Jan Adamski od lat na swoim blogu opisuje sekrety męskiej elegancji. Michałowi Zielińskiemu mówi o tym, dlaczego wybiera klasykę i co ona dziś oznacza, dlaczego nigdy nie zobaczymy go w jeansach oraz o tym, dlaczego warto się przebierać i po co mężczyźnie marynarka.
Poznaliśmy się na wydarzeniu dla blogerów męskiej elegancji. Mam wrażenie, że dziś jesteś jednym z ostatnich, którzy nadal prowadzą bloga.
To prawda, blog to coś ulotnego i wielu z tych, którzy zaczynali dziesięć lat temu, już się tym nie zajmuje. Ja się jednak uchowałem. Może dlatego, że zacząłem w późniejszym wieku i po prostu bardzo lubię to robić. Uwielbiam kontakt z czytelnikami i sprawia mi to dużą radość.
Twój styl przez lata wydaje się bardzo spójny. Czy uważasz, że przetrwał próbę czasu?
Zawsze odnosiłem się do klasyki męskiej elegancji, a klasyka się nie zmienia – choć oczywiście są drobne niuanse. Dziesięć lat temu lubiłem mocne, intensywne kolory. Dziś stawiam raczej na stonowane barwy i subtelniejsze zestawienia, ale to nadal klasyczna elegancja.
Czy uważasz, że klasyczna elegancja przechodzi do sfery hobbystycznej?
Myślę, że już tam jest. Kiedyś mieliśmy Dzień bez Krawata. Dziś to już nie ma sensu – trzeba by raczej ustanowić Dzień z Krawatem.
Może moda zatoczy koło i wróci do klasyki?
Zawsze tak było – moda jest cykliczna. Być może i w tej sprawie tak będzie.
Jesteś niewolnikiem swojego stylu? Zobaczyć Cię w czymś innym niż garnitur i krawat to rzadkość.
Ja po prostu lubię się tak ubierać. Dobrze się czuję, kiedy mam na sobie garnitur i krawat. Oczywiście są sytuacje, kiedy ich nie noszę – na przykład podczas spacerów, a staram się dużo chodzić, bo to obecnie moja główna forma ruchu. W takich momentach nie zakładam eleganckiego stroju. Jednak kiedy wychodzę do ludzi i nie mam krawata, co też się czasem zdarza, to czuję się nieswojo. Lubię się elegancko ubrać i cieszę się z każdej okazji, gdy mogę to zrobić. Jutro jedziemy z żoną do Łodzi, do Teatru Wielkiego na koncert – właściwie balet. Obowiązuje strój wieczorowy, więc z przyjemnością się wystroję.

Czyli smoking?
Nie, nie aż tak. Organizatorzy określili, że obowiązuje strój biznesowy lub wieczorowy, więc to będzie elegancko, ale jednak nieformalnie.
Tak, żeby każdy mógł się w to wpisać.
Dokładnie. Choć domyślam się, jak to się skończy. Połowa, a może więcej, pojawi się ubrana byle jak. No, ale takie mamy czasy.
Za każdym razem, gdy jestem w teatrze, łapię się za głowę, widząc, jak bardzo formalny ubiór przestał być normą. Wydaje mi się, że strój to również wyraz szacunku dla drugiej strony.
Zgadzam się. Mam wrażenie, że dziś większość ludzi w ogóle nie przywiązuje wagi do stroju. Zanikł zwyczaj przebierania się w zależności od okazji. Kiedyś był inny strój do pracy, inny na wyjście wieczorem – do teatru, na randkę czy spotkanie. Dzisiaj ubieramy się rano i tak już zostaje do końca dnia – niezależnie od tego, czy po drodze mamy teatr, spotkanie biznesowe, czy nawet galę, na której odbieramy ważną nagrodę. I tak odbiera się ją w dżinsach i t-shircie.
Myślisz, że to się zmieni? Wrócą lepsze czasy?
Patrząc na największe światowe gale, takie jak Oscary czy Złote Globy, widać, że dress code również się rozluźnił. Kiedyś był bardzo sztywny, teraz dominuje efekt „szoku”. Jak facet przyjdzie w sukni z odkrytymi ramionami, to wszyscy są zachwyceni, jaki odważny!

Zaskakujące, zwłaszcza że mówimy o ogromnych pieniądzach wydawanych na te stylizacje, a czasem wyglądają one bardzo źle.
Tak, to rzeczywiście zaskakujące. Często widzimy smoking, w którym jest tyle błędów, że aż trudno uwierzyć, że to projekt znanej marki. Jednak ja nie wierzę, że to przypadek. To jest celowe. Chodzi o efekt zaskoczenia, może też o coś więcej, ale z pewnością nie jest to nieświadomość.
Może to robił jakiś stażysta?
To by oznaczało, że to był błąd. Myślę, że to są świadome działania – dokładnie zaplanowane.
Jak oceniasz sposób, w jaki ubierają się mężczyźni w Polsce?
Średnio – większość nie zwraca uwagi na to, co nosi. Widać to na ulicach. Niestety, mamy też mocno zakorzeniony wzorzec macho: silny, nieprzejmujący się niczym, a więc też nieprzywiązujący wagi do wyglądu, higieny czy dbania o siebie. Kto nie chce być macho? Każdy chce i to się powiela. Jednak nie jest aż tak źle – wielu mężczyzn interesuje się elegancją, chce dobrze wyglądać. Przykładem są studniówki. Wiem, jak dużym zainteresowaniem cieszyły się moje wpisy o tym, jak się ubrać na tę okazję. Jeden z nich miał ponad 170 tys. odsłon w jednym roku. Myślę, że wszystkie razem – na przestrzeni około 10 lat – miały już około miliona czytelników.

Czyli nie tylko uczniowie, ale też ich rodzice musieli do Ciebie trafiać.
Na pewno. Wpisy są obszerne, trudno przeczytać je za jednym razem. Wiele osób wracało do nich, żeby coś sobie przypomnieć albo upewnić się. Rodzice, znajomi – wszyscy chcieli doradzić. To się sumuje. Cieszę się, że młodzi mężczyźni chcą wyglądać elegancko w tym ważnym dniu. Choć ostatnio zauważyłem też wpływy mody celebryckiej. Niektórzy chcą zaszokować – i to robią. Pojawiły się białe garnitury – nie tropikalne smokingi, tylko klasyczne garnitury z białej tkaniny. To dla mnie zaskakujące, ale tak jest.
Może to zgodnie z powiedzeniem: „Teraz wchodzę ja, cały na biało”.
Jeszcze tylko brakuje białego konia!
Masz na blogu wpisy o stylu ślubnym?
Tak i to całkiem sporo. Doradzam klasykę – granatowy garnitur. Choć przypominam też o żakiecie – najbardziej eleganckim stroju ślubnym, o którym niestety mało kto pamięta.
Jak oceniasz styl panów młodych? Coraz częściej pojawiają się bez krawata.
Myślę, że będą tego żałować, patrząc na zdjęcia po latach. Teraz wydaje im się to nowoczesne i modne.
Unikasz jakichś elementów garderoby?
Nie mam koszul z krótkimi rękawami, nie noszę dżinsów. Wolę lniane koszule z podwiniętymi rękawami i chinosy – są ciekawsze i lepiej komponują się z marynarką.
Jaki element garderoby najbardziej kojarzy Ci się z byciem gentleman?
Marynarka – bez wątpienia. Została wymyślona, by poprawiać sylwetkę. Do tego koszula i krawat – to dla mnie kwintesencja klasycznego gentlemana.
