Z generałem dywizji rezerwy Jackiem Pszczołą, pilotem myśliwskim klasy mistrzowskiej, w czynnej służbie Inspektorem Sił Powietrznych w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych, a obecnie wiceprezesem Fundacji „Alioth” rozmawiał Robert Cheda.
Dostawy F-16 dla Ukrainy nie schodzą z czołówek mediów. Do jakich zadań są przeznaczone F-16?
Pierwszy prototyp F-16 wzbił się w powietrze w 1974 roku i po pięciu latach Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych wdrożyły samolot do służby. Jako pierwsze państwo na świecie F-16 użył bojowo Izrael, niszcząc w 1981 r. iracki reaktor atomowy. Maszyna została skonstruowana jako samolot wielozadaniowy z możliwością wykonywania zadań w relacji powietrze-powietrze i powietrze-ziemia. W zależności od charakteru wykonywanych zadań samolot może przenosić szeroki wachlarz uzbrojenia. Należy podkreślić, że pomimo tak długiego okresu użytkowania w siłach powietrznych wielu państw na świecie, konstrukcja F-16 podlega ciągłym modyfikacjom. Najnowsze wersje F-16, czyli Block 70-72 to tak zwana generacja 4+, dochodząca możliwościami do kolejnej generacji samolotów bojowych.
Według mediów Kraby, HIMARSY, pociski Storm Shadow miały przechylić wojnę na stronę Ukrainy. Nie przechyliły. Czy F-16 czeka taki sam los?
Ukraińcy latają na samolotach produkcji radzieckiej i amerykańskie maszyny będą przede wszystkim zmianą jakościową. Czy zmienią diametralnie przebieg wojny? Nie mówiłbym o tym w ten sposób, ale mogę powiedzieć, że F-16 będą dużym wzmocnieniem całych sił zbrojnych Ukrainy. Jeśli Ukraińcy potrafili przystosować sowieckie samoloty do przenoszenia zachodniego uzbrojenia z jego efektywnym użyciem, to proszę sobie wyobrazić, czego będzie mogło dokonać kilkadziesiąt F-16 pilotowanych przez ukraińskich pilotów? Przykładowo, wyobrażam sobie, że Ukraińcy będą w stanie zmienić układ sił na Morzu Czarnym, mając na swoim wyposażeniu pociski powietrze–woda Harpoon, przeznaczone do niszczenia okrętów przeciwnika.
Ponadto, według mnie będą w stanie skutecznie zaatakować, a w konsekwencji zniszczyć most krymski, przerywając główną arterię zaopatrzenia rosyjskich wojsk na półwyspie. Oczywiście Rosjanie zdają sobie sprawę z możliwości F-16 i na pewno będą przygotowani do wejścia tych maszyn do uzbrojenia Ukrainy. Wiedzą, jakimi parametrami lotno-technicznymi charakteryzują się F-16, i na pewno uwzględniają je w trakcie swojego szkolenia lotniczego. Oczywiście pozostaje pytanie, na które nie znam odpowiedzi, jakie uzbrojenie będzie dostarczone Ukraińcom razem z samolotami. To zależy od dotychczasowych użytkowników, a przede wszystkim Amerykanów, bo to oni w większości wytwarzają uzbrojenie dla F-16. Należy podkreślić, że różne typy pocisków i bomb były skutecznie używane przez F-16 w różnych konfliktach na świecie, ale nigdy w bezpośredniej walce z rosyjskimi pilotami latającymi na rosyjskich maszynach i całej sowieckiej maszynie wojennej. Osobiście umożliwiłbym Ukraińcom skorzystanie z całego arsenału środków bojowych przeznaczonych dla F-16.
Jak Pan ocenia potencjał ukraińskich pilotów?
Przeszli tzw. wschodnią szkołę latania i zastosowania bojowego. Spójrzmy na filmy z działań lotnictwa ukraińskiego w wojnie, które są dostępne w internecie. Przykładem pierwszym z brzegu wschodniej taktyki jest sposób, w jaki para samolotów wykonuje zadania w powietrzu. Piloci ukraińscy latają w bardzo ciasnych formacjach, blisko ziemi, żeby uniknąć wykrycia przez radar. Oglądając taki lot, myślę, że lotnik, który jest skrzydłowym, skupia się wyłącznie na utrzymaniu w polu widzenia dowódcy ugrupowania. Tymczasem według taktyki zachodniej dwa samoloty to formacja taktyczna stworzona po to, aby się nawzajem uzupełniać i chronić. Mówię o tym dlatego, że najważniejszym zadaniem podczas szkolenia na F-16 będzie zmiana mentalności ukraińskich pilotów. Tylko wówczas nauczą się w pełni wykorzystać jego możliwości. Choć jest to proces długotrwały i niełatwy, jednak zmiana myślenia pozwoli na stosowanie maszyny według zachodnich zasad. Tego nie da się zrobić w 3-4 miesiące. Oczywiście można skompensować szkolenie ze względu na toczącą się wojnę, jednak F-16 są bardzo skomplikowanymi maszynami. Czy ich użycie zadecyduje o wygranej Ukrainy? Pozostaję bardzo ostrożnym optymistą. F-16 jako platforma do przenoszenia uzbrojenia jest tylko jednym z wielu elementów systemu.
Mówiąc o systemie, mam na myśli między innymi: szkolenie personelu latającego, technicznego, nawigatorskiego, zabezpieczenie logistyczne. Dlatego w przypadku ukraińskich lotników będą musieli bardzo szybko zapomnieć o „wschodniej szkole”, i w jak najszybszym czasie nauczyć się zachodniej taktyki.
Ile czasu trwa pełny kurs na F-16? Czy po deklarowanych 6 miesiącach Ukraińcy będą w stanie efektywnie walczyć?
Opowiem o własnym doświadczeniu. Szkolenie lotnicze na F-16 ukończyłem w 2007 r. w Stanach Zjednoczonych. Przed wylotem do USA byłem w pełni wyszkolonym pilotem na sowieckich Mig-21. Szkolenie zostało poprzedzone kursem językowym, który obowiązkowo przejdą również ukraińscy piloci. Po przyswojeniu języka przeszedłem 6-miesięczny praktyczny kurs na samolocie T-38. Dopiero wówczas nastąpił finalny 12-miesięczny kurs na F-16. Szkolenie ukończyłem z uprawnieniami do dowodzenia ugrupowaniem 4 samolotów. Podstawowy etap – Basic Trening – trwał ok. 6 miesięcy. Po jego ukończeniu byłem wyszkolonym pilotem jako skrzydłowym formacji.
Następnie przeszedłem szkolenie w dowodzeniu parą samolotów i na końcu tzw. kluczem, czyli czterema samolotami. Zatem w kontekście szkolenia ukraińskich pilotów szkolenie podstawowe plus szkolenie w dowodzeniu formacjami będzie wymagało czasu, dlatego trudno będzie je zamknąć w sześć miesięcy. Oczywiście jest wojna i program szkolenia można skompresować, ale nie można przekroczyć granicy zdrowego rozsądku i za wszelką cenę wysłać w powietrze niedoszkolone załogi. Tak pilotowane F-16 za chwilę spadną, a utrata pilotów to nieodwracalna strata. Nowe samoloty można szybko wyprodukować w przeciwieństwie do martwego pilota, który przeszedł długie i kosztowne szkolenie. Dlatego jestem pewien, że zachodni instruktorzy, tak samo jak ukraińscy lotnicy dadzą z siebie wszystko i w pełni wyszkoleni będą efektywnie bronili przestrzeni powietrznej Ukrainy na F-16.
Jak Pan generał ocenia rosyjskie możliwości zwalczania F-16?
Można godzinami rozstrzygać, które samoloty są lepsze, a które gorsze. W Polsce, trenując i szkoląc się, uwzględniamy możliwości, uzbrojenie oraz taktykę działania rosyjskich samolotów bojowych. Jesteśmy dobrze przygotowani do skutecznego odparcia Rosjan, gdy zajdzie taka potrzeba. Wierzę, że ukraińskie lotnictwo wyposażone w F-16 i wyszkolone w ten sam sposób jak my, będzie skutecznie walczyć z rosyjską agresją w każdej domenie: powietrznej, lądowej czy też morskiej. Z drugiej strony współczesna wojna nie sprowadza się do sytuacji jak podczas II wojny światowej. Nie prowadzimy boju spotkaniowego na bliskich odległościach, czyli walki powietrznej. Po to są pociski dalekiego i średniego zasięgu, żeby niszczyć przeciwnika, nie widząc go wzrokowo, a jedynie na radarach pokładowych. Na pewno Rosjanie wiedzą, że samoloty ukraińskie będą miały takie systemy uzbrojenia, które będą zagrożeniem między innymi dla ich strategicznego lotnictwa bombowego, które z własnej przestrzeni powietrznej atakuje Ukrainę pociskami manewrującymi. Również na pewno zmieni się postrzeganie ukraińskich lotników. Rosjanie dostosują odpowiednio swoją taktykę i będzie im dużo trudniej walczyć z F-16. W kontekście lotnictwa myśliwskiego, możliwości, które daje ten samolot, ułatwi lotnikom ukraińskim atakowanie rosyjskiego lotnictwa, wyposażonego w całą gamę samolotów Su, zaczynając od Su-27, po Su-35. Ostatnią maszynę także zaliczamy do generacji 4+. Mimo tego zakładam, że rosyjscy piloci będą się pilnować, żeby unikać bezpośrednich spotkań z ukraińskimi F-16. Będą próbowali efektywnie użyć posiadanego uzbrojenia na dalszych odległościach. Podejrzewam również, że nasilą ataki na ukraińskie lotniska. Infrastruktura i logistyka to ważne cele dla strony rosyjskiej. Ich wyeliminowanie ma uniemożliwić operowanie samolotów F-16. Oceniam jednak, że lotniska wykorzystywane przez Ukraińców są dobrze chronione pod względem obrony przeciwlotniczej, ale z pewnością Rosjanie zintensyfikują działania, żeby takie obiekty dosłownie wyeliminować z użytku bojowego.
Jakie jest wyszkolenie rosyjskich pilotów?
Wojna trwa już półtora roku i każda ze stron konfliktu nabiera doświadczenia i się uczy. Rosjanie mają lotników, którzy zdobyli swoje doświadczenie nie tylko nad Ukrainą, ale także nad Syrią. W kontekście szkolenia lotniczego zaobserwowaliśmy w ciągu ostatnich kilku lat, że Rosjanie także zwiększyli swoje roczne normy nalotu szkoleniowego do wysokości 80÷100 godzin. Oczywiście odbiegają od norm natowskich, według których pilot Combat Ready musi wylatać minimum 180 godzin rocznie. Spędzenie takiej liczby godzin za sterami samolotu bojowego w skali rocznej daje pewność gotowości lotników do wykonywania zadań bojowych w czasie realnych działań bojowych.
Bez obsługi naziemnej, logistyki i remontów F-16 nie będzie sprawny. Czy Ukraina ma odpowiednie zaplecze?
Z pierwszą grupą pilotów będzie szkolony personel techniczny. Technicy ukraińscy nabędą odpowiednie umiejętności. W całym systemie szkolenia na F-16 to będzie najłatwiejsze zadanie. Jeżeli chodzi o zabezpieczenie naziemne lotnisk i utrzymanie samolotów w sprawności, jestem raczej pozytywnie nastawiony. Przy zachodnim wsparciu nie będzie z tym większego problemu. Ponieważ trwa wojna, strona ukraińska może otrzymać priorytet wsparcia logistycznego. Mam na myśli zaopatrzenie w części zamienne, jak też uzbrojenie samolotu F-16.
Dlaczego centrum szkolenia ukraińskich pilotów w Europie znalazło się w Rumunii? Polska ma pilotów instruktorów i doświadczenie we wspólnych działaniach z NATO.
Kiedy dowiedziałem się, że centrum szkoleniowe ma powstać w Rumunii, też zastanawiałem się, dlaczego nie Polska. Być może jednym z czynników był fakt, że graniczymy z Federacją Rosyjską i z Białorusią. Monitorujemy to, co dzieje się w ich przestrzeni powietrznej, a oni robią dokładnie to samo obserwując naszą. Z tego punktu widzenia Rumunia jest bezpieczniejszym miejscem do szkolenia lotników ukraińskich.
Oczywiście, patrząc czysto technicznie i zakładając wsparcie koalicjantów, mamy możliwości szkolenia Ukraińców w Polsce. Kolejnym powodem, według mnie, który mógł być uwzględniony w procesie wyboru Rumunii, jest modernizacja, jaką przechodzą obecnie nasze siły powietrzne. Co za tym idzie, przykładowo, lotnisko w Świdwinie przygotowuje się do przyjęcia F-35, a Mińsk Mazowiecki na koreańskie FA-50. Ponadto modernizujemy także lotnictwo wojsk lądowych. To nowe śmigłowce bojowe i wsparcia pola walki. Kupujemy całą gamę środków bezpilotowych od małych do dużych i dla tej całej gamy statków powietrznych potrzebujemy lotnisk i infrastruktury. Z tego też powodu nie mamy wolnego lotniska wojskowego, które moglibyśmy przeznaczyć na centrum szkoleniowe. Sami szukamy miejsca dla nowych statków powietrznych. Lekką ręką zlikwidowaliśmy pułki bojowe, to teraz ciężką ręką staramy się odzyskać tereny, które oddaliśmy. Dodatkowe lotniska trzeba przygotować do użytku, a to jest funkcja czasu i pieniędzy. Natomiast Rumuńskie Siły Powietrzne mają wolne moce przerobowe i posiadają bazy, w których mogą szkolić ukraińskich pilotów. Mówi się, że w przyszłości ośrodek ten zostanie przekształcony w permanentne centrum wyszkolenia NATO dla pilotów F-16. W takiej perspektywie szkoda, że jednak nie w Polsce, bo to my jesteśmy potentatem użytkowania F-16 w Europie Środkowej i Wschodniej. Mamy F-16 od 2006 r. i już dużo potrafimy na tym samolocie. Niejednokrotnie braliśmy udział w misjach Air Policing nad Bałtykiem, chroniąc naszych przyjaciół z Litwy, Łotwy i Estonii. Nasi piloci uczestniczyli również w misjach bojowych nad Irakiem, wykonując zadania rozpoznawcze na korzyść sił koalicyjnych. Misja trwała dwa lata i mogę powiedzieć, że uczestniczy w niej gros naszych pilotów F-16.