Gentleman w biznesieKielle Shaia: Ze Sri Lanki prosto do twojej filiżanki

Kielle Shaia: Ze Sri Lanki prosto do twojej filiżanki

Z Anitą Piesio i Marcinem Jakubowskim, twórcami marki Kielle Shaia, rozmawiała Katarzyna Mazur.

Jak to jest z herbatą? Dlaczego z takim rozmachem weszła do kultury picia niemal we wszystkich krajach na świecie?

Marcin Jakubowski: Życie jest piękne i warto o nie dbać. Każdego dnia wybierasz, czy zrobisz dla siebie coś dobrego. Czy zdrowo odżywisz swoje ciało, czy zainspirujesz swój umysł, czy ukoisz się pięknem i spokojem natury. Wybór jest prosty, wystarczy świadomość twoich prawdziwych potrzeb. Ważne są małe codzienne rytuały, które pozwalają zadbać o swoje „ja”, by zachować równowagę ciała, ducha i umysłu. Nieważne przy tym, czy będzie to filozofia zen, medycyna ajurwedyjska, slow life, medytacja, joga, work & life balance czy po prostu chwila odpoczynku, czas na refleksję. Zatem warto zadać sobie pytanie: „Co dobrego zrobię dziś dla siebie?”. Zrób sobie dobrą herbatę. A nawet więcej – zrób sobie najlepszą herbatę! Pyszną, aromatyczną, bezpieczną dla twojego zdrowia, tradycyjnie uprawianą na Sri Lance od wieków. Masz dziś ochotę na czarną, zieloną, owocową czy ziołową? Wsłuchaj się w swoje potrzeby, by zależnie od pory dnia, roku, nastroju czy kondycji dodać sobie energii bądź wyciszyć się, odżywić ciało i umysł, zadbać o urodę i samopoczucie. W herbatach Kielle Shaia zaklęta jest magia i medycyna – dlatego podróżują do nas z naprawdę odległego zakątka świata. Może właśnie dlatego herbata jest obecnie najbardziej popularnym napojem bezalkoholowym na świecie, oczywiście zaraz po wodzie.


Anita Piesio: Herbata jest z nami od tak dawna, że trudno sobie wyobrazić czasy, kiedy jej nie było, że można było jej nie pić. Jak głosi chińska legenda, pierwszy napar powstał przypadkowo – chińskiemu cesarzowi liście herbaty wpadły do naczynia z gorącą wodą. Było to około 2740 roku p.n.e. Przez wieki zmieniała formułę, w zależności od regionu świata inaczej ją parzono, inaczej podawano, odmiennie przyprawiano. To, co według mnie sprawiło, że jest tak popularna, to jej uniwersalność, dostępność, łatwość przyrządzania wedle uznania.

Dlaczego zdecydowaliście się na sprowadzenie do Polski nowej marki herbaty? Rynek nie jest już nasycony?

Marcin Jakubowski: Przede wszystkim chciałbym sprostować. Nie sprowadzamy gotowego produktu na nasz rynek. My go tworzymy. W Polsce powstają wszystkie projekty opakowań oraz cała identyfikacja wizualna marki Kielle Shaia, natomiast dobór odpowiednich gatunków herbat, ich mieszanki, aromaty oraz pakowanie finalnych produktów, odbywają się na Sri Lance. Nasz rynek nadal jest bardzo chłonny i otwarty na nowości. Uważam, że w segmencie produktów premium jest jeszcze wiele do zrobienia. Zmieniły się czasy, mamy wolny rynek, a co za tym idzie, wielu konsumentów ma dość zalewania nas bylejakością. Obecnie mamy do czynienia z coraz większą grupą tak zwanych świadomych konsumentów doceniających jakość i oryginalność produktów, czytających ze zrozumieniem etykiety na opakowaniach. Sam jako konsument zauważam te trendy, robiąc codziennie zakupy. To naprawdę cieszy i motywuje do dalszego działania i oczywiście utwierdza mnie w przekonaniu, że idziemy w dobrym kierunku. Chcemy jako społeczeństwo spożywać produkty jak najmniej przetworzone, pozbawione chemii i sztucznych dodatków. W Kielle Shaia od samego początku postawiliśmy sobie za cel bycie jak najbliżej natury i dostarczanie naszym klientom tylko naturalnych składników. Czerpiemy z bogactw tej magicznej wyspy, jaką jest Sri Lanka.

Anita Piesio: Dla mnie herbata od zawsze jest napojem numer jeden. Na swojej zawodowej ścieżce dotykałam różnych branż, szukając czegoś, co będzie bliskie mojemu sercu. Kiedy pojawiła się propozycja współtworzenia marki Kielle Shaia, nie miałam wątpliwości, że to jest to. Fascynuje mnie nie tylko sam produkt, choć jest wyjątkowy, ale i proces budowania marki od podstaw. To niezwykłe, jak nikomu nieznany brand z dnia na dzień zyskuje rozpoznawalność, wiernych konsumentów. Jesteśmy na początku swojej drogi, wiele przed nami i to jest ekscytujące.

fot.: Katarzyna Paskuda

Nie mogę nie zapytać o nazwę marki. Skąd się wzięła?

Marcin Jakubowski: Cieszę się, że padło to pytanie. To pierwsze i drugie imię żony producenta naszych herbat i naparów ziołowych. Podczas jednego z mniej oficjalnych spotkań z moim partnerem biznesowym na Sri Lance, miałem okazję poznać jego żonę, która na co dzień zajmuje się między innymi medycyną ajurwedyjską. Przedstawiła mi się właśnie jako Kielle Shaia. To były początki naszej współpracy i właśnie rozmyślaliśmy nad nazwą marki. Tak przyjemnie zabrzmiały dla mnie te słowa, że nawet przez chwilę się nie zastanawiałem i zaproponowałem, aby właśnie tak nazwać nasz brand. Pomyślałem sobie wówczas, że gdybym to ja był producentem i umieścił na opakowaniach imię bardzo bliskiej mi osoby, to dołożyłbym wszelkich starań, aby produkt i cała otoczka z nim związana, były dopieszczone w jak najdrobniejszych szczegółach. Poza tym sama nazwa wydała mi się dość intrygująca i chyba się nie pomyliłem, bo nawet panie w urzędzie, gdzie rejestrowałem naszą spółkę, pytały, co kryje się za tą tajemniczą nazwą. 


Anita Piesio: Dla mnie historia nazwy Kielle Shaia to historia pełna miłości. Dokładnie takie są nasze herbaty – wkładamy w nie wszystko, co najlepsze, co płynie prosto z serca natury. 

Co szczególnego ma Kielle Shaia, czego nie mają inne marki na rynku?

Marcin Jakubowski: To, co nas wyróżnia, to jakość i oryginalność produktów, ale nie tylko. Od upraw, przez proces przygotowania po zapakowanie, wszystko odbywa się na Sri Lance, tak, aby gotowy, oryginalny, cejloński produkt trafił bezpośrednio do naszego klienta. Dzięki temu z dumą możemy posługiwać się symbolem jakości „Lwa Cejlońskiego”, który nadawany jest przez państwowy urząd, tzw. Tea Board. Proszę pamiętać, że herbata to dobro narodowe Sri Lanki, dlatego eksport tego surowca jest tak skrupulatnie kontrolowany. Poza tym Kielle Shaia to nie kolejny globalny brand, który nie bierze pod uwagę regionalizacji poszczególnych grup konsumenckich. Bo przecież zupełnie różne upodobania w doborze tego surowca mają Turcy, Anglicy, Rosjanie czy Amerykanie. My, Polacy zajmujemy zaszczytne trzecie miejsce w Europie pod względem konsumpcji herbaty, zaraz po Anglikach i Irlandczykach, dlatego uważam, że zasługujemy na odpowiedni dobór mieszanek wysokiej jakości herbat i aromatów. Aby osiągnąć ten cel, posługiwaliśmy się licznymi badaniami konsumenckimi oraz przeprowadziliśmy wiele testów laboratoryjnych wraz z najlepszymi kiperami ze Sri Lanki. Jednak, tak jak wspomniałem, nie tylko herbaty nas wyróżniają, bo na Sri Lance, jak wiadomo, rośnie mnóstwo niepowtarzalnych roślin i owoców, które postanowiliśmy wykorzystać w naszych mieszankach, korzystając z bajecznej gamy smaków i prozdrowotnych właściwości. Cejlońskie skarby natury od tysiącleci wykorzystywane są w medycynie ajurwedyjskiej dla zdrowia, urody i długowieczności. Fascynujące efekty, jakie wnosi ta medycyna, odkrywana powoli przez świat Zachodu, zainspirowały nas do stworzenia unikalnych kompozycji naparów ziołowych. I tak powstała cała linia Wellness Kielle Shaia. Proces powstawania naparów funkcjonalnych był dla mnie niesamowitym doświadczeniem, ponieważ kompozycją oraz odpowiednim doborem składników zajęło się dwóch profesorów na co dzień zajmujących się medycyną ajurwedyjską. Mógłbym opowiadać o tym godzinami, ale to temat na odrębną rozmowę. Dodam tylko, że tak mnie zarazili miłością do natury, że postanowiłem też zrobić coś dobrego dla naszego środowiska – w efekcie czego do konfekcjonowania naszych produktów będziemy używać materiałów biodegradowalnych. Do linii Wellness, której mieszanki zapakowaliśmy w piramidki, zastosowaliśmy biodegradowalny japoński jedwab, dzięki czemu zużyty produkt w całości możemy wyrzucić do odpadów bio.


Anita Piesio: Marcin wspomniał o miłości do natury – mam świadomość, że mnóstwo firm nosi ją dziś na sztandarach. Dla nas jednak to nie jest puste hasło. Czerpiemy z niej garściami, równocześnie dbając o balans między tym, z czego korzystamy i tym, co do natury wnosimy.  

fot.: Katarzyna Paskuda

Skoro już przy naturze jesteśmy, Kielle Shaia płynie do Polski prosto ze Sri Lanki. Dlaczego właśnie ten region jest dostawcą najlepszych herbat?

To wypadkowa kilku czynników. Przede wszystkim jest to klimat, naprawdę idealny do uprawy herbaty. Chociaż zaczęło się od kawy. Jeszcze w XIX w. Cejlon był znany przede wszystkim z jej plantacji. Aż do czasu, gdy w latach 60. krzewy kawowe zniszczył grzyb Hemileia vastatrix. Niektórzy plantatorzy postanowili wówczas wykorzystać wyspiarski klimat. Odpowiednio zbilansowane opady i nasłonecznienie, chłodne noce i częste zamglenia okazały się idealne do uprawy herbacianych krzewów. Jednak prawdziwą sztuką uprawa herbaty stała się tu dzięki wyjątkowemu podejściu tubylców. Pielęgnacja i zbiory odbywają się według zasad kultywowanych na wyspie od samego początku. Podczas gdy na świecie coraz więcej upraw polega na masowym, maszynowym zbieraniu listków, mieszkańcy Sri Lanki są wierni tradycjom. Tu nadal cała praca wykonywana jest ręcznie. Ręczny zbiór to gwarancja zachowania nienaruszalności struktury listków, co oczywiście wpływa na jakość herbaty. Zbierane są tylko młode listki: dwa lub trzy z samego wierzchołka rośliny oraz jej pączek, co odpowiada za ich świeży, intensywny i wspaniały smak i aromat. Również kolejne procesy produkcji są przeprowadzane tak sprawnie, że listki nie mają szans utracenia swoich cennych właściwości. Bogactwo aromatów i smaków zdecydowanie zasłużyło sobie na światowe uznanie, którym niezmiennie się cieszy. Herbaty cejlońskie po prostu się wyróżniają – czarownym aromatem, uwodzicielskim smakiem i piękną barwą.

Marcin, jak wspominasz swoją pierwszą wizytę na Sri Lance? Co Cię najbardziej zafascynowało w procesie produkcji herbaty, która teraz trafia na nasze półki?

Oprócz fantastycznej pogody na Sri Lance panuje stała temperatura w granicach 30 stopni przez 365 dni w roku. To, co mnie urzekło, to bogactwo i różnorodność roślinności. Bajeczna Sri Lanka to prawdziwy raj, jeśli chodzi o endemiczną florę i bogactwo panujących tam ekosystemów. Niestety, jest to również wyspa wielu kontrastów, skrajnej biedy oraz nowoczesnych centrów biznesowo-handlowych. Skutki tragicznego tsunami z 2004 r. widać do dziś. Kolejną niesamowitą rzeczą, która mnie urzekła, to widok słoni w ich naturalnym środowisku. Te majestatyczne zwierzęta przeprawiające się przez rzekę i małe słoniątka bawiące i polewające się wodą to coś niesamowitego! Ten widok zostanie ze mną na zawsze. Dlatego wraz z moim partnerem biznesowym postanowiliśmy przekazywać 1% z naszych rocznych dochodów na jedyny na świecie sierociniec dla małych słoniątek, który znajduje się na Sri Lance. Wracając do herbaty, to nie do końca wierzyłem w tradycyjne metody zbioru listków, dopóki nie zacząłem uczestniczyć we wszystkich etapach produkcyjnych. Faktycznie listki herbat zrywane są ręcznie, głównie przez kobiety ze względu na ich delikatne i małe dłonie, dzięki czemu nie uszkadzają krzewów herbacianych. Jest to również spowodowane ukształtowaniem terenu, na który nie mają szans wjechać maszyny. Oczywiście, nowe technologie są używane podczas procesów produkcyjnych, ale to już w fabrykach, do których dostarczane są świeże listki herbaty.

Jaką herbatę sami na co dzień pijecie?

Marcin Jakubowski: Do śniadania zwykle piję Earl Greya, często dodając plasterek cytryny, a w ciągu dnia zaparzam sobie zielone herbaty: moje ulubione to z Soursoup i Avocado. Soursop to owoc, który poznałem na Sri Lance. Rzadko można go spotkać w Europie, ponieważ nawet w warunkach chłodniczych wytrzymuje i zachowuje swoją świeżość maksymalnie do dwóch tygodni. Odkryto, że flaszowiec miękkociernisty (taka jest polska nazwa tego owocu) ma właściwości przeciwzapalne, przeciwbólowe, zapobiega wrzodom, obniża poziom cukru i ciśnienia oraz zwalcza wirusy. Jednak soursop stał się najbardziej znany wtedy, gdy wykazano, że zawarte w niej składniki mogą zwalczać komórki nowotworowe oraz stres. Bardzo lubię też nasze napary ziołowe z linii Wellness. Ostatnim moim odkryciem jest napar Energetic. Tę herbatę często pijam rano, zastępując w ten sposób inny bardzo popularny napój stymulujący, jakim jest kawa. To doskonała alternatywa w szczególności dla osób, które z różnych powodów nie mogą zaczynać dnia od małej czarnej. Wyselekcjonowana mieszanka ziół oraz odpowiedni dobór składników zawsze działa na mnie kojąco. 

Anita Piesio: Ja dzień zaczynam od zielonej herbaty i na zielonej kończę. Mamy ich w swoim portfolio kilka, można wybierać w zależności od pory dnia i nastroju. Wspomniany przez Marcina soursop w zielonej herbacie ma niezwykły aromat, który pobudza zmysły, Avocado Green Tea wycisza umysł, Kiwi&Lemon Green Tea odświeża i dodaje energii, a Super Green Hill daje kopa na cały dzień.

Pielęgnacja i zbiory odbywają się według zasad kultywowanych na wyspie od samego początku. Podczas gdy na świecie coraz więcej upraw polega na masowym, maszynowym zbieraniu listków, mieszkańcy Sri Lanki są wierni tradycjom. Tu nadal cała praca wykonywana jest ręcznie. 

A jak ją parzycie? Rytuały z tym związane bywają magiczne.

Marcin Jakubowski: Przede wszystkim należy uświadomić sobie, jaka to wielka przyjemność! Kultury Dalekiego Wschodu rozwinęły rytuały parzenia herbat, doprowadzając go wręcz do mistycyzmu. Warto stworzyć sobie własny rytuał i cieszyć się chwilą wyciszenia i spokojnej precyzji. Sekret parzenia tkwi w trzech zmiennych: temperatura, gramatura i czas parzenia. Oprócz tego warto pamiętać o sprawdzonych patentach, np. o ogrzaniu naczynia do parzenia, co pozwala uzyskać pełniejszy aromat. Zatem po kolei: odmierzamy sobie liście herbaty w proporcji 1 g suszu na 100 g wody (mniej więcej, bo indywidualne preferencje też mają swoje prawa). Czarną herbatę zaparzamy 3 do 5 minut, zalewając herbaciane liście wodą o temperaturze 100°C. Nie powinno parzyć się jej dłużej niż pięć minut, gdyż wytrącą się związki taniny i teobromina, które negatywnie wpływają na przewód pokarmowy.
Zielona herbata wymaga parzenia do 3 minut w wodzie o temperaturze od 60°C do 80°C. W wyższej temperaturze herbata traci swoje właściwości i staje się po prostu gorzka. Natomiast warto wiedzieć, że przy odpowiednim parzeniu liście mogą być wykorzystane nawet trzykrotnie, nie tracąc jakości, aromatu i smaku. Co do parzenia, myślę, że każdy z nas celebruje własne rytuały. Niemniej na każdym opakowaniu Kielle Shaia umieszczona jest dokładna informacja o sposobie parzenia. Jakość produktu ma dla nas zasadnicze znaczenie i przykładamy do tego ogromną wagę, dlatego podpowiadamy naszym klientom, jak wydobyć i uzyskać najlepszy smak z naszych produktów.

Anita Piesio: A ja uwielbiam, kiedy ktoś podaje mi zaparzoną herbatę. (śmiech). Zdaję się na specjalistów, dlatego z przyjemnością wyszukuję miejsc, w których parzenie herbaty to rytuał. Jako osoba zabiegana, mama, osoba nieumiejąca wysiedzieć na miejscu, często nie zawsze mam jednak czas na celebrowanie, dlatego nie tylko nie neguję korzystania z herbat ekspresowych, ale wręcz byłam orędowniczką wprowadzenia ich do naszego sklepu. Wysoką jakość można utrzymać w każdej formule, jeśli tylko się chce. A Kielle Shaia z piramidki z japońskiego jedwabiu, podana w odpowiedniej porcelanie, smakuje wyśmienicie.

Którą z herbat Kielle Shaia polecilibyście prawdziwemu gentlemanowi?

Marcin Jakubowski: Prawdziwy gentleman sam wie, czego potrzebuje. To mężczyzna reprezentujący ponadprzeciętny standard życia i zachowania. Dlatego nie śmiem i nie pozwolę sobie narzucać czy sugerować prawdziwym gentlemanom jednego konkretnego produktu z naszego portfolio. Natomiast jestem pewien, że każdy z nich znajdzie w ofercie Kielle Shaia w naszym sklepie shop.kielleshaia.com coś dla siebie. My możemy polecić z czystym sumieniem każdą, bo każda jest wyjątkowa i niepowtarzalna.