Z panią ambasador Słowenii Boženą Forštnarič Boroje rozmawiał redaktor naczelny czasopisma „Gentleman” Andrzej Braiter.
Chciałbym pogratulować Pani objęcia przez Słowenię prezydencji w Unii Europejskiej. Wszyscy jesteśmy pewni, że będzie to wielki sukces. Jakie są priorytety prezydencji Pani kraju w Unii?
Słowenia przejęła 1 lipca prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. To już drugi raz, kiedy ją sprawuje. Nasz sześciomiesięczny program prezydencji przebiega pod hasłem „Razem. Odporna. Europa”, co już daje wyobrażenie o tym, na czym powinna skupić się prezydencja. Ponieważ jednak jesteśmy już w połowie drogi, pozwolę sobie najpierw powiedzieć, że w tych trudnych pandemicznych czasach bardzo cieszymy się, że pierwsze trzy miesiące przebiegły pomyślnie i że wszystkie zaplanowane, nieformalne spotkania ministerialne odbyły się w Słowenii. Zgromadzenie wszystkich polityków nie tylko wirtualnie, ale także fizycznie, jest sporym osiągnięciem, a prowadzenie rozmów w cztery oczy to coś zupełnie innego niż spotkanie online.
Nasze priorytety zawierają się w czterech głównych punktach. Pierwszy z nich koncentruje się na odporności, odbudowie i autonomii strategicznej Unii Europejskiej. Uwzględnia opracowanie lub modernizację planów i instrumentów w celu wzmocnienia odporności na pandemie i ataki cybernetyczne. Mówi też o odbudowie gospodarczej po pandemii, która powinna opierać się na cyfrowej i ekologicznej transformacji.
Drugi priorytet koncentruje się na Konferencji w Sprawie Przyszłości Europy, która oficjalnie rozpoczęła się 9 maja 2021 r. i ma się zakończyć wiosną 2022 r. podczas francuskiej prezydencji Unii Europejskiej. W tym miejscu mogę dodać, że na początku września Słowenia zorganizowała jedno z naszych głównych wydarzeń na wysokim szczeblu, tak zwane Bled Strategic Forum. Dyskusja dotyczyła wielu kwestii związanych z przyszłością Europy, a także tego, jak ta przyszłość jest postrzegana przez kraje w naszym znamienitym sąsiedztwie. Wśród uczestniczących gości znalazł się również premier Polski Mateusz Morawiecki.
Naszym trzecim priorytetem jest unia europejskiego stylu życia, praworządności i równych kryteriów dla wszystkich. Czwartym natomiast jest postawienie w centrum uwagi wiarygodnej i bezpiecznej Unii Europejskiej, zdolnej do zapewnienia bezpieczeństwa i stabilności w swoim sąsiedztwie.
Mamy silne pragnienie wzmocnienia stosunków transatlantyckich, a także poświęcenia szczególnej uwagi krajom Bałkanów Zachodnich, ich przyszłości w Europie oraz wiarygodnej kontynuacji procesu rozszerzenia Unii Europejskiej. W tym celu 6 października Słowenia była gospodarzem szczytu UE-Bałkany Zachodnie, który dzięki deklaracji przyjętej w Brdo, potwierdził perspektywę UE dla tych krajów, jak również przekazał wiele innych pozytywnych sygnałów dla mieszkańców regionu, w tym plan inwestycyjny o łącznej wartości 30 mld euro. Mając to na uwadze, planujemy kolejny, grudniowy szczyt Partnerstwa Wschodniego Unii Europejskiej. Może on być bardzo interesujący, szczególnie dla Polski i krajów bałtyckich, z którymi tworzycie wspaniałe sąsiedztwo.
Planowane akty legislacyjne są na etapie przygotowań i dobrze rokują, więc mam nadzieję, że większość naszych działań przełoży się w końcu na coś, z czego będziemy bardzo zadowoleni.
Od 2007 roku Pani kraj jest również członkiem strefy euro. Czy mogłaby Pani wyliczyć korzyści, jakie ten fakt przynosi waszej gospodarce? Może chce Pani powiedzieć nam kilka słów o wadach i trudnościach z tym związanych?
Słowenia przystąpiła do Unii Europejskiej w tym samym czasie co Polska, w 2004 roku. Już wtedy rozpoczęła przygotowania do przyjęcia europejskiej waluty. Proces konwergencji w Słowenii przebiegał sprawnie i terminowo, dzięki czemu dołączyliśmy do strefy euro na początku 2007 roku jako pierwsze z tzw. nowych państw członkowskich UE. Powody, dla których Słowenia odniosła sukces w swoim planie wczesnego przyjęcia euro, przynajmniej według niektórych słoweńskich ekonomistów, to występujący nacisk na stabilność makroekonomiczną w całym okresie przygotowawczym, stopniowe podejście do reform gospodarczych w procesie transformacji, narodowe wsparcie dla projektu przyjęcia euro (polityczne, publiczne, jak również partnerów społecznych), jasne priorytety polityki gospodarczej i konkretna data docelowa przyjęcia euro.
To, co my wszyscy jako zwykli obywatele zaobserwowaliśmy na pierwszy rzut oka po przejściu z waluty krajowej tolar na euro, to niewielki wzrost cen. Na przykład, filiżanka kawy, która kosztowała wcześniej około 90 centów, po wprowadzeniu euro kosztuje nas około 1,20 euro. W przypadku niektórych produktów lub usług było to bardziej widoczne, w przypadku innych mniej, ale sytuacja dość szybko się ustabilizowała.
Powiedziałabym, że wprowadzenie euro przyniosło korzyści zarówno gospodarce jako całości, jak i konsumentom. Euro w Słowenii przyczynia się do większej konkurencyjności w wyniku bardziej porównywalnych cen w strefie euro oraz do stworzenia bardziej stabilnego środowiska dla całej gospodarki. Dla słoweńskich firm najbardziej oczywiste zmiany to wyeliminowanie ryzyka zmian kursów walutowych, niższe koszty transakcji, jednolity rynek kapitałowy, promowanie transakcji z krajami trzecimi, łatwiejsze porównywanie cen między krajami. Wszystko to jest ważne, ponieważ Słowenia ma stosunkowo niewielką, ale szybko rozwijającą się i zorientowaną ściśle na eksport, gospodarkę.
Prawdą jest jednak, że przynależność do wspólnego obszaru walutowego pozbawia Słowenię niektórych mechanizmów monetarnych, które są bardzo ważne dla kształtowania i dostosowywania krajowej polityki gospodarczej i finansowej (np. kryzys finansowy z 2008 roku), ale jednocześnie ogólne korzyści wynikające z posiadania euro są dla słoweńskiej gospodarki ewidentnie dużo większe niż straty z tego wynikające.
Jaką rolę widzi Pani dla swojego kraju, narodu i dla siebie w najbliższych latach?
To jest zawsze trudne, kiedy trzeba spojrzeć w przyszłość. Przed przystąpieniem do UE przeprowadziliśmy krajowe referendum konsultacyjne, które poparło prawie 90% wyborców. Wynik ten prawdziwie odzwierciedlał życzenie Słoweńców, którzy chcą być częścią wspólnej, europejskiej rodziny. I, jeśli mogę tak powiedzieć, to pragnienie jest nadal obecne i bardzo żywe, tak samo jak wtedy. Oczywiście, nie wszystko jest idealne, w prawdziwym świecie nigdy nie jest, ale powiedziałabym, że wszyscy jesteśmy wystarczająco dojrzali, aby zaakceptować to, iż jedynym sposobem, aby iść naprzód, jest wspólna praca, wspólne pokonywanie trudności, żebyśmy mogli wspólnie dzielić nasz sukces i szczęście.
Być może ostatnie dziesięć lat nie należało do najłatwiejszych dla UE. Mieliśmy do czynienia z kilkoma poważnymi sytuacjami kryzysowymi (kryzys finansowy i migracyjny, Brexit, sytuacja z Covid-19, kwestie środowiskowe). Dobrze byłoby jakoś to wszystko uporządkować, dokonując również poważnej autorefleksji, a może nawet samokrytyki, abyśmy wszyscy mogli bardziej skupić się na tym, co jest najważniejsze dla przyszłego europejskiego pokolenia, dla naszych dzieci. Kłócąc się i dzieląc, nie zajdziemy daleko. Słowenia nie jest tu wyjątkiem.
Patrząc na całą sytuację z Covid-19, trzeba powiedzieć, że w pewnym sensie był to i nadal jest dla nas dzwonek alarmowy. Istnieją na przykład pewne swobody i prawa, do których jesteśmy przyzwyczajeni w Europie, które są częścią nas, które są pewnym standardem i sposobem życia. Nie należy ich jednak traktować jako aksjomat. Powinniśmy zawsze je pielęgnować i dbać o nie, starać się, abyśmy mogli przekazać je następnym pokoleniom.
Z bardziej osobistych uwag, po pierwsze, nasza prezydencja unijna musi się zakończyć i będzie to, jestem już przekonana, bardzo udane zamknięcie. Potem będę miała więcej czasu na podróżowanie po Polsce i dalsze odkrywanie oraz cieszenie się waszym wspaniałym krajem, a także na spędzanie czasu z moją rodziną. W trakcie mojego pobytu w Polsce odwiedziłam wiele miejsc, ale w większości były to podróże służbowe, a to zupełnie co innego, niż kiedy nie jest się popędzanym. Wtedy można naprawdę w pełni cieszyć się nie tylko piękną przyrodą, ale także kuchnią czy polskim winem.
Jeśli chodzi o to, co chodzi mi po głowie, kiedy opuszczę dyplomatyczną placówkę w Polsce, czyli latem przyszłego roku, to chciałabym wziąć trochę wolnego czasu i spędzić go z moją rodziną. Zwłaszcza ostatni rok był dla nich dość wymagający i spędzenie czasu wspólnie dobrze by nam wszystkim zrobiło. Co do życia zawodowego, zobaczymy, nie mam jeszcze konkretnych planów, mój umysł pozostaje otwarty na wszystko, co życie mi zaoferuje.
Pani Ambasador, proszę nam opowiedzieć o historii swojego kraju, który leży na terytorium, gdzie granice były tak często przesuwane.
W tym roku Słowenia obchodzi 30-lecie niepodległości. Być może dla Polski lub innych krajów nie brzmi to imponująco, ale dla nas tak. 30 lat temu po raz pierwszy uzyskaliśmy państwową niepodległość. Wcześniej Słoweńcy zawsze byli częścią innych organizmów państwowych. Była to Socjalistyczna Federalna Republika Jugosławii, królestwo Jugosławii, monarchia Habsburgów, Święte Cesarstwo Rzymskie i tak dalej, aż po VIII i IX wiek.
Jeśli chodzi o Słoweńców jako naród, o zachowanie i kształtowanie naszej własnej tożsamości, to język słoweński, którym posługują się tylko 2 miliony ludzi, jest centrum i spoiwem, które pozwoliło nam żyć przez te wszystkie stulecia. Na przykład pierwsza książka wydana w języku słoweńskim ukazała się w 1550 roku. Był to katechizm autorstwa Primoža Trubara, a w 1583 roku wydano tłumaczenie Biblii. Był to czternasty przekład na świecie, zaraz po polskim z 1561 roku. Być może jednym z najlepszych przykładów tego, kim są Słoweńcy i za czym opowiadają się jako naród, są słowa słoweńskiego hymnu „Zdravljica” (Toast), napisanego przez naszego największego poetę France’a Prešerena w 1844 roku. „Zdravljica” jest jednym z niewielu niewojskowych hymnów, w którym podkreśla się więzi i przyjaźń między narodami, a prawdopodobnie najbardziej wymowną strofą wiersza jest ostatnia, która brzmi następująco:
Błogosławieństwo Boże nad wszystkimi narodami,
Które tęsknią i pracują dla tego jasnego dnia,
Gdy nad ziemskimi siedzibami
Żadna wojna, żaden spór nie będzie panował;
Które marzą, by ujrzeć,
Że wszyscy ludzie wolni
Nie będą już więcej wrogami, lecz sąsiadami.
Ale wróćmy jeszcze na chwilę do tych 30 lat. Tak, jako niepodległe państwo jesteśmy tutaj od 30 lat i mamy nadzieję, że jeszcze wiele przed nami. W ciągu tych 30 lat udało nam się wiele osiągnąć, ale jednocześnie trzeba nam zawsze przypominać, że niczego nie należy traktować zbyt lekko i pewnie. Musimy dalej ciężko pracować.
Słowenia jest członkiem NATO od 2004 roku. Jesteśmy sojuszniczymi krajami, co oznacza kraje podzielające te same wartości. Czy współpracujemy w dziedzinie obrony?
Słowenia jest członkiem NATO od 2004 roku. Był to nasz strategiczny cel od momentu uzyskania niepodległości. Dążyliśmy do członkostwa ze względu na nasze podstawowe wartości, bezpieczeństwo strategiczne i żywotne interesy narodowe. Krótko mówiąc, NATO zapewnia podstawowe ramy dla zapewnienia bezpieczeństwa naszego kraju.
W kwestii współpracy z Polską muszę potwierdzić, że nasze struktury już od lat ściśle współpracują i to na bardzo zadowalającym poziomie, m.in. w ramach natowskiej wzmocnionej grupy bojowej Forward Presence na Łotwie, a także w kilku innych misjach zagranicznych, m.in. w ramach UNIFIL w Libanie. Wszystko to zostało potwierdzone również podczas wizyty ministra obrony Słowenii w Polsce na początku tego roku. Istnieje wiele obszarów, w których moglibyśmy zajść z naszą współpracę jeszcze dalej, aby mieć więcej możliwości wymiany dobrych praktyk i doświadczeń. Jednym z nich mogłoby być poszerzenie wiedzy na temat waszego systemu narodowej obrony terytorialnej.
Czy zechciałaby Pani zapoznać naszych czytelników ze stanowiskiem Słowenii w sprawie zwiększonej migracji na wschodniej granicy Unii Europejskiej?
Jeśli chodzi o sytuację za waszą wschodnią granicą, musimy jasno powiedzieć, że właściwym określeniem do opisu tej sytuacji byłaby nielegalna migracja, która w tym przypadku jest wykorzystywana jako narzędzie nacisku przez reżim sąsiedniego kraju w celu osiągnięcia destabilizacji w Polsce i w krajach bałtyckich, a tym samym w Unii Europejskiej. Moglibyśmy to również zdecydowanie określić jako wojnę hybrydową. Ważne jest tutaj wspólne stanowisko całej Unii Europejskiej, w tym Słowenii, solidarność i wsparcie wyrażone i udzielone Polsce, a także niektóre działania, które już zostały podjęte, ale muszą być kontynuowane, aby powstrzymać tę sytuację na zewnętrznych granicach Unii.
W Słowenii mieliśmy własny problem z bezprecedensowymi przepływami migracyjnymi w 2015 roku, które z natury były nieco inne, ale podobnie jak wy teraz czuliśmy się nimi przytłoczeni. Słowenia otrzymała wówczas pomoc od innych krajów, w tym od Polski, więc dzisiaj to na nas spoczywa obowiązek wyciągnięcia pomocnej dłoni.
Nie można przy tym nie zauważać tragedii tych ludzi, którzy w ogromnej większości przypadków po prostu starają się o lepsze życie dla siebie i swoich rodzin w Europie (w takich krajach jak Niemcy, Holandia, Francja, Szwecja). Większość z nich jest brutalnie i nieludzko wykorzystywana przez sąsiedni reżim.
Jakie były Pani wrażenia, gdy przybyła Pani do Polski, w porównaniu z oczekiwaniami?
Po pierwsze, muszę powiedzieć, że jestem bardzo zaszczycona, że mogę być w Polsce jako ambasador Słowenii. Nasze kraje mają ze sobą naprawdę wiele wspólnego: słowiańskie korzenie i podobieństwa w językach, wspólne doświadczenia historyczne, zwyczaje i kulturę, tradycje i wartości, a nawet krajobraz. Może nie macie Alp i Morza Śródziemnego, ale macie mnóstwo innych, pięknych krajobrazów. Niedawno nasza rodzina była w Gdyni przez weekend. Bardzo nam się podobało pomimo temperatur, które w Polsce są czasami nieco trudne dla nas, przyzwyczajonych do łagodnego klimatu. Mieszkając w Polsce, naprawdę czuję się jak w domu.
Uważam, że nasze kraje osiągnęły bardzo wiele w ciągu ostatnich 30 lat. Już samo rozejrzenie się wokół siebie pozwala dostrzec ogromny postęp w Polsce. I nie chodzi tylko o krajobraz miast. Imponujący jest również postęp technologiczny, transport i pozostała infrastruktura. Biorąc pod uwagę wielkość Polski w porównaniu ze Słowenią, czasami nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak szybko kraje mogą się rozwijać. Przynajmniej w Polsce naprawdę czuję ten głód, pragnienie osiągania, robienia czegoś więcej, lepiej, prawdziwą siłę napędową dla biznesu. To jest wielki duch i kapitał, który posiada Polska.
Czy mogłaby Pani wyjaśnić powody przyjazdu do Polski i przyjęcia stanowiska ambasadora w Warszawie?
Moje poprzednie zagraniczne placówki dyplomatyczne znajdowały się poza Europą. Pierwszą z nich była Australia, która jest tak daleko od Europy, jak to tylko możliwe. Jest to dla mnie nadal jeden z najpiękniejszych krajów, w jakich kiedykolwiek byłam i czuję się zaszczycona, że miałam okazję tam służyć. Moim drugim zagranicznym miejscem pracy była Turcja, a stamtąd nierezydencyjnie zajmowaliśmy się również niektórymi krajami Bliskiego Wschodu. Środowisko naturalne i środowisko pracy było tam zupełnie inne niż w Australii, niemniej jednak nadal fantastyczne.
Po tych doświadczeniach i po urodzeniu dziecka, staniu się matką, chciałam pracować gdzieś bliżej domu, gdzieś w Europie. Muszę zresztą przyznać, że Polska, z różnych powodów, ale głównie tych związanych z pracą, zawsze była bardzo wysoko na mojej liście życzeń. Dla mnie zawsze było to bardzo pociągające miejsce. Tak więc ostatecznie była to kombinacja różnych przyczyn. Okazja pojawiła się w postaci oddelegowania do Polski i skorzystałam z niej, a może powinnam raczej przeformułować swoje słowa, mówiąc, że miałam szczęście być wybraną na to stanowisko przez słoweńskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Jaka była reakcja Pani rodziny, gdy dowiedziała się, że musi przyjechać i zamieszkać w Warszawie?
Myślę, że mój mąż był dość szczęśliwy, zresztą jak za każdym razem, będąc u mojego boku na poprzednich placówkach. Jest bardzo otwarty na nowe środowiska. Co do mojej córki, uważam, że była podekscytowana, choć bycie podekscytowaną niekoniecznie przekłada się na bycie szczęśliwą. Po powrocie do domu z Turcji, gdzie mieszkaliśmy do jej piątego roku życia, przyzwyczaiła się do życia w Lublanie i chodzenia do słoweńskiej szkoły. Kiedy przekazaliśmy jej tę wiadomość, przyjęła ją bez zbędnego gadania. Dla małych dzieci bycie z rodzicami jest prawdopodobnie najważniejsze, więc nie było w tym zbytniej niechęci, ale wiele myśli musiało przejść jej przez głowę – i słusznie. Pierwszych kilka miesięcy w Warszawie było trochę trudnych, ale później, kiedy wszyscy przyzwyczailiśmy się do nowego otoczenia, było już znacznie lepiej.
Czy łatwiej jest pracować w służbie dyplomatycznej kobiecie czy mężczyźnie?
Jeśli chodzi o kwestię płci, zawsze istnieją pewne stereotypy, a dyplomacja nie jest tu wyjątkiem. I oczywiście, nawet ja miałam kilka takich momentów, które wolałabym pominąć, a ponieważ nie chcę być nimi obciążona, wolę iść dalej. Szczerze mówiąc, niektóre z nich były również całkiem zabawne, przynajmniej dla mnie. Było to coś, z czego można się pośmiać i mieć dobrą historię do opowiedzenia w późniejszym życiu. Ale prawda jest też taka, że czasami, w pewnych sytuacjach, bycie kobietą nie jest takie złe. Może to mieć wiele zalet, jak i wad. W wielu przypadkach chodzi jednak o osobę, o to, jak to odbierasz, jak się z tym nosisz i co z tym robisz.
A jak walczyć ze stereotypami? Jeśli spojrzeć na dyplomację 20, 30, a nawet więcej lat temu, można by przypuszczać, że ambasador to mężczyzna w pewnym wieku i z pewnością z siwymi włosami. Dziś sytuacja jest zupełnie inna. Nie tylko, jeśli chodzi o wiek i kolor włosów, ale także o płeć. Co do obecności kobiet w dyplomacji wiele zmieniło się na lepsze, choć powiedziałabym też, że jeszcze nie do końca.
Faktem statystycznym jest, że w biznesie jest dziś więcej aktywnych kobiet niż kiedykolwiek wcześniej. Znajduje to również odzwierciedlenie w dyplomacji. W obecnym korpusie dyplomatycznym w Polsce jest chyba około 25% kobiet ambasadorów. Być może nie jest to liczba, którą chcielibyśmy widzieć, ale zdecydowanie trend jest pozytywny. Jeśli chodzi o słoweńską służbę zagraniczną, liczba kobiet ambasadorów znacznie wzrosła w ciągu ostatnich dziesięciu lat i mam nadzieję, że tak będzie działo się nadal.
Jak udaje się Pani łączyć pracę z obowiązkami rodzinnymi?
To jest i zawsze będzie wyzwanie. Właściwa równowaga pomiędzy życiem zawodowym i osobistym jest bardzo ważna. Wszyscy o tym wiemy, ale zbyt często o tym zapominamy. Jeśli chodzi o mnie, muszę przyznać, że nigdy nie byłam tak zajęta pracą jak w tej chwili tutaj, w Polsce. I nie tylko ja, ale cały zespół dyplomatyczny w naszej ambasadzie. Oprócz Polski nasza ambasada obejmuje swoim zasięgiem wszystkie trzy kraje bałtyckie, więc nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek zwłaszcza teraz, w czasie prezydencji Słowenii w Unii Europejskiej. Nasze dyplomatyczne koło kręci się nieustannie. W tych okolicznościach dość często jestem poza domem, co nie jest łatwe dla mojej rodziny. Czasami po prostu praca ma priorytet, ale potem, żeby nie stracić z oczu tego, co jest naprawdę ważne w życiu, ten priorytet musi się przesunąć gdzie indziej, na kogoś innego. W moim przypadku, to są moi najbliżsi.
To piękna sztuka mieć odpowiednią równowagę w życiu. Czy w końcu ją opanujemy, czy nie, to już inna historia. Ale trzeba ciągle próbować.
Kiedy żona pełni publiczne obowiązki, jaka jest rola jej męża?
Cóż, zwłaszcza jeśli chodzi o ambasadorów, małżonkowie również mają do odegrania pewną rolę. Nie jest to swobodna i beztroska twórczość, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Jest wiele działań, w które są oni zaangażowani na różnych poziomach i w różnych dziedzinach. Czasami są to działania charytatywne, z których najbardziej znanym dla ogółu społeczeństwa jest prawdopodobnie Bazar Bożonarodzeniowy. W innych przypadkach są to wydarzenia kulturalne. Na przykład, zaledwie tydzień temu odbyła się wystawa sztuki małżonków ambasadorów, w której uczestniczył również mój mąż. Ale jest też inna strona: muszą oni zająć się domem, dziećmi, prowadzić gospodarstwo domowe. Może nie brzmi to ekscytująco, ale dla codziennego życia rodziny jest to niezwykle ważne i nigdy nie powinno być niedoceniane, wręcz zasługuje na nasz pełen szacunek.
Czy podróżowanie ma wpływ na Pani życie?
Czy przenoszenie domu z jednego miejsca na drugie przysparza rodzinie problemów? Oczywiście, że tak, to nigdy nie jest łatwe, niezależnie od tego, jak często się to robiło wcześniej. Czasami, z upływem lat jest jeszcze trudniej, człowiek staje się tym zmęczony. A szczególnie dla dzieci może to być niezwykle trudne: ciągłe zmiany szkół, utrata przyjaciół, próby znalezienia nowych. Aby to zaakceptować i poradzić sobie, trzeba być pewnym typem człowieka. Ta ciągła zmiana musi być w twoim DNA.
Na początku jest zazwyczaj dość łatwo. Jesteś pełen energii, chętny do odkrywania nowych rzeczy. Później, po trzech, może czterech, a nawet więcej wyjazdach, człowiek staje się nieco zmęczony i bardziej pragmatyczny. Ale, jak już mówiłam, dyplomacja to nie tylko zawód, to także sposób na życie. Jeśli chce się służyć jako dyplomata, trzeba to zaakceptować. W przeciwnym razie to się nie uda. Niektórzy ludzie są być może bardziej urodzeni do tego zawodu niż inni i nie ma w tym nic złego.
Rozumiem, że rodzina towarzyszyła Pani na wszystkich zagranicznych placówkach. W jakim stopniu poświęcała dla Pani życie zawodowe i prywatne?
Czasami towarzyszenie dyplomacie i życie za granicą jako współmałżonek jest większym wyzwaniem niż nawet służba dyplomatyczna. Ty masz swoją pracę i na niej się skupiasz, podczas gdy członkowie rodziny, zwłaszcza małżonkowie, często muszą porzucić swoje życie zawodowe i kariery, aby podążać za tobą, aby być razem jako rodzina. Ten rodzaj zależności nie jest łatwy dla nikogo. W rzeczywistości jest to dość duże poświęcenie, które jedno czyni dla drugiego. Konkretnie, jeśli chodzi o Słowenię, nadal mamy dość dobry system wsparcia dla małżonków dyplomatów, więc moje obawy są przez to mniejsze. Poza tym ważne jest, aby mieli oni własne zainteresowania, być może hobby, angażowali się w działania, które wzbogacają ich życie jako jednostek.
Czy ten pobyt w tak odległych i różnorodnych krajach jak Turcja czy Australia wniósł nowe zwyczaje do Państwa życia rodzinnego?
Zazwyczaj jest to jedzenie, sztuka, obiekty uczuć, coś, do czego przyzwyczaiłeś się w pewnych miejscach, w ciągu codziennego życia. Na przykład bardzo coś lubisz i zabierasz to coś ze sobą w każde nowe miejsce. Małe przedmioty, które przypominają ci o tym miejscu i życiu, które tam prowadziłeś.
Gdziekolwiek jedziemy, zabieramy ze sobą naszą aborygeńską sztukę z Australii. Podobnie jest z Turcją. Chyba najbardziej kultowy w naszym domu jest turecki „mercimek corba”, czyli zupa z soczewicy. Moja córka ją uwielbia! Z mojego doświadczenia wynika, że nigdzie na świecie nie robi się jej tak dobrze, jak tradycyjnie robi się ją w Turcji. To, co również pozostaje w pamięci, to osobliwości, chwile i wrażenia związane z samym krajem i jego mieszkańcami.
Przejdźmy zatem do życia zawodowego. Jakie są Pani cele zawodowe na czas misji dyplomatycznej?
Jestem jedną z tych osób, które nie planują zbyt wiele na przyszłość. Zazwyczaj po prostu idę do przodu, jestem otwarta na różne możliwości. Prędzej czy później zawsze pojawia się coś, co mnie interesuje. A przez te wszystkie lata doświadczeń zdobywa się wystarczającą wiedzę i pewność siebie, która potem pomaga poruszać się w życiu. Tak przynajmniej funkcjonuję i to się sprawdza do tej pory.
Jakie miejsca proponuje Pani odwiedzić czytelnikom magazynu „Gentleman”?
Słowenia jest naturalnym klejnotem w Europie Środkowej. Jest autentyczna, wyjątkowa i bezpieczna. Kto nie słyszał o jeziorze Bled i wyspie z kościołem pośrodku, o jaskini Postojna, nadmorskim miasteczku Piran i stolicy Lublanie, żeby wymienić tylko kilka? Przyroda jest niezwykle różnorodna i piękna, zieleń jest wszędzie. Wystarczy wspomnieć, że prawie 60% powierzchni Słowenii wciąż pokrywają lasy. Istnieje wiele możliwości relaksu, zarówno poprzez korzystanie z naszych ośrodków spa lub gospodarstw agroturystycznych, jak i aktywnego wypoczynku z wieloma szlakami rowerowymi i pieszymi. Słowenia jest wyjątkowo przyjazna dla rodzin, niebywale słoneczna. Nie można też zapomnieć o naszej doskonałej kuchni i słoweńskich winach. Słoweńska gastronomia należy do najlepszych na świecie. 53 tamtejsze restauracje znalazły się w przewodniku Michelin z 2021 roku, z czego jedna z dwiema gwiazdkami (Hiša Franko), a sześć kolejnych z jedną gwiazdką.
Słowenia, biorąc pod uwagę jej wielkość, może być również idealnym miejscem na weekend. Z Lublany, która leży w centrum kraju, w ciągu 1-2 godzin jazdy samochodem można dotrzeć w Alpy, na wybrzeże, wzgórza i do winnic, a także do uzdrowisk na Równinie Panońskiej. Taka różnorodność, której można doświadczyć w tak krótkim czasie, jest rzadkością. Mając to wszystko na wyciągnięcie ręki, nie może dziwić nasz slogan turystyczny funkcjonujący pod marką „I feel Slovenia”. Możecie być pewni, że jeśli nas odwiedzicie, nie będziecie rozczarowani, wręcz przeciwnie, powiedziałabym nawet, że wrócicie po więcej.
Jakie są możliwości współpracy Polski i Słowenii w gospodarce i biznesie?
Jeśli chodzi o współpracę dwustronną między naszymi krajami, pozwolę sobie najpierw wyrazić moje ogromne zadowolenie. Więzi polityczne między Słowenią a Polską są silne na wszystkich poziomach, ale zwłaszcza na najwyższym, są naprawdę przyjazne i bardzo dynamiczne. Ta doskonała współpraca jest również obecna w ramach UE i NATO, jak również w niektórych innych inicjatywach regionalnych, takich jak na przykład Inicjatywa Trzech Mórz (3SI). Nic dziwnego, że nasze stosunki gospodarcze z każdym rokiem stają się coraz silniejsze.
Dla naszych gospodarek korzyści płynące z przynależności do rynku wewnętrznego UE są ogromne. Bardzo podobne środowiska biznesowe, dyscyplina finansowa, jak również bliskość geograficzna, a także kulturowa, w tym językowa, są również czynnikami silnego, naturalnego wzrostu gospodarczego. Również struktura naszych gospodarek jest bardzo podobna, ponieważ kręgosłupem obu są małe i średnie przedsiębiorstwa.
Polska jest w pierwszej dziesiątce partnerów Słowenii w handlu zagranicznym. Nasza ogólna, dwustronna wymiana handlowa za ostatni rok osiągnęła ok. 1,9 mld euro, jest dobrze zbilansowana i w ciągu ostatniej dekady stale i systematycznie rosła. Mam nadzieję, że tak będzie nadal, a patrząc na prowadzone działania, powiedziałabym, że mój optymizm oparty jest na solidnych podstawach.
Gospodarka Słowenii jest w przeważającej mierze zorientowana na eksport, co jest naturalne ze względu na jej wielkość, i w ten sposób bardzo odzwierciedla to, co dzieje się na rynkach europejskich i światowych. Jednak dzięki temu, jest ona również bardzo otwarta i chętna do poszukiwania i wykorzystywania nowych możliwości. A tych jest wokół mnóstwo. Możliwości biznesowe istnieją w sektorze budowlanym, energetycznym i energii odnawialnych, IT i nowych technologii, w przemyśle samochodowym oraz w transporcie i logistyce. Zwłaszcza obszar transportu i logistyki jest z pewnością jednym z najbardziej interesujących sektorów, z dużym potencjałem dalszego rozwoju.
Czy są jakieś problemy w relacjach z sąsiadami?
Sąsiedzi nigdy nie odejdą. Zawsze będą istnieć i zawsze będą częścią życia. Tak więc w pewnym sensie należy w przypadku różnic lub nawet większych problemów doprowadzić do punktu, w którym jest się otwartym na dialog, czasami nawet tylko dla zachowania pokoju. Miejmy nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy wszystko to zaprowadzi nas o wiele dalej, abyśmy mogli rzeczywiście żyć i pracować z sąsiadami tak blisko, jak to tylko możliwe, w przyjazny sposób, z największą korzyścią dla nas wszystkich zwykłych ludzi, naszych obywateli.
fot. Katarzyna Paskuda