Pia Skrzyszkowska to olimpijka z Tokio 2020, młodzieżowa mistrzyni Europy (2021), mistrzyni Europy na 100 m przez płotki oraz wicemistrzyni Europy w sztafecie 4 × 100 m (2022). Przed wrześniowymi mistrzostwami świata w Tokio opowiada Aidzie Belli o swoich przygotowaniach i oczekiwaniach w związku z tą imprezą, a także o tym, czy jest dobrym kierowcą, czy ma czas na coś innego niż sport oraz o dobrej kawie.
Fotografie: Bartosz Maciejewski, Make up: Martyna Regulska, Stylizacja: Ireneusz Korzeniewski/podziękowania dla 10DAYS STORE POLAND
Zanim porozmawiamy o sporcie, zapytam, skąd masz tak oryginalne imię?
Znam w sumie kilka historii od moich rodziców. Dlaczego akurat Pia? Zawsze myślałam, że to dlatego, że moja mama mieszkała przez rok we Włoszech, a tam to imię jest bardziej popularne niż u nas. Podobno też mój tata miał nauczycielkę języka angielskiego o tym imieniu. Możliwe, że obydwie historie z imieniem są prawdziwe. Jest jeszcze ostatnia rzecz: rodzice powiedzieli mi, że chcą mi dać imię wyjątkowe, takie które zostanie zapamiętane.
Tymczasem TY jesteś wyjątkowa i bardzo utalentowana. Wiesz, jakie jest dokładne znaczenie Twojego Imienia?
Pobożna.
Także odważna i uczciwa. Myślę, że chyba wszystkie te cechy do Ciebie bardzo pasują, a szczególnie odwaga, bo bieganie przez płotki wymaga niesamowitej odwagi.
Zdecydowanie, więc może wybór imienia rzeczywiście ma ogromne znaczenie i wpływa na całe nasze życie…
Skoro rozmawiamy o odwadze, zapytam Cię o Twoje ciche marzenie. Słyszałam, że bardzo chciałabyś się przejechać samochodem rajdowym z Mikołajem Marczykiem.
Lubię próbować nowych rzeczy, chociaż jestem troszeczkę przerażona szybszą jazdą. Chciałabym to przeżyć, poznać to uczucie, zwłaszcza z tak doświadczonym kierowcą.

Jeździsz szybko samochodem?
Jeżdżę przepisowo, raczej boję się szybkiej jazdy. Dla mnie ważne jest, żeby było bezpiecznie. Długo zajęło mi zrobienie prawa jazdy z uwagi na ciągłe wyjazdy i treningi, bo zrobiłam je rok temu, w wieku 23 lat. Teraz jazda sprawia mi dużo przyjemności i mnie odpręża. Szybkość na typowej drodze mnie w ogóle nie kręci.
Dużo podróżujesz. Musisz się przemieszczać sama, często na zgrupowania, na zawody, czy raczej macie to zorganizowane tak, że po prostu wsiadasz do busa i wiozą Cię z punktu A do punktu B?
Najczęściej jest to zorganizowane i głównie są to samoloty, bo większość czasu spędzam na zgrupowaniach czy zawodach za granicą. Jednak rzeczywiście jestem w ciągłych podróżach.
Masz jakąś chwilę na wakacje, czas dla siebie, że możesz odetchnąć od sportu?
Zawsze wybieram się na wakacje po sezonie letnim. Są to zazwyczaj 3-4 tygodnie daleko od sportu, daleko od lekkoatletyki. Próbuję różnych innych sportów czy aktywności. Od paru lat wybieram Azję jako kierunek wakacyjny, w tym roku również. Zastanę w Japonii po mistrzostwach świata. Bardzo się cieszę na to oderwanie i inną kulturę, a do tego w końcu spróbuję lokalnego – prawdziwego sushi, które kocham od dziecka. Co prawda po igrzyskach w Tokio próbowałam japońskiego sushi, ale jedynie takiego, które można było zamówić do wioski olimpijskiej z uwagi na pandemię, i to, że nie mogliśmy wychodzić z wioski. Wtedy to sushi mnie zaskoczyło, było takie… ciężko to opisać, mocno rybne, takie morskie. Chcę spróbować azjatyckiej, japońskiej kuchni, różnych ich słodyczy, bo są zupełnie inne niż u nas.
Generalnie spędzam wakacje aktywnie, nie leżę na plaży całymi dniami. Potrzebuję ciągle coś robić, poznawać kraj, w którym jestem i jego kulturę. To jest najlepszy dla mnie sposób, żeby po prostu na miesiąc odciąć się od sportu i potem wrócić z nową energią.

Wiemy, że lubisz smaczne jedzenie, że wybierasz nieoczywiste restauracje, ale też wiem, że uwielbiasz kawę. Czy wozisz ze sobą cały zestaw do przyrządzania kawy na zgrupowania?
Zazwyczaj jak wyjeżdżam na zawody czy zgrupowania, to szukam od razu najbliższej kawiarni w okolicy i raczej tam się wybieram raz dziennie na kawę. Jeżeli jest to miejsce, gdzie jesteśmy troszeczkę odcięci od świata, od miasta, wtedy zabieram ze sobą aeropress, żeby też mieć źródło kawy. Aż takim smakoszem nie jestem, żeby wyczuwać poszczególne nuty, ale jednak zależy mi, żeby pić dobrą kawę. W Australii na przykład zaskoczyło mnie to, że kawa na każdym rogu, gdziekolwiek się nie pójdzie, jest pyszna.
Americano czy cappuccino?
Flat white lub cortado.
Przejdźmy do tego, co aktualnie zabiera Ci najwięcej czasu. Bycie profesjonalną sportsmenką to jest podporządkowanie całego życia, także prywatnego. Jesteś bardzo młodą zawodniczką, a już dwukrotnie startowałaś w igrzyskach olimpijskich. Niedawno startowałaś się w Chorzowie podczas Diamentowej Ligi w Memoriale Kamili Skolimowskiej, i jak sama przyznałaś po biegu, ten start nie do końca Ci wyszedł. Czy to jeszcze nie był moment szczytu formy i szykujesz się na mistrzostwa świata?
Na pewno szykuję się na mistrzostwa świata, ale niestety cały ten rok jest ciężki o tyle, że wiem, że jestem przygotowana na lepsze wyniki. Chciałabym już to pokazać na zawodach, a od sezonu halowego po sezon letni na stadionie ciągle nie mogłam tego z siebie wydobyć. Podobnie było w styczniu. Jednak na mistrzostwach świata i na mistrzostwach Europy pokazałam najwyższą formę i pobiłam rekord Polski. Liczę, że w tym roku sytuacja będzie podobna i na mistrzostwa świata forma będzie najwyższa.
Wolisz sezon halowy i bieganie na 60 m, czy 100 m przez płotki jest Twoją koronna konkurencją?
Wybrałabym 100 m przez płotki. Na stadionie jest 100 m i 10 płotków, a w hali to tylko 5 płotków i 60 m. Hala jest przyjemna, bo jednak jest to krótszy dystans, mniej męczący i warunki atmosferyczne nigdy nie przeszkadzają. Jednak 100 m to jest mój docelowy dystans. Zazwyczaj korzystam z obydwu sezonów, startując tu i tu.
Jak radzisz sobie właśnie z sytuacjami, kiedy start nie do końca Ci wyjdzie? Masz tę przewagę, że Twoim trenerem jest tata, więc zakładam, że to na jego barkach spoczywa analiza biegów. Mimo że zdarza Ci się po biegu płakać, jednak jak mówisz w wywiadach, szybko wyrzucasz to z siebie i koncentrujesz się na nowych celach.
Niestety łez nie kontroluję. Może to jest dobre, bo właśnie dzięki temu wyrzucam emocje i i troszeczkę mogę odetchnąć. Tata pewnie jeszcze bardziej przeżywa niż ja. Zawsze mi pomoże, przytuli, a potem analizuje start, żeby powiedzieć mi, co nie zagrało, co powinnam poprawić. Mówi mi, co możemy zrobić, żeby kolejny raz było lepiej i podchodzę do kolejnego startu z czystą kartą i po prostu liczę, że będzie to dobry wynik.

Ty trochę jesteś skazana na sport. Twoja mama była świetną skoczkinią w dal, tata też biegał (był sprinterem), więc lekkoatletykę wyssałaś z mlekiem matki. Czy od samego początku byłaś szykowana przez swoich rodziców do tego, że będziesz sportowcem?
Tak, zawsze, ale nie zaczęłam od lekkiej atletyki. Znałam ją ze szkoły, ze sprawdzianów na 60 m, skoków itp. Zaczynałam od baletu, tańca, miałam też lekcje szermierki. Jednak w końcu mama przekonała mnie, żeby zapisać się do klubu lekkoatletycznego. Szczególnie zależało jej na skoku w dal. Ciągle myśli, że wrócę kiedyś do skoku w dal i pobiję jej rekord życiowy. Myślę, że to się nie wydarzy, bo jednak chyba za bardzo kocham płotki. I sprint – w tym siebie widzę. Kiedy zaczęłam trenować lekkoatletykę, tata był przeciwny, bo troszeczkę wątpił, że mogę reprezentować światowy poziom i że poświęcę na to bardzo dużo energii. Zmienił zdanie, gdy zobaczył moje pierwsze sukcesy, aż w końcu został moim trenerem. Teraz i mama, i tata, i cała rodzina jest zadowolona z tego, jaką drogę wybrałam.
Mówisz, że kochasz sprint, kochasz szybko biegać. Te słowa przypomniały mi Usaina Bolta, który mówi, że „ciężka praca zabija talent, jeśli talent nie pracuje wystarczająco ciężko”. Masz swoich idoli, których obserwujesz i którzy są dla Ciebie wzorem do naśladowania?
Nigdy nie miałam konkretnego idola. Oczywiście zawodowo obserwuję wszystkich z topu światowego w biegach. Kilka lat temu zaczęłam trenować w międzynarodowej grupie, gdzie trenuje Femke Bol, która jest niesamowita na 400 m przez płotki. Jeszcze parę lat temu patrzyłam na nią z wielkim podziwem. Nagle możemy być razem w grupie treningowej i to jest niesamowite i piękne jednocześnie. Dzięki temu ja też się otworzyłam na świat sportu. Znam już dużo ludzi, dużo sportowców, mistrzów olimpijskich, więc też wiem trochę, jak wygląda ich życie i mogę z nimi po prostu na co dzień porozmawiać, a nie tylko widzieć ich w telewizji czy social mediach.
Płotki to techniczna, bardzo wymagająca konkurencja. Jak byłam zawodniczką, to często też trenowałam na płotkach i gdy dobiegłam do płotka, po prostu się zatrzymywałam. Nie byłam w stanie przez niego przeskoczyć. Oglądam Twoje starty już od wielu lat i bardzo Ci kibicuję, ale zawsze się zastanawiam, o czym myślisz, gdy podnosisz nogę przed płotkiem.
Po kilku latach treningu to jest już nawyk. Jeżeli przed każdym płotkiem troszeczkę wyhamuję, to hamuję aż 10 razy na dystansie, bo mam 10 płotków do pokonania. Natomiast jeśli zrobię wszystko poprawnie, to się dziesięć razy napędzam. Myślenie o technice wcale nie wyszło mi na dobre. Jest to skomplikowane i wiem, że w sporcie czasami trzeba myśleć mniej i wtedy wychodzi lepiej na starcie. Po prostu robisz to, co umiesz. W płotkach trzeba być odważnym i po prostu iść na całość.
Masz jakieś rytuały czy swoje powtarzalne gesty, które wykonujesz przed startem?
Powiedziałabym, że nie, ale z jednej strony wiem, że jednak pewnie robię bardzo podobne rzeczy przed każdym startem, czyli mam jakąś rutynę w dniu startu i robię wszystko po kolei i mam wszystko rozpisane. Posiłek, rozgrzewka, call room, start.

Gdybyś miała teraz określić sobie cele, to raczej celujesz w to, żeby po prostu zajść jak najwyżej na wrześniowych mistrzostwach świata w Tokio (finał jest absolutnie w Twoim zasięgu), czy raczej chciałabyś pobić w końcu wieloletni rekord Polski Grażyny Rabsztyn?
Chciałabym pobić rekord Polski, ale na mistrzowskich imprezach liczy się miejsce i poziom. Nie wiem, jak będzie, czy do finału trzeba będzie pobić rekord Polski, czy wystarczy troszeczkę gorszy wynik. Liczy się kwalifikacja z etapu na etap. Finał jest jak najbardziej możliwy. Na pewno dobry wynik czy wynik w postaci rekordu Polski przybliżyłby mnie do tego i myślę, że gdybym zrobiła rekord Polski, to ten finał byłby pewny. Nie skupiam się jednak na tej liczbie i na tym wyniku, tylko na miejscu.
Pogadajmy teraz o pieniądzach. Są sporty, z których zawodnicy w Twoim wieku już nie muszą pracować, tylko odcinają kupony. Jak to jest w lekkiej atletyce?
Myślę, że jest coraz lepiej. Lekkoatletyka w Polsce staje się coraz bardziej popularna. Dopóki nie reprezentuje się światowego poziomu, jest ciężko, wtedy głównie trzeba opierać się o stypendia sportowe czy różnego rodzaju programy stypendialne. To jest bardzo pomocne. Też korzystałam z takich rzeczy. Dzięki temu właśnie mogłam wejść na ten poziom, na którym jestem teraz. Jednak wiem, że dyscypliny sportowe nie są sobie równe. Nie dorównujemy piłce nożnej, nie dorównujemy tenisowi. Nie chcę jednak narzekać, bo utrzymuję się tylko ze sportu.
Czyli nie ma obaw, że poza treningami musisz pracować jak Dawid Tomala (mistrz olimpijski w chodzie sportowym) przed igrzyskami w Tokio.
Nie muszę. Mamy wspaniałych sponsorów i źródła wsparcia. Mam nadzieję, że lekkoatletyka pójdzie w górę i będzie tylko lepiej.


