FelietonCo się stało?

Co się stało?

Krzysztof Ziemiec
Krzysztof Ziemiec
dziennikarz i publicysta, twórca kanału Otwarta Konserwa

W podręcznikach kryminalistyki jest żelazna pozycja jak tzw. dziecko z dobrego domu. Niby niczego tam nie brakuje, nacisk kładzie się raczej na wysokie wymagania intelektualne i standardy moralne, zwiedzanie świata, dobre ubrania… poza jednym – od dziecka brakuje tam normalnego kontaktu z rodzicami.

Znana do tej pory raczej z amerykańskich filmów masakra na UW, mord w szpitalu na operującym lekarzu, mężczyzna próbujący zamordować w Krakowie nową przypadkową ofiarę, przetrzymujący w domu martwą 79-latkę, ataki na ratowników medycznych czy bestialskie zadręczenie na śmierć nastolatki w Mławie… Do tej listy tylko w trakcie pisania tego felietonu doszła sprawa 55-latka, który najpierw zastrzelił swoją o rok młodszą partnerkę, a po chwili popełnił samobójstwo. Za godzinę mógłbym coś jeszcze dodać, a najnowsza historia zapewne i tak dopisze nowe zbrodnie, bo niestety dużo tego, co jest żywym uosobieniem zła, dzieje się ostatnio wokół nas. Zasadnicze pytanie brzmi: dlaczego? Czy to początek końca cywilizacji? Tak widzą to niektórzy. Czy może zawsze tak było, tylko teraz w dobie ery nowych mediów dowiadujemy się o tym szybciej?


Ci, którzy lubią stare gazety i zaczytują się w napisanych już kiedyś książkach, wiedzą, że różnej maści szaleńców nie brakowało nigdy. Nawet w czasach PRL, kiedy eliminowano wszystko, co nie pasowało do wzorca socjalistycznego obywatela, a milicja obywatelska zgodnie z propagandą, skutecznie tropiła każdego bandziora, zdarzały się takie masakry, a opisywały to gazety. Choćby słynna i długo komentowana sprawa Wampira z Zagłębia czy znalezione poćwiartowane zwłoki, schowane w supernowoczesnych, jak na owe lata, schowkach na bagaż na Dworu Centralnym w Warszawie.


Opinię publiczną poruszył w ostatnich latach przypadek studenta z Krakowa, który zabił swojego ojca i odpreparowal mu skórę z głowy. Potem zrobił z niej czapkę-kominiarkę i kiedy założył ją na głowę przed swoim dziadkiem udawał ojca, którego wcześniej właśnie zabił… Pamiętają Państwo także poćwiartowanie zwłok zamordowanej wcześniej lektorki języka włoskiego także dokonane przez studenta UW. Zresztą doskonale się uczącego…
 
Problemem dziś jest intensywność takich zdarzeń i widoczny brak reakcji społecznej, a może i nawet obojętność na wszystko, co się dzieje.
Kiedy czytałem dramatyczne relacje z Uniwersytetu Warszawskiego, bo nie miałem odwagi zobaczyć krążących w intrenecie filmików, nie byłem w stanie tego zrozumieć. Według pierwszych relacji nikt albo niewielu widzących to studentów zachowało zimną krew i zadzwoniło na policję. Nikt nie próbował go obezwładnić, co oczywiście wymagałoby i odwagi, i doświadczenia. Jednak bierność jest widoczna.


Zdumiewa łatwość, z jaką ci sami ludzie najpierw nagrywają filmiki, potem je wrzucają, jak gdyby to była normalka do internetu, by chwalić się tym i wysyłać znajomym prześmiewcze sms-y. Jest o czym myśleć. Czy to nie jest m.in. widoczny aktualnie w realu efekt wirtualnych, ale ociekających brutalnością gier komputerowych, które dla młodego pokolenia są czymś tak zwykłym i bezosobowym jak dla starszych planszówka powiedzmy z grą w Chińczyka? Emocjonalne otępienie? Społeczna znieczulica? Sława, za której uzyskanie gotowi jesteśmy zapłacić każdą cenę? W której ludzkie życie jest życiem małej, nic nieznaczącej dla nas mrówki?


To samo działo się w Mławie, kiedy jak się okazało, zaginiona i poszukiwana 16-letnia Maja została zabita, a wcześniej bestialsko torturowana przez rówieśnika czy może grupę rówieśników…. Wymyślne,  długotrwałe i zaplanowane tortury przez polewanie kwasem – to sposób wzięty żywcem z  internetu albo sensacyjnych seriali na wielu platformach, bo nie w TV, gdzie w ten sposób karze się niewierne kobiety. Sprawca musiał żywić ogromną nienawiść wobec swojej ofiary i mieć upodobanie do sadyzmu, a być może przy tym był pod wpływem środków odurzających.


 
Teraz druga, ale wspólna dla wielu tych makabrycznych zbrodni płaszczyzna: profil sprawcy. W podręcznikach kryminalistyki jest żelazna pozycja jak tzw. dziecko z dobrego domu. Niby niczego tam nie brakuje, nacisk kładzie się raczej na wysokie wymagania intelektualne i standardy moralne, zwiedzanie świata, dobre ubrania… poza jednym – od dziecka brakuje tam normalnego kontaktu z rodzicami, którzy nie są tylko recenzentami i przełożonymi, ale przede wszystkim wzorem pewnych zachowań, drogowskazem i wsparciem w trudnych chwilach. Jeśli dodamy do tego wyścig szczurów w szkole czy potem na renomowanej uczelni, zabójczy dla wrażliwych mobbing, jaki rówieśnicy stosują wobec siebie w social mediach, to skutek w skrajnych przypadkach jest ten sam. Zaburzenia psychiczne prowadzące do izolacji, potem poprzez alienację, brak kontaktu z rówieśnikami, brak relacji także tych emocjonalnych i zaspokajania potrzeb seksualnych, a na końcu rosnąca frustracja i niekontrolowany wybuch agresji wymierzony w siebie, czyli samobójstwo, czego przypadków mamy w Polsce coraz więcej albo przeciw innej przypadkowej lub wybranej osobie – makabryczne zabójstwa, które opisuję. Nie ma przyjaźni, jest tylko współzawodnictwo. Ci, którym się udało, zasługują na wyszydzenie, a w skrajności na – tak jak w komputerowej grze – likwidację…
Rodzice albo tego nie zauważają, bo nie mają takiej wiedzy, albo nie rozmawiają, nie obserwują swojego dziecka, choć wydają krocie na jego „lepszy start”, albo w najlepszym razie oddają pociechę do psychologa. Gdy tam dostanie przepisane leki i terapię albo zostanie zakwalifikowany jako „autystyczny”, to niby wszystko jasne, bo dziś w każdej klasie jest kilka, jeśli nie kilkanaście osób z podobnymi schorzeniami.


Jeśli od najmłodszych lat dziecko ma być geniuszem we wszystkim, jest chowane pod presją jak hart przed startem w zawodach, a zarazem nikt nie uczy go życia we wspólnocie, w której każdy jest inny i każdemu należna jest uwaga i wsparcie, kiedy zamiast rozmowy czy nawet bójek na podwórku jest gra w zabijanie na ekranie, to temu nie podoła niemal nikt.


Jednak nie bez winy są też i media dziś tak bardzo nastawione na klikalność. Jak wiadomo tę gwarantuje tylko tania sensacja. Psychologowie ostrzegają o efekcie copycat, chodzi o to, że intensywna relacja medialna o brutalnych przestępstwach może wywoływać silne reakcje, pobudzać zaburzonych, skłonnych do przemocy ludzi. Przez kryminologów i innych badaczy społecznych dobrze opisane jest zjawisko inspirowania się zbrodniami opisanymi w literaturze czy mediach i chęci naśladowania sprawców. Bywa, że zbrodniarz staje się wręcz idolem dla jakiejś grupy.


Nie wylewajmy jednak dziecka z kąpielą. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, gdy dochodzi do drastycznych zbrodni. Ogólne milczenie może umożliwić zbrodniarzowi polowanie na kolejne ofiary. Trzeba znaleźć balans. Tylko musi na tym komuś zależeć, a na razie bardziej liczy się sława i rozgłos.


Wygląda na to, że zamordowana pracowniczka z kampusu była przypadkową ofiarą. Natomiast zabójca 16-letniej Mai doskonale ją znał. Czy te zbrodnie w jakiś sposób się różnią? Oczywiście że tak. Łączy je w jakiejś części emocjonalna ułomność sprawców, jak i nasza stopniowa obojętność. Jednak mamy wpływ, by to zmienić.