Związki Angoli z Polską datują się od czasów walki tego kraju o niepodległość. Wzajemna sympatia i współpraca nadal trwa, o czym w rozmowie z Andrzejem Braiterem opowiada ambasador Angoli w Polsce Feliciano dos Santos.
Szanowny Panie Ambasadorze, wiem, że jest Pan również zawodowym wojskowym – ma pan stopień admirała. Czy bliżej Panu do wojskowości, czy do dyplomacji?
Dziękuję za to pytanie. Zdaję sobie sprawę, że w moim wypadku związek z dyplomacją nie jest oczywisty. Jako młody człowiek wstąpiłem do sił zbrojnych i tam przepracowałem ponad 30 lat. Mogę jednak powiedzieć, że pomogło mi to dostosować się do nowej roli. Dyscyplina wojskowa uczy nie tylko kontaktu z osobami umundurowanymi, nie kwestionującymi w żadnym wypadku poleceń swoich przełożonych. Uczy także, jak traktować ludzi, słuchać podwładnych, zachować elastyczność bez rezygnacji z rygoru. Moje wstąpienie na ścieżkę dyplomacji nie było osobistym wyborem. To okoliczności zmusiły mnie do podjęcia kolejnego wyzwania. Jako syn Angoli nigdy nie odwróciłem się od służby ojczyźnie. To dlatego zamierzam nadal działać w imieniu mego kraju jako dyplomata, a we właściwym czasie przekażę tę pałeczkę młodszym.
Kiedy zdecydował się Pan zostać oficerem zawodowym marynarki wojennej? Czy było to związane z walką o niepodległość Angoli, którą jej obywatele prowadzili od lat 60. ubiegłego wieku?
Wstąpiłem do sił zbrojnych dobrowolnie, chociaż wcześniej jeszcze jako licealista walczyłem w podziemiu z portugalskim kolonializmem. Dopiero później zaangażowałem się w walkę zbrojną, kiedy jeszcze nie było sformowanych oddziałów. Byliśmy tylko grupą partyzantów. Dopiero w 1975 roku zapisałem się na studia w Akademii Marynarki Wojennej na Kubie. Podczas ogłoszenia niepodległości Angoli jeszcze się w niej uczyłem. Prawie 75% terytorium Angoli było okupowane przez siły sprzeciwiające się ogłoszeniu niepodległości. Proszę sobie wyobrazić nastrój kogoś, kto musi się uczyć, kiedy prawie całe terytorium jego kraju znajduje się pod okupacją.
Mam wrażenie, że wiedza wśród starszego pokolenia Polaków o Angoli jest dość duża. Jak pan odbiera podejście Polaków do swojego kraju? Czy Pana zdaniem jesteśmy otwarci na relacje z Angolą?
Zgadzam się z Panem – starsze pokolenie Polaków interesowało się Angolą. Polska już od czasu walki o wyzwolenie wspierała nas stypendiami i inną pomocą. To powód, dla którego mój kraj zawsze będzie wam wdzięczny. Dziś stosunki są nadal pozytywne, co można było zaobserwować zwłaszcza podczas dużych delegacji, m.in. wizyt dwóch prezydentów Angoli w Polsce. To samo dało się zauważyć przy okazji wizyty naszych ministrów spraw zagranicznych i sekretarzy stanu. Jednak trzeba zrobić więcej i myślę, że jest to możliwe. Polska, będąc krajem Unii Europejskiej o silnej i rozwiniętej gospodarce, która przeszła od socjalizmu do gospodarki rynkowej, ma doświadczenie, z którego my także chcemy korzystać. Konieczne jest również, abyście z waszej strony zaczęli patrzeć na nasz kraj z większą ufnością, nie tylko jako źródło surowca, ale jako partnera, który lokalnie, przy waszym wsparciu, przekształca te surowce w dobra końcowe. W ten sposób zamierzamy zagwarantować miejsca pracy dla naszej ludności.
Pański kraj przechodzi przez proces głębokich przemian gospodarczych – urynkowienia gospodarki i prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw. Nowy prezydent dynamicznie rozpoczął reformy, otwierając kraj na inwestycje gospodarcze. Czy mógłby Pan przybliżyć te procesy naszym czytelnikom?
Po 14 latach walki o wyzwolenie mój kraj wszedł w wojnę domową o niszczycielskich skutkach. Ogromne pola uprawne przestały produkować rolnicze dobra. Aby uratować gospodarkę, uruchomiono przemysł wydobywczy. Tak właśnie przeszliśmy do produkcji i wykorzystania ropy i diamentów, chociaż w ziemi mamy inne minerały, takie jak żelazo, miedź, cynk, kobalt, metale rzadkie itp. Wszyscy jednak wiedzą, że przemysł naftowy ma bardzo zmienne ceny, ponieważ są one ustalane przez konsumentów, a nie przez producentów. W ten sposób ceny te zaczęły spadać, co zdusiło kierunek, w którym podążała gospodarka Angoli. Niestety, produkcja surowców została również zmniejszona z powodu braku nowych inwestycji. Na szczęście, po zaprzysiężeniu prezydenta João Manuela Gonçalves Lourenço, podejmowane są wysiłki na rzecz odwrócenia obecnej sytuacji. Hasłem przewodnim jest dywersyfikacja gospodarki, unikanie monoprodukcji. W ten sposób miliony hektarów udostępniono przedsiębiorcom, krajowym i zagranicznym, którzy chcą zainwestować w Angoli. Ponadto oferujemy zwolnienie z podatków i innych świadczeń na rzecz państwa oraz zachęty dla tych, którzy chcą inwestować.
W przeszłości wielu młodych obywateli Pana kraju kształciło się w Polsce. Czy dalej się tak dzieje? Czy istnieje zainteresowanie studiami w Polsce?
Tak, wielu młodych Angolczyków ukończyło studia w Polsce. Tak jak w moim wypadku, dzieje się to od czasów wojny wyzwoleńczej. W okresie po odzyskaniu niepodległości liczba absolwentów z Angoli w Polsce jest jeszcze większa i to od studiów licencjackich, magisterskich po doktoranckie. Angola pozostaje zainteresowana tym, aby jej młodzież kończyła studia w Polsce, priorytetowo traktuje studia licencjackie, oczywiście nie zaniedbując studiów magisterskich i doktoranckich.
Powracając do trudnej historii pańskiego kraju, który wybił się na niepodległość. Czy mógłby Pan przytoczyć jakiś interesujący epizod z okresu wojny o niepodległość, pokazujący narodowy wysiłek zbrojny?
Jest wiele trudnych sytuacji w kraju będącym w stanie wojny, ale jedna z najgorszych i najtrudniejszych miała miejsce wtedy, gdy rasistowskie siły zbrojne RPA najechały i zajęły nasz kraj. Nasze siły zbrojne tuż po zakończeniu wojny partyzanckiej nie były nawet ustrukturyzowane, tj. nie miały regularnej armii, podczas gdy siły południowoafrykańskie istniały od kilku lat i były rzeczywiście dobrze zorganizowane i wyposażone. Na szczęście dzięki kubańskiej pomocy międzynarodowej i naszemu ludowi udało nam się pokonać tak silnego i dobrze wyposażonego agresora. Po tej porażce i zgodnie z rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ agresorzy zostali zmuszeni do opuszczenia południowej Angoli, Namibia uzyskała niepodległość, Nelson Mandela został uwolniony, a apartheid został zlikwidowany.
Historia Republiki Angoli jako niepodległego państwa zaczyna się w 1975 roku. Czy mógłby Pan powiedzieć kilka słów na temat tego pierwszego okresu niepodległości i roli Angoli w polityce międzynarodowej?
Angola uzyskała niepodległość 11 listopada 1975 roku. Najciekawsze w tym dniu jest to, że w czasie proklamowania niepodległości wojska najemników z Zairu i kilku krajów europejskich (Portugalczycy, Anglicy) a także Argentyńczycy i Amerykanie najechały Angolę od północy, podczas gdy żołnierze RPA najechali nasz kraj z południa. Na placu, na którym proklamowano niepodległość, słychać było wystrzały z broni i armaty. Początkowy okres niepodległości był również trudny, ponieważ portugalski personel administracyjny i techniczny, który zarządzał krajem, porzucił go, co skutkowało brakiem lekarzy i personelu technicznego. Angolski personel był niewystarczający. Musieliśmy więc szukać specjalistów, opierając się na współpracy zagranicznej, która jednak wiązała się z ogromnymi kosztami.
Powracając do kwestii zawodowo-dyplomatycznych. Co zaważyło najsilniej na pańskiej decyzji podjęcia pracy w Polsce? Czy wpływ na Pana decyzję mieli przyjaciele, najbliższe otoczenie, a może małżonka?
Zostałem powołany do pracy w Polsce w wyniku decyzji wyższego szczebla. Myślę, że to dzięki temu, że dwukrotnie odwiedziłam ten piękny i ciekawy kraj. Jako oficerowi marynarki wojennej poszukującemu większej liczby okrętów dla floty Angoli, udało mi się dwa razy być w Gdańsku. W tym czasie mogłem docenić walkę Polaków o zmiany. Ruch społeczny „Solidarności” był wówczas bardzo silny.
Z jakich wzorców zagranicznych czerpie wasza współczesna szkoła dyplomacji?
Nowoczesna szkoła dyplomatyczna w moim kraju jest bardzo eklektyczna i coraz częściej uzyskuje pozytywne wyniki. Kontynuujemy też wysiłki mające na celu wyszkolenie i aktywizację młodych i bardziej doświadczonych dyplomatów. Mamy obecnie dobrych dyplomatów w organizacjach międzynarodowych, takich jak: Organizacja Narodów Zjednoczonych, Unia Afrykańska, Wspólnota Rozwoju Afryki Południowej, Wielkie Jeziora Afrykańskie, Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Środkowej, etc.
Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli (MPLA) rządzi w kraju od momentu uzyskania niepodległości. Czy jego pozycja polityczna w kraju jest nadal silna?
Pomimo sprawowania władzy od czasu uzyskania niepodległości MPLA jest nadal silna. Im bardziej opozycja jest zorganizowana, tym więcej trudności napotyka. Ze względu jednak na to, że jest partią najbardziej doświadczoną, zawsze udaje jej się znaleźć najlepsze sposoby na kontynuowanie wytyczonej linii politycznej. MPLA musiała przy tym dostosować się do nowych trendów demokratycznych.
Co warto zobaczyć w pańskim kraju? Co Pan by polecił polskim turystom już nie jako dyplomata czy admirał, ale po prostu gospodarz w swoim rodzinnym kraju?
Jako obywatel Angoli polecam odwiedzenie naszych plaż. Mamy 800 mil morskich wybrzeża z pięknymi i spokojnymi nadmorskimi zakątkami. W Luandzie, Bengueli, Cuanza Sul, Namibii, etc. Z drugiej strony w głębi kraju mamy wiele rzek, połaci ziemi na wschodzie, a także wspaniałą faunę i florę. Nasze morze obfituje w dobrej jakości ryby i owoce morza, które są również wykorzystywane na eksport. Wreszcie mamy naród angolski, tworzony przez serdecznych ludzi.
Na zakończenie naszego wywiadu chciałbym podkreślić troskę naszego rządu o stworzenie dobrego środowiska biznesowego. Zatem zapraszam wszystkich, którzy chcą odwiedzić nasz kraj: jesteśmy otwarci na zagraniczne inwestycje, ale chcemy przestać być zwykłym odbiorcą produktów końcowych. Chcemy produkować towary, które konsumujemy, a także je eksportować. Zapraszamy do partnerstwa w formie win-win zdolnego do instalacji fabryk w Angoli w celu między innymi obniżenia poziomu bezrobocia w naszym kraju.