WywiadySól w oczach i włosach

Sól w oczach i włosach

Basia napisała: Polecę do Francji i popłynę w „Mixed Double Handed World Offshore Championship”.
Aby znieczulić ukłucie zazdrości, odpisałem: Może coś o tym napiszemy?
Zgodziła się i w głowie zaszumiała mi szanta grupy EKT Gdynia:
Wreszcie płynę, morska piana moczy mi twarz.
Rozwichrzone włosy pozdrawiają wiatr
Oh well. „Płynął” będę tylko przy biurku, ale lepszy rydz niż nic.
Z Barbarą Karpińską-Hopkins rozmawiał Jerzy Jacek Pilchowski.

BIO: Basia Karpińska to pasjonatka żeglarstwa, która od ponad 40 lat łączy swoje życie zawodowe z wodą. Przygodę rozpoczęła w Polsce jeszcze jako harcerka na jeziorze Wilczkowo. Po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych Basia zaczęła startować w międzynarodowych zawodach. W 2000 r. podczas Operacji Żagiel w Nowym Jorku miała okazję przepłynąć na Darze Młodzieży, co otworzyło jej drzwi do profesjonalnych regat oceanicznych. Od 2015 r. regularnie bierze udział w międzynarodowych zawodach, reprezentując USA, a w 2022 r. wystartowała także w mistrzostwach Europy, reprezentując Polskę.

Jak to się stało, że Kraków okazał się dla Ciebie zbyt mały i popłynęłaś w świat?

Kraków, mój kochany Kraków… Studia rehabilitacji na krakowskim AWF zaczęłam w przełomowym roku 1989,w czasach dużych zmian, za którymi nie nadążały prawo i legislatura. Zasiłki dla bezrobotnych we wczesnych latach 90. przewyższały miesięczne pensje świeżo upieczonych fizjoterapeutów.

Na uczelni pojawiła się amerykańska firma zapewniająca bezpłatne lekcje angielskiego i miesięczne stypendium do czasu ukończenia studiów w wysokości ówczesnej pensji mojego męża lekarza. Zbyt długo się nie zastanawialiśmy, choć zupełnie nie rozumieliśmy, co w praktyce oznaczał amerykański podatek dochodowy, system kredytowy czy wymiar pracy jako „salaried employee” (pracownik z nielimitowanym czasem pracy).

Przyjaciele podarowali mi podkoszulkę z napisem „I made my first million in Poland” (Tak, zarabiało się wtedy w Polsce miliony!), firma zapłaciła za bilet lotniczy w jedną stronę, a ja byłam dumna z dwóch nowych walizek, chwiejących się na maleńkich kółkach, gdy ciągnęłam je za sobą na podobnych do smyczy uchwytach. Ahoj, przygodo!

Basia na bukszprycie fot. Vladimir Kulinichenko

Opowiedz, jak przepłynęłaś pod żaglami „pierwszy milion mil morskich”?

Lato w 2000 r. było wyjątkowe. Odbywała się Operacja Żagiel, na której stawiły się największe żaglowce z całego świata. Między nimi Dar Młodzieży, Pogoria i Zjawa IV. Moje studia szły dobrze. Awansowałam w pracy, ale małżeństwo i zdrowie szwankowało. Cóż było robić? Czas uciec na morze! Udało mi się przepłynąć z NYC do Bostonu na Darze Młodzieży i zaczęłam pływać z polonijną załogą. Był to 40-stopowy, regatowy jacht typu Nelson/Marek. Jeden z kolegów pomógł znaleźć sponsora i pływaliśmy w regatach na wschodnim wybrzeżu USA. Niektóre z tych przyjaźni trwają do dzisiaj. Moim marzeniem było popłynąć w regatach oceanicznych Newport Bermuda Race, co udało się mi się osiągnąć w 2002 r. Otworzyło mi to drzwi    do wielu innych długodystansowych regat: Marblehead to Halifax Ocean Race, Caribbean 600 (dookoła 11 karaibskich wysp), Round the Island Race (dookoła Isle of Wight w Wielkiej Brytanii), a w 2015 r. Transatlantic i Fastnet Race. Zostałam też członkiem (członkostwo jest możliwe tylko w wyniku zaproszenia) New York Yacht Club (najstarszy klub żeglarski w USA i kolebka regat America’s Cup), co prowadziło do międzynarodowych kontaktów.

W 2019 r. zadzwonił telefon z zaproszeniem, żeby reprezentować USA w testowaniu nowej dyscypliny żeglarskiej: Mixed Offshore Doublehanded. To wymaga 48-60 godzin płynięcia non stop tylko w dwie osoby. Termin kolidował z konferencją Becker’s Healthcare na temat zarządzania służbą zdrowia, ale przy dobrej woli organizatorów konferencji mój wykład udało się przesunąć. Dzięki temu w latach 2019-2022 napływałam jeszcze trochę milionów na morzu Liguryjskim, Tyrreńskim i Adriatyckim. Teraz jestem już w Lorient we Francji, skąd będziemy startować w Mistrzostwach Świata w nowej dyscyplinie, która ma szansę być uznana za sport olimpijski!

Trening to też przygoda. Co ciekawego się dzieje?

Przylecieliśmy do Francji 10 dni przed startem, żeby zapoznać się z jachtem i akwenem oraz  zaaklimatyzować do lokalnego czasu. Te regaty są organizowane dzięki porozumieniu World Sailing (zarządzające sportem żeglarstwa na świecie), Royal Ocean Racing Club (renomowany klub brytyjski, którego misją jest żeglarstwo oceaniczne) i Yacht Club De France (najstarszy klub żeglarski we Francji). Tym razem wszystko będzie dla mnie nowe: typ jachtu, akwen i partner. Regaty będą się odbywały na nowym typie jachtu Sunfast 30 OD (one design), wyprodukowanego przez francuskie firmy Jeanneau i Multiplast. Będzie to dla nas duże wyzwanie, ponieważ nie ma ich jeszcze w USA. Nie jesteśmy więc z Sunfast 30 OD zaznajomieni tak jak załogi francuskie, belgijskie czy brytyjskie, które trenują na nich już od paru miesięcy. W lipcu okazało się, że mój partner nie będzie mógł uczestniczyć w regatach ze względów zdrowotnych i za zgodą
US Sailing zastąpi go Kevin Morgan. Kevin w 2000 r. brał udział w kampanii olimpijskiej na Laserze. Od tej pory pływał głównie w pełnych załogach i tak jak ja jest żeglarzem amatorskim. Aczkolwiek przepłynęłam Atlantyk w 2015 r. z Newport w USA do Cowes w Wielkiej Brytanii, Zatoka Biskajska to dla mnie i mojego partnera nowy akwen, który, jak wiemy, do spokojnych nie należy. Półka kontynentalna kończy się tam ok. 60 mil od brzegu, co powoduje spiętrzone, krótkie i ostre fale. Czy damy radę? Zobaczymy.

Basia trymuje żagle fot. Becca Hassel

Nadszedł wielki dzień i…

Do regat zaproszono 22 załogi z 16 krajów. Organizatorzy mieli do dyspozycji tylko 11 jachtów, format regat został zaplanowany jako trzy następujące po sobie biegi. Do trzeciego biegu, czyli finału, miało się zakwalifikować pięć najlepszych załóg z dwóch pierwszych biegów. Dzień rozpoczął się od informacji o pogodzie i prelekcją na temat bezpieczeństwa, jakiego koloru helikopter chciałbyś zamówić. Oczywiście żartuję. Odbyła się też prelekcja na temat systemu elektronicznego jachtu i omówiono Instrukcję Żeglugi. Następnie odbyło się losowanie łódek. Nam przypadł numer 11. Pogoda zmienną jest. Na łódkę weszliśmy w zacinającym zimnym deszczu i wietrze o sile 20-25 węzłów, w porywach do 30 (blisko 60 km/godz). W ciągu następnych trzech godzin sprawdzaliśmy stan techniczny jachtu, żagle, olinowanie, podłączyliśmy komputer i rozmawialiśmy po raz ostatni z meteorologiem. Wystartowaliśmy pod wiatr ze zarefowanym grotem, spodziewając się zmiany kierunku wiatru. Krótko po starcie objęliśmy prowadzenie. Pięknie było oglądać francuskich i belgijskich faworytów „w tylnym lusterku”, ale jak to w życiu bywa, raz na wozie, raz pod wozem. Skończyliśmy na 6 miejscu. Płynąć baksztagiem wahającym się od 24 do 32 węzłów to jazda bez trzymanki.

Mistrzostwa wygrała brytyjska załoga, a ja wzbogacona o nowe doświadczenia zaczynam już planować udział w następnych mistrzostwach świata w tej klasie. Odbędą  się one w Cowes w Wielkiej Brytanii we wrześniu 2025 r. Może pod amerykańską, a może pod polską banderą. Czas pokaże.

Basia Karpińska-Hopkins