Taniec flamenco polega na rytmicznych uderzeniach obcasów, tańcu solistki lub tanecznym dialogu solistów przy akompaniamencie grających i śpiewających na żywo muzyków. Łączy w sobie śpiew, taniec i muzykę (znane jako cante, baile i toque).
Wywodzi się głównie z Andaluzji i regionów takich jak Murcja i Estremadura. Jest najbardziej reprezentatywną odmianą folkloru andaluzyjskiego i jedną z najsłynniejszych form wyrazu artystycznego.
Zadziwiające jest, jak wypływa, pasuje i wtapia się w tętniące życiem, gwarne i pełne ludzi wąskie uliczki Madrytu. Miasto swoje początki wywodzi jeszcze z czasów mauretańskich, z X w. Zdobyte przez króla kastylijskiego Alfonsa VI, prawa miejskie uzyskało w 1118 r., zostało stolicą Kastylii.
Prawdziwy rozwój nastąpił w połowie XVI w., kiedy król Alfons II podjął decyzję o przeniesieniu stolicy królestwa Hiszpanii tutaj, do Madrytu. Zwyciężyła centralna lokalizacja i położenie na przecięciu szlaków handlowych. Była to bardzo racjonalna decyzja. Z tych czasów pochodził Alcazar – na miejscu którego po pożarze zbudowano pałac królewski, stanowiący siedzibę króla Hiszpanii do dzisiaj oraz centralny punkt Mardytu.
Istniejąca obecnie i elektryzująca przepychem zabudowa miasta pochodzi z XIX i początków XX w. Samo miasto leży na wzgórzach, na wysokości około 670 m n.p.m. Ukształtowanie terenu spowodowało, iż ortogonalny, kwadratowy układ ulic miasta miejscami jest przełamany przez idące płynnie wraz z układem terenu arterie.
Niesamowite, przepiękne kamienice, tworzą ciągi wspaniałych pierzei ulicznych. Wrażenie robi zarówno bogactwo i okazałość budynków, jak też ich skala; masa i wielość zachowanej tkanki miejskiej. Podziwiać można kwartał za kwartałem, budynki, z których większość mogłaby stanowić w naszych warunkach perełki architektury. Widać tutaj pracę wielu pokoleń, budowanie dobrobytu przez wiele generacji. Mimo wojny domowej historia okazała się łaskawa dla tego miejsca.
Całość tkanki miejskiej jest uzupełniona takimi perełkami jak muzeum Prado, prawdziwa uczta dla konesera malarstwa czy fantastyczne parki i ogrody botaniczne…
Gdy włóczyłem się uliczkami, wciągałem nozdrzami atmosferę miejsca, przesiadywałem w niewielkich barach z tapas, przy lampce musującej CAVY, nie dawało mi spokoju i nurtowało minie jedno pytanie.
Na ile obserwowane i podziwiane przeze minie piękno miasta, miejsc i budynków powiązane jest z kolonialną historią Hiszpanii? Czy te piękne i wspaniałe fasady, okazałe budowle i szerokie ulice nie zostały zbudowane dzięki niewolniczej pracy i transferowi dóbr z krajów kolonialnych? Przed oczami stają mi na moment wyblakłe ulice Havany, gdzie swoje drugie, równie wspaniałe siedziby miały znamienite rody hiszpańskie.
Czy można oderwać tworzenie piękna od źródła bogactwa, które to piękno pozwala stworzyć?
Ocenę tego pytania utrudnia jeszcze upływający czas, przez który blaknie i zaciera się historia, z horyzontu znikają wydarzenia, pozostawiając tylko materialne dzieła człowieka.
Robiąc poranny jogging, wdycham wilgotne, podeszczowe powietrze miasta. Lubię w ten sposób obserwować, zwiedzać z innej perspektywy… Wschodzące słońce delikatnie oświetla kamienne, spatynowane mury pałacu królewskiego, rozświetla położone w parku poniżej korony drzew, pozostawiając mnie z miłym wspomnieniem, ale i z wewnętrzną rozterką.