Który młody mężczyzna nie porównuje się do bohaterów filmów sensacyjnych, takich jak James Bond czy Ethan Hunt z „Mission Impossible”?
W czasach mojej młodości narodowym wzorem szpiega był Hans Kloss. Dla oglądających kultowe filmy postacie grane przez przystojnych aktorów stają się często wzorem i obiektem marzeń. Który młody człowiek nie chciałby podróżować po świecie, wykonując zapierające dech w piersiach misje, wykradać tajemnice wrogich państw czy demonicznych organizacji przestępczych, jeździć drogimi samochodami, a dodatkowo być otoczonym przez rój pięknych kobiet? Mnie również praca oficera wywiadu kojarzyła się z takimi atrakcjami. Jako absolwent studiów prawniczych, specjalizujący się w prawie międzynarodowym, początkowo myślałem o pracy w MSZ. Jednak kiedy otrzymałem propozycję wstąpienia do wywiadu, nie zastanawiałem się długo, a powyższe argumenty znacząco wpłynęły na moją decyzję.
Roczne szkolenie w szkole wywiadu w Kiejkutach nie tylko nie zniechęciło mnie do przyszłej służby, ale zdecydowanie podniosło motywację. Ćwiczenia z obserwacją na ulicach kilku polskich miast, poznawanie tajników sprzętu do łączności wywiadowczej, realizowanie symulowanych rozmów operacyjnych i nauka języków obcych były jak wstęp do roli Bonda.
Późniejsze dwadzieścia kilka lat pracy w wywiadzie to oczywiście nie tylko realizacja dramatycznych operacji czy podróże po wielu krajach. Znaczną część czasu pracy spędzałem w centrali, gdyż każde działanie, każda operacja w terenie, musi być szczegółowo przygotowana. Prawdziwe realia pracy w wywiadzie – i to nie tylko polskim, ale w każdym – obejmują właśnie długie okresy pracy koncepcyjnej, w którą zaangażowane są całe zespoły, obejmujące specjalistów z różnych dziedzin operacyjnych. Tu obalam mit popkultury, gdyż żaden oficer nie wyznacza sobie zadań czy sposobów ich realizacji i nie działa według własnego widzimisię. W tym kontekście oglądanie przygód filmowych szpiegów można by kwitować ironicznym uśmiechem, gdyby nie to, że wszyscy wiemy, iż produkcje tego typu służą wyłącznie rozrywce, a nie dokumentowaniu prawdziwych realiów pracy wywiadowczej.
Emerytura w przypadku oficera wywiadu jest jak odłączenie zasilania i możliwości działania w sferach, w których toczyło się całe życie. Koniec z operacyjnymi wyzwaniami, tajemniczymi spotkaniami, podróżami i przyjęciami. Nagle ma się dużo czasu i brak trudnych zadań, powodujących, że wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Oczywiście nowe życie warunkowane jest tym, czy udało się zachować zdrowie, co po dwudziestu, trzydziestu latach ciężkiej i niebezpiecznej służby nie jest takie oczywiste. Nie każdy potrafi sobie poradzić z powstałą pustką i wrażeniem, że wszystko się skończyło. Mnie się udało, przede wszystkim dzięki żonie i córce oraz przekonaniu, że nie opadła żadna kurtyna, a po prostu wszedłem w kolejny etap życia. Ta pozytywna motywacja zachęciła mnie do zastanowienia się, co zrobić z wolnym czasem. Uświadomiłem sobie, że mam okazję, aby powrócić do młodzieńczych marzeń. Marzeń o pisaniu książek.
Oficer wywiadu właściwie całe życie spędza na pisaniu, co wyrabia zdolności w tej sferze. Od sporządzania służbowych dokumentów do pisania powieści jest już niedaleka droga, tym bardziej gdy dysponuje się ekskluzywną wiedzą operacyjną. Niecałe trzy lata temu spróbowałem i udało się. Wydawnictwo Czarna Owca zainteresowało się moimi propozycjami i podpisaliśmy umowę na wydanie od razu dwóch książek. W sierpniu 2023 r. ukazał się mój debiut: powieść szpiegowska „Partnerzy. Początek”, a w marcu bieżącego roku miała miejsce premiera „Doliny szpiegów”, której akcja toczy się w czasie II wojny światowej. W perspektywie najbliższych kilku miesięcy do księgarni trafi kontynuacja cyklu „Partnerzy” i zupełnie nowa, mocna powieść sensacyjno-szpiegowska, której fabułę umieściłem na Półwyspie Arabskim.
Nowy etap mojego życia nieoczekiwanie zyskał nową wartość, a ja, realizując swoje marzenie o pisaniu, czuję się spełniony i szczęśliwy, czego i Wam życzę.