FelietonGranica

Granica

Paweł Mateńczuk "NAVAL"
Paweł Mateńczuk "NAVAL"
służył w GROM-ie przez czternaście lat, podróżnik, pisarz

Wojna hybrydowa, o której w mediach było głośno od lat, z wirtualnego przekazu zmieniła się w realne, fizyczne zagrożenie, którego tragicznym apogeum była śmierć jednego z naszych żołnierzy. Jednak my jako Państwo, jako jego zbrojne ramię, nie mogliśmy odpowiadać zbrojnym atakiem, bo przecież nie ma wojny, możemy jedynie nadal stać zwarcie i się bronić.

Przyglądając się w styczniu tego roku żołnierzom służącym na granicy Polski i Białorusi w pewnym sensie miałem retrospekcję tego, w czym sam uczestniczyłem na wodach Zatoki Perskiej w 2002 r. Zanim trafiliśmy do Kuwejtu i rozpoczęliśmy działania MIO, czyli abordaży na statki przemycające ropę i uzbrojenie z i do Iraku, przeszliśmy gruntowne szkolenie na wodach naszego Bałtyku. Bałtyk zimą jaki jest, każdy wie – zimna woda, często sztormowa pogoda, temperatura poniżej zera. Statki i okręty, na które dokonywaliśmy ćwiczebnych abordaży, należały do tych dużych. Naszym sprzętem były ciężkie kamizelki kuloodporne, na które nakładało się taktyczne (wtedy nowość), ubrani byliśmy w ocieplacze i kombinezony wodoszczelne. Tak ćwicząc hartowaliśmy się do prawdziwego działania tam, gdzie i nocą panowała temperatura w granicach 20 stopni Celsjusza, tym razem powyżej zera.

Czyż prawdą nie jest, że idealnym rozwiązaniem taktycznym jest, by tak się szkolić, by ćwiczenie miało realne odzwierciedlenie później w boju? My takiego komfortu nie mieliśmy. Przed nami nikt tego typu działań w Polsce nie wykonywał, nie wspominając już o innym klimacie. Nie było się kogo dopytać, nie mogliśmy skorzystać z rad, ani podpatrzeć, jakiego sprzętu dodatkowego używa się w walce. Nasza wiedza była szczątkowa i zdobywana na własnych doświadczeniach, w imię zasady: „im więcej potu na poligonie, tym mniej krwi w boju”, a resztę ogarnie się na miejscu.

Nasi żołnierze szkolą się do działań wojennych, do pracy na bojowym sprzęcie, do ataku lub obrony z wykorzystaniem ostrej amunicji, która wystrzelona ma skutecznie zniszczyć sprzęt i neutralizować siłę żywą przeciwnika, ale „nadeszła granica”.

Gdy lądowaliśmy na lotnisku w Kuwejt City, świat nam się zapalił. Przywitała nas płyta lotniska rozżarzona do czerwoności. Wypływając na nocne operacie łodziami, często do ostatniej chwili przed wejściem do zadania byliśmy ubrani w same szorty, bo choć była to noc, to było gorąco. Nasz sprzęt musieliśmy „odchudzić”, modyfikując kamizelki kuloodporne tak, by bez zakładania kamizelek taktycznych można było mieć na nich zamocowane ładownice i inne oporządzenie. Co powiecie na żołnierza z piłą spalinową zamiast karabinu? Ta jest potrzebna do wycięcia w poszyciu statku otworów, by wejść na zamknięty od środka mostek… Naszej roboty, tam w Zatoce Perskiej uczyliśmy się praktycznie na „żywym organizmie”, taka nasza służba, taka była potrzeba chwili…

Granica polsko-białoruska od 2021 r. zmieniła się nie do poznania od stanu, jaki był wcześniej w tej gęstej i spokojnej puszczy. Kryzys migracyjny zmienił nie tylko Puszczę Białowieską, ale i zadania stojące już nie tylko przed Strażą Graniczną, ale i przed wojskiem, które szkoląc się i mając uzbrojenie do działań wojennych, musiało z dnia na dzień reagować jak funkcjonariusze, a nie jak żołnierze. Wojna hybrydowa, o której w mediach było głośno od lat, z wirtualnego przekazu zmieniła się w realne fizyczne zagrożenie, którego tragicznym apogeum była śmierć jednego z naszych żołnierzy. Jednak my jako Państwo, jako jego zbrojne ramię, nie mogliśmy odpowiadać zbrojnym atakiem, bo przecież nie ma wojny, możemy jedynie nadal stać zwarcie i bronić się.

Dziś żołnierze wyposażeni są między innymi w broń gładkolufową, uczą się technik i taktyk policyjnych, pas graniczny to system umocnień, a WZZ Podlasie to zgrupowanie podobne do tych z „misji” Irackich i Afgańskich, bo choć mieszka się w kontenerach i funkcjonuje w podwyższonym stanie gotowości bojowej, to nadal nie walczy… w ten tradycyjny sposób. Jestem daleki od dyskusji, „czy wojska nie marnotrawią swojego potencjału, chroniąc granicę”, która wybrzmiewa szczególnie, gdy służy tam „zmech”. To nasza granica i furta do naszego miejsca na ziemi. Żołnierz wykonuje to, co jest kwintesencją jego misji – stoi na straży. Z tych nowych, nieznanych, niesprawdzanych umiejętności wywiązujemy się wzorowo. Pokazujemy jak szybko potrafimy wykorzystać nasz potencjał, nabywane doświadczenie. Tak, jak wtedy my w 2002 r.

Czas i na nas. My jako społeczeństwo musimy zweryfikować swoje postrzeganie świata. Nasze wygodne życie w dobrobycie dziś może prysnąć jak bańka, bo pokój, z którym się ono wiąże, nie jest nam dany na zawsze. Chyba że się mylę i już nigdy, ale tak naprawdę nigdy nie będzie wojny. Jednak czy można jeszcze myśleć tylko w takich kategoriach, widząc, jak ktoś wymyślił i sprawił, że tylko w październiku 2021 r. podczas operacji „Śluza” białoruskie KGB zorganizowało 17,5 tys. prób przejść naszej granicy przez migrantów z Bliskiego Wschodu Afryki. Oby kolejnym razem nie poszedł dalej i oby nie doszedł do wniosku, że i ten obecny pokój powinien stać się przeszłością…