Ćwiczenia sztabowe „Zima-20” były szokiem dla najwyższego dowództwa naszej armii oraz kierownictwa politycznego kraju. Były one rodzajem gry wojennej z wykorzystaniem m.in. certyfikowanego przez NATO systemu symulacyjnego JTLS (Joint Theatre Level Simulation). Ich wyniki są niejawne, ale z przecieków medialnych wynika, że w konflikcie z Rosją polska armia poniosłaby sromotną klęskę.
Jak na początku 2021 r. informował „Super Express”, polska armia, której na dodatek wirtualnie przydzielono podczas ćwiczeń nawet sprzęt zamówiony (planowano wtedy zakup m.in. 20 wyrzutni HIMARS, dwóch baterii Patriot i samolotów F-35), ale jeszcze niedostarczony, w ciągu kilku dni zostałaby rozgromiona.
Wnioski z ćwiczeń „Zima-20” wydają się być podstawą sztabowych prac analitycznych, wyliczeń oraz symulacji. Musiały być wręcz gorączkowe, ponieważ rosło gwałtownie napięcie w związku z rosyjskimi planami agresji na Ukrainę. W nieco ponad rok opracowano projekt nowej ustawy „O obronie ojczyzny” (uchwalona niemal jednogłośnie 11 marca 2022 r.) reorganizującej system organizacji sił zbrojnych i w dużym stopniu obrony państwa. Równolegle trwały równie gorączkowe prace nad reformą sił zbrojnych, zwiększeniem ich liczby oraz przezbrojeniem na najnowocześniejszy sprzęt.
Wyniki tych prac zawarto w nowym Planie Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych (PMT) oraz dokumencie niejawnym „Model 2035”. Wydaje się, że oba dokumenty mają charakter otwarty, bowiem zmienia się gwałtownie otoczenie strategiczne Polski. Trwa wojna na Ukrainie oraz wojna hybrydowa przeciwko naszemu krajowi. Ponadto zamiary modernizacyjne i zakupowe są uzależnione od okoliczności, np. możliwości zakupowych.
Wielkie pieniądze na Plan PMT
Według Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych (PMT) na lata 2021-2035 na nowe uzbrojenie i wyposażenie dla żołnierzy Polska ma wydać aż 524 mld zł, chociaż mówi się o znacznie większych dodatkowych wydatkach poza PMT, dochodzących do 800 mld zł.
W 2023 r. Polska planuje przeznaczyć na obronę narodową 97,4 mld zł oraz dodatkowe środki na modernizację z funduszu wsparcia sił zbrojnych Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK). W przyszłym roku będzie to prawie 150 mld zł. To astronomiczna kwota. Będziemy wydawać na wojsko ponad 4 proc. PKB, co w demokratycznych krajach od zakończenia zimnej wojny zdarzało się niezwykle rzadko.
Rozwój organizacyjny sił zbrojnych będzie oparty na przygotowywanym w MON niejawnym dokumencie „Model 2035”, który został pod koniec października 2021 r. przedstawiony podczas odprawy kierownictwa MON i Sił Zbrojnych. Wiadomo, że dotyczy on utworzenia „na linii Wisły” dwóch kolejnych dywizji i precyzuje zakupy uzbrojenia, kreśląc zarys rozwoju polskiego wojska do 2035 r.
O ile wszystkie siły polityczne poparły ustawę z 11 marca 2022 r. o obronie ojczyzny, reformującą polskie siły zbrojne, a także projekty PiS wzmocnienia polskiej armii do 300 tys. żołnierzy, zwiększonych zakupów nowoczesnego uzbrojenia w miejsce oddawanego walczącej Ukrainie i odtwarzającego kompetencje obronne polskich sił zbrojnych, o tyle krytykowany jest sposób realizacji tych zamierzeń.
Kontrowersje w kwestii uzbrojenia
Przedstawiciele opozycji uważają, że kupujemy broń niezgodnie z wieloletnim planem modernizacji, niektóre rodzaje broni kupujemy w nadmiernych ilościach, część broni kupujemy bez przetargów w ramach „pilnej potrzeby operacyjnej” i bez korzyści dla polskiego przemysłu obronnego oraz gospodarki (bez offsetów). Do tego zakupy są nieprzejrzyste, bez kontroli społecznej (dawałyby ją przetargi), bez kontroli sejmowej Komisji Obrony Narodowej, realizowane w dużym stopniu pozabudżetowo. Krytykowana jest też koncepcja rozwoju sił zbrojnych bez uwzględnienia realiów demograficznych i gospodarczych. Proponowane jest rozłożenie działań na dłuższy okres i z rozłożeniem na lata ogromnych obciążeń finansowych budżetu państwa w celu ochrony społeczeństwa. W tym kontekście zarzuca się rządzącym, że przez większość podwójnej kadencji niewiele zrobili, a skumulowali działania przed końcem kadencji.
Rząd broni się potrzebą chwili z uwagi na rosnące zagrożenie wojenne naszego kraju, potrzebą odstraszania potencjalnego przeciwnika, a także ograniczoną podażą systemów obronnych na światowych rynkach w czasie, gdy wiele państw mocno zwiększa zakupy zbrojeniowe.
Prawdopodobnie z uwagi na kampanię wyborczą rząd nie podnosi kwestii zasadniczej, jak Polska ma wystawić ponad 300-tysięczną armię. Demografowie wskazują, że bez powrotu do obowiązkowej służby wojskowej (obowiązkowy pobór jest formalnie zawieszony) nowych jednostek wojskowych nie uda się skompletować. Nie będzie miał kto obsługiwać kupowanego nowoczesnego sprzętu. Do tego dochodzą braki kadry dowódczej podstawowego szczebla. Posiadane przez Polskę 200 tys. rezerwistów, do tego około 40-letnich i starszych, bo od 2009 r. nie było szkolenia poborowych, to żałośnie mało. Warto tu podać, że w 5,5-milionowej Finlandii siły zbrojne na czas pokoju liczą
21,5 tys., a na czas wojny 280 tys. żołnierzy (w rezerwie pozostaje ok. 900 tys. osób). Polska ma siedmiokrotnie więcej ludności…
Dywidenda post-zimnowojenna Wraz z napaścią Rosji na Ukrainę
24 lutego 2022 r. jak za cięciem topora skończył się dla większości państw Europy i świata czas naiwnego korzystania z tzw. dywidendy post-zimnowojennej. Od upadku i rozpadu Związku Sowieckiego, którego cezurą jest data samorozwiązania ZSRS przez jego Radę Najwyższą 26 grudnia 1992 r., główne państwa NATO takie jak USA, Wielka Brytania, Niemcy czy Włochy drastycznie ograniczały budżety obronne i liczebność sił zbrojnych. Mniej ulegały tej presji tylko niektóre państwa, jak Francja i Turcja. Każde z innego powodu. Francja kultywuje swoją odstraszającą samodzielność strategiczną jako światowe supermocarstwo, uznając (nie bez racji) własną broń jądrową, potężną 270-tysięczną armię i dużą marynarką z lotniskowcem za atrybuty mocarstwowości. Turcja konsekwentnie realizuje narodowe cele odbudowy pozycji mocarstwa regionalnego w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie. Ma drugą co do potęgi armię w NATO: 355 tys. świetnie wyposażonych i wyszkolonych żołnierzy, zbudowany od zera w ciągu ostatnich 20 lat znaczny i wszechstronny przemysł obronny (co ciekawe, powstał on przy walnej pomocy Korei Południowej).
Szanse rozwoju
W przypadku Polski „dywidenda post-zimnowojenna” oznaczała regres polskich sił zbrojnych, ograniczenie ich liczebności (zwłaszcza po zawieszeniu obowiązkowego poboru do wojska) i wstrzymanie inwestycji w ich rozwój. Szczególnie dotkliwa okazała się dla polskiego przemysłu obronnego, który mógł być przecież nadal rozwijany, zwłaszcza w działaniach proeksportowych. Takie nadzieje dawał offset po zakupie samolotów F-16 i licencji kołowych transporterów AMV Patria (w Polsce „Rosomak”) z 2003 r. Szanse dawały projekty międzynarodowe w ramach NATO i Unii Europejskiej, ale je ignorowano, pomimo zaproszeń np. do budowy samolotu F35 (przez co musimy więcej płacić za ich zakup), europejskiej korwety modułowej, do koncernów wielonarodowych jak MBDA czy Airbus. Mimo że przemysł obronny, zwłaszcza przemysł lotniczy, jest w wielu krajach motorem rozwoju nowych technologii oraz ma znaczący udział w niezwykle intratnym eksporcie – w Polsce nie dostrzegano jego wagi i strategicznego znaczenia. Wiele zakładów zbrojeniowych zlikwidowano (np. zakłady produkcji silników Wola), inne rozsprzedano, w tym cały świetnie rozwinięty przemysł lotniczy. Teraz pojawia się szansa wykorzystania jego potencjału do modernizacji i zwiększenia mocy produkcyjnych razem z przemysłem Korei Południowej, który potrzebuje mocy produkcyjnych bliżej gwałtownie rosnących rynków zbytu na terenie EMEA (Europa, Bliski Wschód i Afryka).
Złudne gwarancje bezpieczeństwa
W kręgach politycznych Unii Europejskiej i NATO panowało przekonanie, że zimna wojna skończyła się bezpowrotnie. Układ Warszawski i RWPG rozwiązały się. NATO, a w ślad za nim i Unia Europejska, rozszerzyły się na wschód o państwa postkomunistyczne. W podpisanym w Budapeszcie, w grudniu 1994 r. memorandum Rosja, USA i Wielka Brytania zobowiązały się gwarantować Ukrainie „integralność terytorialną i polityczną suwerenność”. Do memorandum i zawartych w nim „gwarancji” przyłączyli się inni stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ: Francja i Chiny. Wyobraźnia im nie podpowiedziała, że 20 lat później Rosja złamie to zobowiązanie i napadnie na Ukrainę.
Kardynalną „gwarancją bezpieczeństwa” w Europie miał stać się podpisany 27 maja 1997 r. Akt Stanowiący NATO–Rosja. Obie strony uznały w nim, że nie uważają się nawzajem za przeciwników. Zobowiązały się do współpracy oraz budowy trwałego i całkowitego pokoju na obszarze euroatlantyckim. Powołano do życia Stałą Wspólną Radę NATO–Rosja, która miała być platformą konsultacji, współpracy i porozumienia. NATO potwierdziło, że „nie ma żadnej intencji, planu ani powodu do rozmieszczania broni jądrowej na terytorium nowych członków”. Ponadto w trakcie rokowań zobowiązało się do nie stacjonowania na stałe w państwach nowych członków znacznych sił zbrojnych. Już po akcesji stało się to kością niezgody głównie z Polską, która w trakcie rokowań akcesyjnych (w których osobiście uczestniczyłem) domagała się stałego stacjonowania w Polsce „dwóch ciężkich dywizji USA”, które realnie wzmocniłyby obronę. Powołując się na uzgodnienia z Rosją, USA kategorycznie odmówiły.
Akt Stanowiący NATO–Rosja nadal obowiązuje pomimo agresji Rosji na Gruzję w 2008 r., agresji Rosji na Ukrainę w 2014 r., aneksji Krymu w 2015 r., aneksji ukraińskich obwodów: donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego w 2022 r., łamania porozumień kontroli zbrojeń i rozbrojeniowych. Ani na szczycie NATO w Madrycie w ubiegłym roku, ani na niedawnym Szczycie w Wilnie NATO nie zdecydowało się na unieważnienie go pomimo presji wielu państw sojuszu. Niemcy i Francja nadal widać liczą na powrót Rosji do normalnych relacji. Utrzymanie Aktu Stanowiącego dla USA, które mają decydujący głos, jest elementem ich globalnej polityki z uwzględnieniem polityki wobec Chin i relacji Rosja– Chiny.
Nic nie wskazuje na zmianę realizowanej konsekwentnie od lat polityki Rosji w kierunku odbudowy imperium, a także budowy „wielobiegunowego świata” razem z Chinami. Zręby tej polityki Putin nakreślił w czasie słynnego przemówienia podczas 43 Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium 8 lutego 2007 r. Uściślił i skonkretyzował ją w grudniu 2021 r. w nadal obowiązującym ultimatum, skierowanym do USA i NATO. Rosja domaga się w nim przywrócenia stanu z 1997 r., czyli sprzed rozszerzenia NATO o państwa Europy Środkowej i Wschodniej, w tym Polskę, powrotu Ukrainy do rosyjskiej strefy wypływów oraz demilitaryzację obszaru Europy Środkowo-Wschodniej w celu stworzenia swoistej „strefy buforowej”. Pokonana Ukraina byłaby w zamyśle Rosji pierwszym elementem postulowanej „strefy buforowej”. Niestety ultimatum Putina oraz wojna przeciwko Ukrainie są popierane przez większą część społeczeństwa rosyjskiego. Jest to stały czynnik sytuacji politycznej wewnątrz Rosji. Każda władza na Kremlu i po zakończeniu ery Putina, będzie musiała uwzględniać ten czynnik. To bardzo zły znak i wskazówka, że agresywna polityka Rosji wobec sąsiadów, w tym Polski, nie ulegnie zmianie.
Podatek wojenny
Dywidenda post-zimnowojenna w wyniku wzrostu napięć w świecie, w tym zwłaszcza wojny na Ukrainie bezpowrotnie się skończyła. Świat wydaje więcej na zbrojenia. Pojawił się w swoisty „podatek wojenny”. Sztokholmski Instytut Badań nad Pokojem SIPRI opublikował raport, z którego wynika, że ogółem w 2022 r. wydatki na zbrojenia wzrosły w Europie o 13%, najwięcej od zakończenia zimnej wojny, w tym Europa Środkowa i Zachodnia w 2022 r. wydały na armie 345 mld dol., o 30% więcej niż w 2013 roku. Liczba państw NATO, które osiągnęły cel wydatków 2 proc. na obronność, wzrosła z trzech w 2014 r. do siedmiu w ubiegłym roku. Jednak już teraz są kraje, które przeznaczają na ten cel znacznie więcej (np. Polska w tym roku 4%). Wśród krajów, które po inwazji Rosji na Ukrainę najbardziej zwiększyły budżety obronne, są państwa bałtyckie, skandynawskie i Europa Środkowo-Wschodnia. Absolutnym liderem jest Finlandia. Najbardziej wydatki na armię i uzbrojenie w Europie zwiększyły: Finlandia (wzrost o 36%), Litwa (wzrost o 27%), Szwecja (wzrost o 12%) i Polska (wzrost o 11% do 4% PKB).
Na przeciwległym biegunie są Francja, Niemcy oraz Wielka Brytania, która wręcz redukuje swoje siły zbrojne. Francja i Niemcy w ubiegłym roku w niewielkim tylko stopniu zwiększyły wydatki na wojsko, odpowiednio Francja o 0,6%, Niemcy o 2,3%. Ale kraje te należą do czołówki państw wydających najwięcej w liczbach bezwzględnych na zbrojenia. Przy gospodarce 5,5 razy większej od polskiej, wydatki Niemiec poniżej 2% PKB to i tak kilkakrotnie więcej niż wydaje Polska.
Według SIPRI globalne wydatki na zbrojenia wzrosły o 3,7% do ponad 2 bln dol. To największy wzrost od lat 60., kiedy instytut zaczął publikować raporty. Łącznie nowe zobowiązania obronne mają wygenerować dodatkowo każdego roku co najmniej ponad 200 mld dol. wydatków na ten cel na całym świecie. Przykłady: w ostatniej dekadzie budżety obronne Indii i ich adwersarza Pakistanu wzrosły realnie o około 50%; Japonia chce zwiększyć wydatki na obronę o dwie trzecie do 2027 r. (trzecia wielkość na świecie).
Budżet obronny Chin wzrósł realnie o około 75% w ciągu ostatnich 10 lat. Pekin chce zakończyć obecny program modernizacji sił zbrojnych do 2035 r., a na stulecie Chińskiej Republiki Ludowej w 2049 r. zamierza zostać najpotężniejszym militarnie państwem świata. Wydatki zbrojeniowe Chin w ubiegłym roku wzrosły realnie o 4,2% Mogły być znacznie wyższe, ponieważ podział chińskiego budżetu jest nieprzejrzysty.