Katarzyna Maciąg. Aktorka. Opowiada o pięknych stronach życia, zawodu i ciemnej stronie popularności oraz zaświadcza, dlaczego w naszym życiu tak ważni są przenikliwi i życzliwi ludzie.
MĘŻCZYŹNI
Jako mała dziewczynka bardzo lubiłam wszystkich swoich kolegów, tak zwane zadawanie się z nimi sprawiało mi frajdę. Na studiach również. Nić porozumienia między nami była zdecydowanie mocniejsza niż ta, która łączyła mnie z dziewczynami, choć etap „koleżanki są świetne” też miałam. Dziś po równo rozkładam swoją sympatię, ale uważam, że praca z mężczyznami jest pozbawiona rywalizacji i tym cenniejsza. Kobiety wciąż, niestety, się nie wspierają. Nie chodzi o to, że nigdy, ale bardzo rzadko.
Złe doświadczenia z mężczyznami też mam. Wykorzystują oni swoją pozycję. Na szczęście, kiedy padło na mnie, bardzo szybko potrafiłam to rozpoznać i automatycznie się wycofać. Wciąż mnie to szokuje.
SYN
Wychowując syna, niczego sobie nie założyłam. Jest żywą materią, osobowością, która zadziwia mnie na każdym kroku. A do tego to płeć przeciwna… Bardzo ciekawe doświadczenie! Chciałabym jedynie, żeby był szczęśliwy, znalazł w życiu coś, co go porwie, swoją pasję.
Mieszkam w Warszawie i mam świadomość, jak mało jest w niej przestrzeni dla dzieciństwa podobnego do mojego, kiedy wolność była namacalna na każdym kroku, na podwórku, w lesie i w sprawach wielkiej wagi, jak budowa widoczków z kwiatów czy wyplatanie wianków. Owszem, takie historie zdarzają się i dzisiaj, ale jako usystematyzowane zadania w przedszkolach. Dlatego będę musiała za tym podążać. Nie chciałabym jednak przebodźcowywać syna. Żadne zajęcia muzyki, plastyki, baletu, tańca, angielskiego, hiszpańskiego i włoskiego przed czwartym rokiem życia! (śmiech) Nie, nie wkręcę się w ten trwający w Warszawie trend, dopóki nie zobaczę, że coś go naprawdę zaciekawi. Człowiek sam musi odkryć, co go interesuje, to wyrabia mu charakter i siłę woli. Teraz jest jego czas dzieciństwa.
Nie przeczytałam żadnego poradnika o wychowywaniu dzieci, bo mnie to tylko i wyłącznie stresowało. Przepraszam wszystkie poradniki, ale nie byłam w stanie. Postanowiłam iść na żywioł. Choć moja starsza koleżanka aktorka powiedziała mi o ciekawej zasadzie, że do czwartego roku życia powinnam traktować go jak księcia. Po tym czasie jak niewolnika (śmiech), a po ukończeniu czternastu lat należy traktować go jak przyjaciela. „Mały” właśnie zaczyna etap niewolniczy, więc zacieram ręce. (śmiech)
To, że macierzyństwo bywa trudne i że jest się strasznie zmęczonym, jest oczywiście prawdą. Na tyle zajmującą, że utworzył się modny dziś trend narzekania na nie wśród celebrytek, aktorek czy innych popularnych kobiet. Ja w to nie wchodzę. Mam natomiast świadomość, że macierzyństwo może być bardzo trudne np. dla samotnych mam, które nie mają wsparcia. Mnie od początku wspierała rodzina, gdyż jak najszybciej postanowiłam wrócić do pracy.
Nie podążam za żadnymi falami opowieści, jak to jest z tym czy owym na jakiejkolwiek płaszczyźnie życia, czuję nieufność do takiego uzewnętrzniania się co do macierzyństwa. Choć raz jeszcze podkreślę, że bywa ciężko, ale są też i piękne strony nadzwyczaj trudnej roli matki.
Katarzyna Maciąg jest aktorką teatralną, filmową i telewizyjną. Debiutowała na trzecim roku studiów w spektaklu Gąska w Teatrze Śląskim, występowała m.in. na deskach Starego Teatru w Krakowie – Czekając na Turka Andrzeja Stasiuka czy w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku – Grupa Laokoona Tadeusza Różewicza. Jej debiutem filmowym był Korowód Jerzego Stuhra. Zagrała także główne role w filmach: Randka w ciemno, Weselna polka, Facet (nie) potrzebny od zaraz. Popularność przyniosła jej rola Basi Jasnyk w serialu TVN Teraz albo nigdy. Za rolę Miki w serialu TVP1 Głęboka woda otrzymała nominację w kategorii najlepsza aktorka na 52. edycji prestiżowego festiwalu produkcji TV w Monte Carlo.
KARIERA
Wiedziałam, kim chcę być już jako sześciolatka. Czułam, że aktorstwo to mój żywioł.
Chciałam być zauważona, wysłuchana i widziana. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego po drodze do dorosłości, podczas podejmowania dojrzałych decyzji przeszłam przez etap mat.-fiz.-u w szkole średniej i kilku lat germanistyki. Zatrzymałam się któregoś razu w auli Wydziału Neofilologii w Instytucie Germanistyki Uniwersytetu Warszawskiego, spojrzałam na wykładowcę oddalonego ode mnie na podium jakby o lata świetlne i… zmieniłam szkołę. Często też wracam pamięcią do dnia, kiedy na schodach liceum zatrzymała mnie moja polonistka pani Grażyna Ambroziewicz, pytając: „Kasiu, gdzie zdajesz na studia?”. Ja jej na to, że chyba na germanistykę. „Jaką germanistykę!? Idź do szkoły teatralnej!”. Czas jednak pokazał, że zajęło chwilę, zanim trafiłam do szkoły aktorskiej.
Kiedy przeprowadziłam się do Warszawy, oglądanie sztuk było dla mnie tym samym co dla innych kompulsywne oglądanie filmów: chodziłam do wszystkich teatrów i na wszystko. Teatr Rozmaitości, Ateneum, Narodowy, Dramatyczny, Opera Narodowa. Pragnęłam być po tej drugiej stronie. Trzeba było tylko przejść tę koszmarną drogę, jaką są egzaminy aktorskie (śmiech). A może trzeba było „aż” przejść? Byłam wówczas odważną osobą z pozytywnym nastawieniem do życia i miałam taki poziom pewności siebie, który popychał mnie do przodu…
Było warto. Niespodziewanie szybko, bo na trzecim roku „zaliczyłam” debiut teatralny, na czwartym filmowy. Dzięki temu ominął mnie etap, z którego nie zdawałam sobie wówczas sprawy, że młodzi aktorzy po szkołach teatralnych muszą się przedstawiać z imienia i nazwiska.
OPINIA PUBLICZNA
Musiałam się nauczyć, że nie każdemu podobam się jako aktorka.
Świat teatru i filmu, w którym funkcjonowałam, był dla mnie przejrzysty: recenzje, pochlebne lub nie, czytywałam w papierowych wydaniach gazet. Pierwsza taka pojawiła się po przedstawieniu w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Samo to wydarzenie, otwarcie prasówki, miało wtedy dla mnie niezwykłą wagę, czy napisali, co napisali, itd. Wokół tego, między innymi, kręcił się mój świat aż do momentu, kiedy zagrałam w serialu TVN „Teraz albo nigdy”. Wraz z główną rolą w tej produkcji zaczęły się czasy mojej popularności, wyrażania opinii na mój temat, niekontrolowanego słowotoku w internecie, brutalnej fazy, bijącej we mnie jako kobietę, człowieka. Niestety, rzadko kiedy chodziło o konstruktywną krytykę ról, które grałam.
Czy czytałam te opinie? Owszem, każdy na początku czyta. Dziś jestem jednak ponad to. Ot, ciemna strona popularności.
Dawnych czasów, kiedy można było o spektaklu porozmawiać wychodząc z teatru, wymieniać między sobą opinie, już nie doświadczę. Dyskusja w dużym stopniu przeniosła się do sieci. Jeśli zaś chodzi o nagrody, to owszem, wszelkie wyróżnienia w tym zawodzie są oczywiście miłe i budujące, ale uważam, że nagrody i nominacje dla aktorów i aktorek to wynik pracy całego zespołu. Aktorzy są elementem całości, gdzie na efekt końcowy pracuje wielu ludzi. Dlatego należy zachować do nich dystans i widzieć je przez pryzmat pracy zbiorowej.
POPULARNOŚĆ
Miałam czas zawstydzenia. Nie chodzi o to, że ktoś rozpoznawał mnie na ulicy. Chodzi o to, żeby zrozumieć swoją rolę. Na pytanie o wymarzoną rolę odpowiem, że nie mam takiej, ale dawno nie widziałam w kinie mocnej roli samotnej matki, a to bardzo istotny temat. Historii opowiedzianej nie tylko i wyłącznie w kolorach czarnowidztwa i depresyjnego nastroju, jak to u nas się na ogół dzieje, ale w optymistycznym i trochę komediowym tonie. Myślę, że to się może udać.
Katarzynę Maciąg można oglądać w październiku w Teatrze Capitol w premierowych spektaklach „Lumbago” (A slip of the disc, autor: John Graham) w reżyserii Olafa Lubaszenki i kostiumach autorstwa Tomasza Jacykowa. Aktorka w tej komedii gra rolę Sally, kobiety która pod nieobecność męża w towarzystwie kochanka doświadcza masy niekontrolowanych zdarzeń. Katarzyna Maciąg gra również regularnie w spektaklu „Akt równoległy” (spektakl Teatru Capitol, wystawiany na terenie całego kraju), a także w nowym spektaklu „Komedia z dreszczykiem” w reżyserii Magdaleny Wołłejko. W telewizji można ją oglądać w serialu „Pierwsza miłość”. Aktorka zagrała również w serialach niemieckich: „Masuren Krimi” oraz „Der Usedom Krimi”.