświadczenie pokazuje, że to wartość raczej teoretyczna, do osiągnięcia zwykle w mieście niż na trasie. Po 402 km pierwszy postój na ładowanie, choć w „baterii” jest jeszcze 19 proc. zapasu (komputer wskazuje 81 km zasięgu). Trwa ono 35 min, ale doładowujemy się do 90 proc. – komputer pokazuje, że to wystarczy na 464 km jazdy. Ładowarka w Pile działa bez zarzutu i ma teoretyczną moc ładowania na poziomie 400 kW – to nawet więcej niż jest w stanie przyjąć Audi. Koszt ładowania to około 240 zł. Drogo, bo nie mamy abonamentu, a ładowanie na szybkich ładowarkach jest porównywalne pod względem ceny do tankowania paliwa.
Po 200 km dynamicznej jazdy pozostaje 43 proc. i 180 km zasięgu – zużycie energii, jak na możliwości, wymiary, masę i wyposażenie auta, jest świetne. W drodze powrotnej znad morza zahaczamy o Niemcy. Prędkości rzędu 170 czy 200 km/h Audi utrzymuje bez problemu, ale kosztem zasięgu – tego starczy, odpowiednio, na nieco ponad 300 lub 200 km. Przy polskiej prędkości autostradowej (140 km/h) można liczyć na około 400 km.

Po powrocie do Polski pierwszy problem – nie z autem, lecz z ładowarką. Stacja znanej sieci z żółtą muszelką nie działa. Na szczęście system nawigacji auta podpowiada najbliższe punkty ładowania, wraz z mocą, możliwościami płatności, ostatnimi ładowaniami innych kierowców czy spodziewanymi godzinami szczytu. Włączamy tryb Efficiency+, w którym osiągamy, przy stałej prędkości 80 km/h, rekordowo niskie zużycie – 10,5 kWh/100 km. W teorii oznacza to możliwość przejechania odległości rzędu 900 km! Faktycznie, zasięg komputera wydłuża się, a my bezpiecznie dojeżdżamy do ładowarki.
Ten przypadek pokazał, że to częściej infrastruktura (wciąż niezadowalająca, choć coraz lepsza) jest w Polsce większym problemem niż samochody. Oczywiście, mówimy tu o modelu, który startuje od 474 600 zł, ale wiele funkcji (planowanie tras, aplikacja w smartfonie) dostępnych jest dziś również w tańszych autach.

