MotoAuto marzeń Grzegorza Dudy

Auto marzeń Grzegorza Dudy

Grzegorz Duda
Grzegorz Duda
mechanik, kierowca rajdowy, prezenter telewizyjny

Kim jestem? Czuję się przede wszystkim mechanikiem i to od najmłodszych lat, bo wychowałem się w warsztacie mojego taty. To było moje podwórko i mój plac zabaw. Samochody i mechanika pozwoliły mi rozwijać skrzydła, wykorzystywać to, co daje los. Jestem też kierowcą wyścigowym, bo uprawiam rajdy i wyścigi od blisko 27 lat. Przez zupełny przypadek stałem się prezenterem telewizyjnym. Ktoś zauważył mnie w Motorsporcie i postanowił polecić mnie innym. Często jestem pytany, w jaki sposób znalazłem się w telewizji, na jakim castingu byłem. Odpowiadam przewrotnie, że ja się tam nie pchałem, ale kocham to, co robię i dziękuję wszystkim za szansę, którą mi dali.

Mój pierwszy Ford

Moim pierwszym motoryzacyjnym wspomnieniem był Ford Mustang w kolorze miedzianym. Samochód był robiony u mojego taty dla pewnego wojskowego zza granicy i rozbudził moje marzenia. Chociaż tata mi zakazywał, przyciągnąłem traktorem przed dom zezłomowany wrak i musiałem sam nad nim pracować. Po dwóch latach wyjechałem nowym, pięknym samochodem. Do dzisiaj dziękuję ojcu za to, że rozbudził we mnie miłość do motoryzacji. Nauczył mnie wszystkiego: blacharki, lakiernictwa, elektryki i budowania silnika.

Gdy skończyłem 17 lat i dostałem prawo jazdy, wyjechałem pięknym, sportowym, czerwonym Fordem Capri 28 ze skórzanym dachem. W gazecie zobaczyłem, jak wyglądają auta wyścigowe i tak przerobiłem mojego Forda. Byłem dumny. To było moje pierwsze motoryzacyjne marzenie, które się spełniło.

O czym marzył mały Grzegorz

Mały Grzegorz już w podstawówce marzył o tym, żeby budować samochody. Żeby je przerabiać, bo te widywane na co dzień nigdy go nie zadowalały. Po ulicach jeździły wtedy maluchy, polonezy, rzadko pojawiały się zachodnie marki. Jako mały chłopak spawałem z kawałków samochody i udawałem, że nimi jeżdżę. Marzyłem, żeby tworzyć samochody, nie naprawiać je, nie odnawiać… ale tworzyć.

Samochód marzeń

Moim największym marzeniem, związanym z motoryzacją, jest stworzyć własną markę samochodu. To się już małymi krokami spełnia i mam nadzieję, że w ciągu 2-3 lat świat zobaczy moje dzieło. Jak ma wyglądać samochód według Grzegorza Dudy? To oczywiście zlepek różnych znanych modeli, którym według mnie zawsze czegoś brakowało, z jakiegoś powodu nie były idealne. Teraz tworzę coś, co dla mnie osobiście – zaznaczam: dla mnie osobiście – będzie spełnieniem wszystkiego, czego od samochodu oczekuję. Nie auta jako narzędzia, którym się będę poruszał na co dzień, bo to jest zupełnie inna sprawa i inne marzenie.

Samochód marzeń ma być nie tylko środkiem transportu, ale czymś, co daje wygodę i sprawia ogromną przyjemność. Od momentu, kiedy na niego patrzymy, przez wejście, uruchomienie napędu, jazdę i wszystkie rzeczy, które się w nim w trasie dzieją.
Według mnie samochody to duże organizmy. Ze mnie się ludzie śmieją, że często gadam z samochodami. Nawet mnie nagrywali na zawodach, jak rozmawiam z moją rajdówką i ją całuję po zawodach. Siedząc w bolidzie mówię: „Trzymaj się, nie zrób mi krzywdy, bo ja ci też nie chcę zrobić”.


Auta dają mi bardzo dużo satysfakcji i przyjemności. One mnie słuchają, ja słucham ich, nie robię im krzywdy. Wiem, że to brzmi trochę dziwnie, ale podświadomy dialog, który uprawiam z samochodami, daje mi poczucie, że one są mi wdzięczne. Brzmi to, jakby Duda był wariatem? Może, ale to mój sposób wspólnego życia z nieożywioną materią, która umie być wdzięczna.