Z Mariuszem Budrowskim, twórcą projektu Odmładzanie na surowo rozmawia Katarzyna Mazur.
W jakiej kondycji są dziś mężczyźni, tak w sferze fizycznej, jak i mentalnej? Postęp cywilizacyjny w radykalny sposób wpływa na męskie samopoczucie, na kondycję, wydolność i potencję?
Mężczyźni dostają bardzo proste komunikaty – żeby być zdrowi, mają ograniczyć spożycie alkoholu, tłustych pokarmów, robić regularnie badania. Tylko to jest jakaś namiastka działań. Absolutne minimum. Ostatnie 30 lat, czyli czas od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej, to okres niesamowitego rozwoju gospodarczego. Mężczyźni rzucili się w wir pracy, chcieli nadążyć za światem, poprawić jakość życia swojego i swoich bliskich. Dziś zbieramy tego plony – mężczyźni są wypaleni, zmęczeni. Statystyki są zatrważające. Prawdopodobnie nasze pokolenie będzie żyło krócej niż nasi rodzice. Po raz pierwszy w historii mówi się o tym, że rodzice będą chować swoje dzieci.
Skąd mężczyzna dzisiaj może czerpać wiedzę na temat tego, co jest dla niego dobre, co jest niedobre, co jest zdrowe, co mu przedłuży, ułatwi, uprzyjemni życie.
Jestem twórcą projektu Odmładzanie na surowo. Zajmujemy się profilaktyką zdrowia i to jest bardzo ważny element. Nie leczeniem objawów, a profilaktyką właśnie. Dzisiejsza medycyna czeka na moment, aż pacjent zachoruje. Wtedy włącza się farmakologię, chemię, zabiegi operacyjne. To nie jest żadne dbanie o zdrowie. Gdzie jest profilaktyka, która jest dużo tańsza? Gdzie edukacja, która na tę profilaktykę przygotuje? Powinno się ją zacząć już na etapie szkoły podstawowej. To w niej, na osobnym przedmiocie, powinniśmy uczyć się tego, w jaki sposób się odżywiać, co pić, jaką aktywność fizyczną uprawiać. Polska jest krajem, który rozwija się bardzo szybko pod względem ekonomicznym, ale brakuje nam dostępu do podstawowej, a jakże istotnej wiedzy. Wiele osób wychodzi ze szkoły, z różnych szkół, na różnym etapie i poziomie edukacji i nie mają pojęcia, co ze sobą zrobić, jak o siebie zadbać, jak przeżyć długie, szczęśliwe życie w zdrowym ciele. To jest zatrważające.
Założenie programu Odmładzanie na surowo kłóci się ze stereotypem, jeżeli chodzi o męskie odżywianie. W naszej kulturze przyjęło się, że mężczyzna powinien zjeść codziennie kawał mięsa. Pan propaguje jedzenie warzyw i owoców, na dodatek jeszcze surowych.
Ja nie jem mięsa zaledwie jedenaście lat. Też jestem z tego kręgu kulturowego. (śmiech) Pamiętam jednak, że kiedy zjadłem kawałek mięsa, to potrzebowałem położyć się na kanapie i odespać. To powinien być sygnał, że coś jest nie tak. Takie jedzenie mi nie służy, źle na mnie wpływa, obciąża mnie, zabiera mi energię. W tamtej świadomości, w której wtedy żyłem, nie docierało do mnie jednak, że mięso mi szkodzi. Ale tak na mnie, jak i na wielu mężczyzn działa kreowany wizerunek macho – faceta, który je dużo i tłusto, popija to piwem, i jest duży i silny jak drwal. To nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. To powoduje, że mężczyźni chorują. Nie potrafią zadbać o swoje zdrowie, bo to także jest mało męskie. Mężczyźni żyją średnio w Polsce 10 lat krócej niż kobiety. Trzeba się zastanowić, co się wydarzyło, że mamy do czynienia z taką sytuacją.
Spotkałam się z badaniami, które mówią o tym, że andropauza u mężczyzn coraz częściej występuje między 40 a 50 rokiem życia, a jeszcze 20-30 lat temu dotyczyła raczej mężczyzn powyżej 60 roku życia. To nie wygląda dobrze.
Myślę, że jest jeszcze gorzej, niż się pani wydaje. Piszą do mnie 30–35- latkowie, którzy mają problemy z erekcją. Jest to przede wszystkim spowodowane stylem jedzenia. Jemy bardzo wysokoprzetworzone pokarmy. Ja to nazywam paszą dla ludzi. To nie ma nic wspólnego z jedzeniem. Ma być szybko, ma być fast food do mikrofalówki. Masz zjeść w pięć minut i dalej lecieć do pracy. To wykańcza nasze ciało. Jesteś tym, co jesz. Jeśli zjadasz byle co, to jesteś byle czym. I to jest pierwsza sprawa. Druga sprawa to alkohol. Panuje przekonanie, że bez niego nie ma zabawy. Każdy film, który włączę, ma mnóstwo scen z piciem alkoholu. Jakby było to normą. Palenie papierosów trafiło odgórnie ustawowo na listę zakazanych używek, więc jest go już w przestrzeni medialnej mniej, choć nadal wielu Polaków, głównie mężczyzn, pali papierosy. Te czynniki, czyli przemysłowe jedzenie, duża ilość alkoholu, palenie papierosów powodują, że nasze ciało nie funkcjonuje poprawnie. Powstają problemy z krążeniem, a brak erekcji to jest właśnie przede wszystkim problem z poprawnym krążeniem krwi. Jeśli ktoś ma problemy z układem krwionośnym, będzie miał również problemy z erekcją. Bardzo często też zaburzenia erekcji są wynikiem stresu. W ostatnich latach wzmogły go jeszcze pandemia i wojna w Ukrainie. Wiele osób w ich wyniku straciło poczucie bezpieczeństwa. To jest największy problem, z jakim się aktualnie mierzymy. W naszym organizmie jest hormon, który nazywa się kortyzol. Wytwarzany jest przez nadnercza. W przeszłości służył do tego, żebyśmy mogli uciec od niebezpieczeństwa. Kortyzol jest nam potrzebny, żeby pobudzić wszystkie mechanizmy ucieczki, a z drugiej strony zatrzymać proces trawienia, proces rozmnażania. My mamy obecnie non stop podwyższony kortyzol, bo żyjemy w permanentnym stresie. Wiele osób z tego tytułu cierpi.
Co możemy zrobić?
Przede wszystkim powinniśmy wyłączyć się z tej stresującej sytuacji i wyjrzeć na zewnątrz, posłuchać ptaków, zobaczyć, że liście poruszają się na wietrze, tak jak się zawsze poruszały, że słońce rano wstało. Nawet jak jest schowane za chmurami, to jutro będzie widoczne czy pojutrze. Wtedy zobaczymy, że jednak na świecie jest wszystko tak, jak było, i to tylko my patrzymy w niewłaściwym kierunku.
Wielu z nas wydaje się, że takie odcięcie się nawet na 5 minut jest niemożliwe. Jesteśmy tak zajęci, tak zagonieni i tak zapracowani, że chwila na oddech to abstrakcja. Jak pracować nad tymi schematami w swojej głowie, żeby iść w kierunku tego work-life balance, tak promowanego w tej chwili przez pracodawców? Jak znaleźć swoją równowagę, która nam właśnie pozwoli na trochę lepsze samopoczucie?
Zacznijmy od higieny. Akurat w przypadku mężczyzn bardzo by się przydała. I nie jest to stereotyp. Mężczyźni tkwią w przekonaniu, że niewiele muszą robić, aby wyglądać świetnie. Kobiety natomiast godzinami tkwią zarówno w łazience, jak i u kosmetyczki, fryzjera czy dentysty (tak!) i to właśnie one są zdrowsze, bo przyglądają się swojemu ciału na bieżąco i reagują. Utarło się to po prostu jako typowo kobiece zachowanie.
A szkoda! Myślę, że gdyby mężczyźni zaczęli dbać o siebie troszeczkę bardziej, zaczęłoby im też zależeć na innych rzeczach. Niestety, wielu z nas z higieną jest na bakier. Zacząłbym od jamy ustnej. Mężczyźni bardzo często nie dbają o swoje zęby. Jeśli nie mamy zdrowych zębów, to możemy być pewni, że bakterie z jamy ustnej przedostaną się w głąb do organizmu. To będzie na nas bardzo niekorzystnie wpływać. Mamy w organizmie bakterie korzystne i niekorzystne, i te korzystne wytwarzają np. hormony, szczęścia takie jak serotonina. Wtedy czujemy się lepiej. Są i te niekorzystne… Jeśli zadbamy o jamę ustną i nie doprowadzimy do tego, żeby dostawały się do naszego ciała złe bakterie, to dobre bakterie wytworzą mnóstwo serotoniny w naszym organizmie i będziemy mogli się poczuć lepiej. Prosty mechanizm.
Następna sprawa to higiena osobista, czyli ogólnie rzecz biorąc „zadbanie o siebie”. Chodzi o to, żeby mężczyznom zależało bardziej. Bo w momencie, kiedy wchodzi się w taki rytm, że mi na niczym nie zależy, że muszę ciężko pracować, ważne, żebym tylko coś miał na talerzu i kufel piwa wieczorem, to zaczyna się równia pochyła. A przecież jak pojawi się higiena osobista, to również pojawi się zainteresowanie partnerki, czyli pojawi się następny czynnik, który będzie poprawiał psychikę mężczyzny. Bo kiedy mężczyzna zadba o siebie, to partnerka inaczej na niego spojrzy. Czyli: dbam o siebie, partnerka się mną interesuje, zaczyna pojawiać się libido, zaczynam jeszcze bardziej dbać o siebie i zaczynam się może np. zdrowiej odżywiać, może zaczynam więcej ćwiczyć, może faktycznie rezygnuję z alkoholu, może papierosy faktycznie nie są mi do niczego potrzebne, może, zamiast gapić się w telewizor, mogę pójść z partnerką na spacer? Na początek wystarczy mały krok.
Niczego nie da się zrobić z dnia na dzień. To jest praca, którą trzeba wykonać. I naprawdę można dzięki temu wyjść z najpoważniejszych problemów, jakie dotyczą dzisiaj nie tylko mężczyzn, ale w ogóle ludzkości.
A propos tej pracy, którą należy wykonać… Co musi zrobić młody mężczyzna, jeżeli świadomie chce prowadzić swoje życie tak, żeby mu się długo chciało i żeby długo mógł?
Na początek coś, o czym się bardzo mało mówi w kontekście męskiej seksualności – orgazm nie powinien być każdorazowo połączony z wytryskiem. Według nauki wschodu mamy określoną ilość nasienia na całe swoje życie i możemy się po prostu wystrzelać. A dzisiaj młodzi ludzie pozbywają się tego nasienia na lewo i prawo. Mój apel do młodych mężczyzn: ograniczcie liczbę wytrysków do minimum. To pozwoli wam przedłużyć męskość. Drugą ważną kwestią jest zrozumienie tego, co tak naprawdę jest naszym jedzeniem, co nas odżywia. Wiem, że to jest bardzo trudne.
Młodzi ludzie często śmieją się, że jak chcę coś przekąsić, kupuję jabłko, a oni idą do sklepu po snickersa. Z tym problemem można sobie poradzić tylko i wyłącznie edukując. Snickers, owszem, raz na jakiś czas, ale nie jako podstawa jedzenia. Hamburger, owszem, raz na jakiś czas, ale musi być połączony z warzywami, musimy też jeść dużo więcej owoców i naturalnego jedzenia. Trzecia kwestia to zadbanie o siebie nie tylko po to, żeby mieć wielką klatę i wielkie bicepsy, żeby się pokazywać na Instagramie, ale po prostu dla swojej własnej satysfakcji i swojej sprawności fizycznej. Dlatego zachęcam młodych ludzi, żeby robili pompki, przysiady w domu albo np. podciąganie na drążku. Dla przyjemności, satysfakcji, dobrego wyglądu. To trzy pierwsze kroki, które warto przedsięwziąć.