Ssanie po lewej, zapłon po prawej. Gaźnik można rozkręcić i naprawić samemu. Bagażnik pod maską, ale na tyle mały, że na wakacje przyda się przyczepka, a już na pewno bagażnik na dachu. Taki jest i był Fiat 126p. Maluch – symbol polskiej motoryzacji, młodości i nade wszystko wolności, teraz staje się też symbolem dobra. To małe auto otrzymało bowiem wielką misję w ramach Wielkiej Wyprawy Maluchów.
Projekt wymyśliliśmy we czterech – Sobiesław Zasada, Marcin Małysz (dziennikarz motoryzacyjny i wielki pasjonat Maluchów), Kajetan Kajetanowicz i ja. Postanowiliśmy zrobić coś wielkiego i ambitnego. Brakowało jednak ostatniego, najważniejszego składnika projektu – celu. Ponad trzy godziny pracowaliśmy, by go stworzyć. Postanowiliśmy, że Maluchy powinny pomóc maluchom. Dzieciom. Najmłodszym poszkodowanym w wypadkach drogowych.
Kultowe auto
Zacznijmy jednak od początku – od Maluchów, które do projektu wnoszą ważną symbolikę. Fiat 126p był podstawą rewolucji polskiej motoryzacji. Niemal każdy mógł go mieć, wszędzie dało się nim dojechać i mieściła się w nim cała rodzina. Dla mnie to również kultowe auto. Maluchem jeździłem na saksy do Niemiec, ciągnąc za nim przyczepkę, do której pakowaliśmy prowiant – 400 konserw. Spaliśmy obok auta, mocując do niego tkaninę spadochronową spinaczami do bielizny. Wsuwaliśmy pod to materace i tak Maluch stawał się naszym domem. Zimą natomiast wrzucałem na dach narty i ruszałem na treningi do Zakopanego.
Ten samochód w latach 70. i 80. pozwalał spełniać marzenia. Dlatego trudno się dziwić, że mamy w Polsce tak wielki sentyment do poczciwego „kaszlaka”. Zakochał się w nim nawet Tom Hanks, a także wielu miłośników motoryzacji z całego świata. Skoro więc to małe auto ma tak wielką moc, to aż się prosiło, by wyruszyć nim na wyprawę, która zapoczątkuje coś wielkiego. Żeby czynić dobro, potrzebni byli też… kierowcy!
Legendy motosportu
Wierzę, że siła inspiracji może zmieniać rzeczywistość na lepsze. Źródłem tej inspiracji są autorytety – osoby, które mogą dzielić się doświadczeniem, ale przede wszystkim być liderami dobra. Do tego grona bez dwóch zdań zaliczają się kierowcy rajdowi, czego dowodem jest Wielka Wyprawa Maluchów. Najważniejszymi postaciami stali się Sobiesław Zasada i Longin Bielak – żyjące legendy motosportu. Kiedy 4 lipca 2023 r. ruszaliśmy z Bielska-Białej do Monte Carlo, pierwszy z wymienionych miał 94 lata. Drugi 96. W sumie 190 lat! I to oni wyznaczali tempo całej kolumny przez kolejne 10 dni.
Tu warto nadmienić, że Sobiesław Zasada wygrywał rajdy, które współcześnie są wręcz niewyobrażalne. Na przykład 20 tys. km, pokonywane latem we Francji i Włoszech autami bez klimatyzacji, które musiały wspinać się na alpejskie przełęcze o wysokości ponad 3 tys. m n.p.m. Nic dziwnego, że „profesor” Sobiesław do dziś ma żelazną wytrzymałość. Podobnie jak inni liderzy Wyprawy: Janusz Szerla, Kajetan Kajetanowicz czy Bartosz Ostałowski.
Jeśli doliczymy do tej grupy twórców internetowych takich jak Remigiusz „Rezi” Wierzgoń, to rysuje nam się prawdziwa drużyna dobra, która Maluchami wyjeździła nie kilka tysięcy kilometrów, ale miliony złotych!
Mały Fiat – Wielka Misja
Już na długo przed startem zostało postanowione, że celem będzie pomoc najmłodszym ofiarom wypadków. Dzieciom, które nie wiedzą, czy ich rodzic jest piratem drogowym, lub czy prowadzi w sposób bezpieczny. Nie wiedzą i nie mają wpływu. Jednocześnie brakuje systemowej pomocy i programów prewencyjnych, mogących zapobiegać kolejnym wypadkom z udziałem najmłodszych.
Tu połączyły się wszystkie składowe: Maluchy, legendy motosportu i głęboka potrzeba czynienia dobra. Z początkiem lipca w 35 Maluchów pokonaliśmy ponad 4 tys. km. Celem na mapie było Monte Carlo. Celem w sercu – milion złotych. Dzięki zbiórce funduszy oraz aukcjom uzbieraliśmy nie jeden, ale dwa miliony, które w całości trafiły do Fundacji Polskiego Związku Motorowego oraz Fundacji Inter Cars.
To był jednak dopiero początek. Sobiesław Zasada i Longin Bielak powiedzieli, że chcą jechać jeszcze dalej, więc pojedziemy! A dokąd? To ogłosimy już niebawem. Dobra nie da się przeliczyć na kilometry, ale wierzę, że powiększając dystans wyprawy, znacząco zwiększymy skalę pomocy, którą razem niesiemy dzieciom.