WywiadyPraca, pasja, sukces

Praca, pasja, sukces

Każda porażka jest dla mnie jak szczepionka – uodparnia mnie na kolejne.

Maciej Panek

Sukces zobowiązuje – stale podnoszę sobie poprzeczkę.

Marcin Grzymkowski
Marcin Grzymkowski, założyciel i współwłaściciel marki eobuwie.pl

Potrzebuję adrenaliny

Dla niego tydzień to 168 godzin, które trzeba mądrze wykorzystać. Dynamiczny wzrost ma wpisany w DNA, a kiedy chce odpocząć, wybiera aktywność, która podnosi ciśnienie. Kulisy swego życia odsłania Marcin Grzymkowski, założyciel i współwłaściciel marki eobuwie.pl w rozmowie z Katarzyną Paskudą.

Co i jak robi Pan inaczej niż inni w branży, że udało się Panu odnieść taki sukces?

Sprzedaż obuwia to doświadczenie, które towarzyszy mi od najmłodszych lat. Rodzice prowadzili sklep stacjonarny, ja natomiast przeniosłem sprzedaż do Internetu. Naszą firmę najmocniej wyróżnia, fakt, że przez 16 lat jej istnienia rośniemy średnio w tempie ok. 100% rocznie. Równocześnie osiągamy bardzo wysoką rentowność. To fenomen, który równocześnie mocno podnosi poprzeczkę pod kątem prowadzenia firmy. Z perspektywy czasu mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że połączenie doświadczenia, pasji oraz intensywnej pracy jest najlepszym sposobem na osiągnięcie sukcesu. Kiedy przychodzę do firmy, nie liczę czasu. Koncentruję się na projektach i ich potencjale. Jednak przede wszystkim robię to z zamiłowania i sprawia mi to ogromną przyjemność. Budowanie mocnego brandu, wzmacnianie firmy i budowa satysfakcji klientów owocuje sukcesem.

Jak reaguje Pan w obliczu niespodziewanego kryzysu?

Jestem osobą proaktywną – nastawioną na działanie. Sytuacje, w których pojawia się stres, nie paraliżują mnie, ale motywują i pobudzają do działania. Dobrym przykładem jest pierwsza reakcja na ryzyka związane z wybuchem pandemii, która niewątpliwie jest trudnym okresem dla wielu branż. Jak każdy miałem obawy związane z konsekwencjami, jakie może przynieść. Trywializowanie problemu byłoby nierozsądne. Jednak w tym przypadku właśnie poczucie odpowiedzialności sprawiło, że już od początku byliśmy dobrze przygotowani. Mimo że nie wiedzieliśmy, jak rozwinie się sytuacja, wdrożyliśmy zaawansowane procedury bezpieczeństwa uwzględniające m.in. automatyczne pomiary temperatury, bramki do dezynfekcji, sprzęt UV-C, ozonowanie pomieszczeń.
Gdy pojawiają się trudne decyzje – reagujemy. Kryzysy nie zatrzymują nie tylko mnie. W całej kulturze organizacji nauczyliśmy się radzić sobie z trudnymi sytuacjami poprzez rozwiązywanie problemów. Traktujemy je jako ambitne wyzwania.

Jakie były trudne momenty w rozwoju firmy i jak Pan sobie z nimi poradził?

Jak w każdej firmie trudnych sytuacji nie brakowało. Dziś patrzę na wszystko z perspektywy dużej spółki, zatrudniającej 3,5 tys. osób. W kulminacyjnych dniach wyprzedaży np. Black Friday wysyłamy ok. 80 tys. zamówień dziennie. Oczywiście zawsze pojawiają się momenty przełomowe. W przeszłości wysyłaliśmy zamówienia aż z 6 magazynów równocześnie. To wszystko działo się w trudnym okresie, kiedy czekaliśmy na uruchomienie nowego centrum logistycznego. Przy tak szybkim tempie co kilka lat musieliśmy również mierzyć się z wyzwaniami w obszarze zarządzania, logistyki i marketingu. Wymagało to odważnych inwestycji i innowacyjnych rozwiązań. Oczywiście to tylko kilka przykładów. Fakt, że większość operacji odbywa się in-house’owo [we własnym zakresie – przyp. red.] z jednej strony daje nam wyższą wrażliwość na utrzymanie rentowności, a z drugiej – kluczowe z perspektywy klienta procesy są utrzymane na najwyższym poziomie, ponieważ mamy je pod kontrolą. Niekonwencjonalne podejście i dynamiczny wzrost są zapisane w naszym DNA.

Jaką pozycję zajmuje dziś Pana firma?

Zaczynaliśmy w 2006 roku, kiedy praktycznie nie było konkurencji w sprzedaży obuwia online. Już od kilku lat jesteśmy liderem sprzedaży i innowacji w segmencie FashionTech nie tylko w Polsce, ale również na wielu innych rynkach Europy Środkowo-Wschodniej. Obecnie specjalizujemy się nie tylko w sprzedaży obuwia, ale również akcesoriów i mody premium. Co ciekawe, chociażby w Grecji nasz udział w rynku jest dużo wyższy niż w Polsce. Pozycja, którą obecnie zajmujemy, jest rezultatem wdrożenia innowacyjnych rozwiązań w e-commerce, robotyzacji logistyki, nowoczesnej architektury IT oraz wprowadzania udogodnień dla klientów. To intuicyjne aplikacje, foottruck’i, roboty Pepper, personalizowane profilowane wkładki do butów. Miejsce, które dziś zajmujemy, jest również wynikiem zmian w preferencjach zakupowych. Pandemia masowo skłoniła do zakupów online nawet osoby, które dotychczas były sceptycznie nastawione do tego rodzaju transakcji. Nie poprzestajemy jednak na tym, co osiągnęliśmy. Intensywnie rozwijamy koncept Modivo, czyli platformę sprzedaży online odzieży. Nieustannie poszerzamy asortyment, wprowadzając nie tylko rozpoznawalne brandy, ale również niszowe marki i kolejne kategorie produktowe. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego projektu, ale oczywiście idziemy po więcej. Rynek odzieży ma pięciokrotnie większy potencjał i zamierzam to wykorzystać.

Czy trudno znaleźć czas dla najbliższych? Jak sobie Pan z tym radzi?

Eobuwie.pl to moje biznesowe dziecko, które mnie pasjonuje i pochłania. W tygodniu pracuję do późnych godzin wieczornych. Od zawsze trudno było mi utrzymać dystans między życiem zawodowym a prywatnym, ale dzięki żonie staram się taką równowagę zachować i tak poukładać obowiązki, aby przynajmniej weekendy w całości poświęcić najbliższym i ewentualnie wieczorami wygospodarować chwilę dla siebie i swojego hobby. Lubię odwoływać się do teorii 168 godzin, którymi każdego tygodnia dysponujemy i musimy je mądrze rozdysponować pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym. Jest to możliwe tylko dzięki dobremu planowaniu. Wszyscy mamy ograniczony czas, ale równocześnie jest on jedynym zasobem, jakim dysponujemy. Lubię towarzyszące mi przekonanie, że dzięki takiemu podejściu korzystam z niego rozsądnie i żadnej z tych godzin nie zmarnowałem.

Podobno ludzi można podzielić na domatorów i podróżników. Jakich cech ma Pan w sobie więcej?

Bez wątpienia zaliczam się do podróżników. Trudno, będąc domatorem, rozwijać zainteresowania, wpadać na nowe pomysły. Kluczowe jest również, żeby być otwartym na ludzi, nieszablonowe rozwiązania. Lubię podróżować, poznawać inne kultury, czerpać inspiracje. Niestety, wszystkie wyjazdy w ostatnim roku były mocno ograniczone, więc pewnie większość z nas zmieniła swoje dotychczasowe nawyki i przyzwyczajenia. Ja również, ale mam ogromną nadzieję, że dzięki szczepieniom wyhamowanie pandemii jest tylko kwestią czasu i już wkrótce wrócimy do normalności. To bezpieczeństwo jest dla nas niezwykle ważne, dlatego też jako firma mocno angażujemy się w akcję promocji szczepień. Dokładamy też wszelkich starań, aby wesprzeć w tym naszych pracowników.

Jeśli wyjechać, to z kim? A może woli Pan samotne wypady? Proszę nam o tym opowiedzieć.

Wyjazdy są dla mnie zazwyczaj okazją do tego, aby spędzić czas z rodziną i znajomymi. Wyjątkiem są podróże biznesowe. Jednocześnie każdy wyjazd staram się maksymalnie wykorzystać. Jeśli pojawia się chwila na rozwinięcie nowych umiejętności – staram się jej nie przegapić. Oczywiście bywa to trudne, ale zdrowy kompromis jest możliwy.

Jeśli podróżować, to gdzie? Jakie są najciekawsze według Pana miejsca do odwiedzenia?

Kierunek nie jest najważniejszy. Liczy się ciekawość świata oraz chęć poznania tego, czego wcześniej jeszcze nie doświadczyliśmy. Niezwykle inspiruje mnie Azja i chociaż w ostatnim czasie z uwagi na obostrzenia moje wyjazdy nie były egzotycznymi podróżami, wciąż udawało nam się znaleźć ciekawe zakątki, do których mógłbym z przyjemnością wracać. Planując urlop, staram się wybierać rzadziej odwiedzane miejscowości. Dzięki temu mogę poznać miejscową tożsamość. Cenię dostęp do regionów, do których nie dotarła jeszcze kultura masowa. Oczywiście, te najpopularniejsze miasta również odwiedzam, uwzględniając logistykę podróży z rodziną, szczególnie z małymi dziećmi – często warunki są decydujące. Natomiast w miejscach, do których globalizacja nie dotarła – możliwość obcowania z przyrodą jest bezcenna. Szczególnie doceniam lokalną kulturę, miejscową kuchnię. Ludzie, których tam spotykam, są niezwykle uprzejmi i gościnni. Przebywanie wśród nich sprawia mi ogromną radość.

Ma Pan ulubione smaki przywiezione ze świata?

Uwielbiam kuchnię włoską i hiszpańską, W szczególności przepadam za lokalnymi smakami lodów, tiramisu i crème brûlée. Kocham makarony i owoce morza. To moje ulubione przysmaki. Zresztą zamiłowanie do nich jest ściśle związane z ogólną sympatią, jaką darzę kraje basenu Morza Śródziemnego. Doskonale czuję się w tej części Europy. Zarówno kultura, jak i mentalność tych narodów są mi bardzo bliskie.

Jakie sporty Pan wybiera? A może ma Pan zupełnie inne podejście do kwestii rekreacji ruchowej?

Od zawsze byłem bardzo aktywny, przyznaję jednak, że aktualnie obowiązki zawodowe i rodzinne pochłaniają większość mojego czasu. Mimo to zamiłowanie do sportu pozostaje żywe. Bardzo lubię narciarstwo, rower górski. Uwielbiam sporty żaglowe, a ostatnio fascynuje mnie kitesurfing. Niewątpliwie wybór dyscyplin nie jest przypadkowy. Jest związany właśnie z potrzebą odreagowania, przeżycia przygody. Codzienność zarządzania tak gigantyczną organizacją sprawia, że poziom stresu jest wysoki. Sport pomaga mi uwolnić myśli. Przy prowadzeniu globalnej już firmy jest też wspaniałym antidotum. Niektórzy w tym celu praktykują jogę, ja potrzebuję jeszcze więcej adrenaliny.

Jaką nową umiejętność (jako hobby) chętnie by Pan nabył i dlaczego? A może się Pan aktualnie uczy czegoś nowego dla czystej przyjemności?

Wspomniany właśnie kitesurfing to nowy sport, który bardzo mnie zaciekawił. Jest to naturalne rozwinięcie zainteresowania windsurfingiem. Z tą dyscypliną jestem związany od dzieciństwa, dokładnie od dziesiątego roku życia. W związku z tym, wybierając najbliższe destynacje, będę starał się znaleźć miejsca, w którym będę mógł podnieść swoje umiejętności w tym zakresie.

Ulubiony artysta, bohater fikcyjny, piosenkarz, aktor, tancerz lub sportowiec – czy podziwia Pan kogoś za talent, dokonania lub cechy charakteru?

Oczywiście, wiele osób inspiruje mnie na różnych płaszczyznach. Szczególnie cenię tych ludzi, którzy pomimo zrealizowanych sukcesów pozostają sobą, odznaczają się empatią i wykorzystują własne osiągnięcia – pomagając innym. Z przyjemnością zauważam, że dziś coraz więcej artystów, sportowców, ludzi nauki i polityki aktywnie reaguje na to, jak zmienia się nasza planeta i podejmuje działania, aby zahamować negatywne trendy. Warto zastanowić się nad tym, gdzie zmierzamy, poświęcić chwilę i porozmawiać o tym, co możemy zmienić w swoim życiu. Społeczna odpowiedzialność za środowisko stała się niestety ogromnym sloganem, którego wiele osób i organizacji nadużywa. Tym bardziej warto potraktować tę kwestię z najwyższym zaangażowaniem. Według mnie ogromny sukces finansowy jest też zobowiązaniem. Osobiście mogę już zapowiedzieć, że niektóre z nowych projektów ukierunkowane właśnie na ten obszar już niedługo ujrzą światło dzienne.

Maciej Panek, założyciel sieci wypożyczalni samochodów Panek S.A.

Szukam wyzwań, by rozwijać skrzydła

Kiedy nastała pandemia, rozwinął firmę. Decyzje podejmuje błyskawicznie i to stanowi jego przewagę nad innymi. Bywa domatorem, ale zdarza mu się wyruszyć w wielomiesięczną podróż. Uprawia sporty i komponuje muzykę. Z Maciejem Pankiem, założycielem sieci wypożyczalni samochodów Panek S.A., rozmawiała Katarzyna Paskuda.

Co i jak robi Pan inaczej niż inni w branży, że odniósł Pan taki sukces?

Moim zdaniem mam dużą przewagę, którą sam zauważam, kiedy rozmawiam z innymi prezesami. Jestem właścicielem firmy, który jest jednocześnie mocno zaangażowany w sprawy operacyjne. Staram się brać udział w większości ważnych oraz strategicznych spotkań poszczególnych działów. Uczestniczę w dyskusjach i wysłuchuję zdania wszystkich uczestników spotkania. Każda opinia, nawet negująca mój styl myślenia, jest dla mnie ważna. Lubię mieć szerokie horyzonty w każdym temacie i wtedy podejmować decyzje. Uznaję wówczas, że obrany kierunek jest najlepszy. To powoduje, że decyzje zapadają bardzo szybko i to właśnie uznaję za naszą przewagę nad konkurencją. Poza tym ja się tym pasjonuję i jest to dla mnie mobilizujące, natomiast inni pracują dla pieniędzy.

Jak reaguje Pan w obliczu niespodziewanego kryzysu?

Mam dziwną przypadłość. Przeważnie denerwuję się przy błahych sprawach, natomiast przy dużych i nacechowanych emocjami jestem… spokojny. Można by powiedzieć, że wtedy dopiero rozwijam skrzydła i jestem sobą! Gdy nie mam dużych wyzwań, szukam sobie ich po prostu sam. To jest mój wyznacznik rozwoju.


Jakie były trudne momenty w rozwoju firmy i jak Pan sobie z nimi poradził?

Takich trudnych momentów w moim doświadczeniu biznesowym i porażek jest bardzo dużo. Często mówię, że każda porażka jest dla mnie jak szczepionka – uodparnia mnie na kolejne. Natomiast nie ukrywam, że ostatni rok i wybuch pandemii był dla mnie i dla całej firmy bardzo trudny… W pierwszej fazie pandemii straciliśmy gwałtownie 70% przychodu. Nie ubierając tego w dyplomatyczne słowa, nasza firma mogła upaść. Zdecydowałem o przejściu na tryb zarządzania wojskowego, z którym mam trochę wspólnego. Spędziłem kilka lat w szkole wojskowej, z której ostatecznie zrezygnowałem. Natomiast właśnie twardy i zdecydowany styl jest tym, co wyniosłem z tego okresu. Ostatecznie stwierdziłem, że to nie dla mnie. Podczas pandemii postanowiłem podejść do problemu zdecydowanie i chyba kontrowersyjnie. Poza obowiązkowym cięciem kosztów uznałem, że to najlepsza chwila na dużą ekspansję. Nasza usługa zrobiła się nagle dostępna w 150 miastach. Tym samym z kilkunastu miast jedną decyzją, która pociągnęła za sobą kilka działań technicznych, znaleźliśmy się w zdecydowanej większości dużych miast. Ta decyzja nas uratowała. Ludzie zaczęli jeździć między miastami, a dodatkowo wprowadziliśmy wynajmy nie tylko minutowe, ale dobowe. Te decyzje spowodowały, że firma kolejny raz została uratowana.

Jaką pozycję zajmuje dziś Pana firma?

Jeśli chodzi o carsharing, jesteśmy liderem w Polsce w zasadzie pod każdym względem. Posiadamy największą liczbę samochodów, co stanowi ponad połowę całego rynku carsharingu w Polsce. Ponadto nasza usługa jest dostępna w największej liczbie miast. Posiadamy najwięcej klientów oraz największą pod kątem wyboru flotę samochodów. Natomiast w przypadku klasycznego wynajmu samochodów jesteśmy w czołówce firm. Naszą kolejną przewagą jest to, że można nas znaleźć na każdym lotnisku w Polsce.

Czy trudno znaleźć czas dla najbliższych? Jak sobie Pan z tym radzi?

Wcześniej wydawało mi się, że trudno, ale później dotarło do mnie, że to po prostu kwestia priorytetów. Z jednej strony chyba wszyscy zgodzimy się, że dobrze jest poświęcić czas tylko dla bliskich. Potrzebujemy tego, szczególnie w dzisiejszych czasach, pełnych negatywnych emocji. Z drugiej strony potrzebujemy też zajmować się sobą i czuć, że bliscy są niedaleko nas, w tym samym domu, tylko robią co innego. Wtedy czujemy się bardziej bezpiecznie i również jest to dla nas wsparcie.

Podobno ludzi można podzielić na domatorów i podróżników. Jakich cech ma Pan w sobie więcej?

Różnie z tym bywa, a szczególnie, w moim przypadku wygląda to niekonwencjonalnie. Nieraz widzę lecący samolot i wtedy następuje impuls – kilka dni później już jestem w samolocie i lecę w określone miejsce. Nie ma mnie wtedy przez kilka tygodni, a może nawet miesięcy. Taki stan trwa do momentu, aż się nasycę innym miejscem lub po prostu wypocznę. Potem przychodzi czas na dom, kiedy nie chce mi się nigdzie wyjeżdżać. Wolę siedzieć wtedy w domu i delektować się bezpieczną przystanią. A czasem jest tak, że po jakimś czasie myślę sobie, że chociaż statki są najbezpieczniejsze w portach, to przecież nie zostały do tego stworzone, aby w nich stać i właśnie takim podejściem kieruję się najczęściej.

Jeśli podróżować, to gdzie? Jakie są najciekawsze według Pana miejsca do odwiedzenia?

Podróżowaliśmy po Japonii pociągami Shinkansen. Można wykupić kartę na tydzień, dwa lub dłużej i podróżować wszystkimi. Zdecydowaliśmy się zwiedzić Japonię od południa do północy, co było niesamowite. Proszę sobie wyobrazić prędkość pociągu w granicach 200 km/h i jednocześnie kawa w ręku, która się nie wylewa! Niesamowite uczucie oraz jednocześnie dowód na niezwykłą technologię użytą przy produkcji tych pociągów. Z Osaki do Tokio podróżowałem nocą w wagonie sypialnym, gdzie kobiety i mężczyźni śpią w oddzielnych kajutach. Obudziłem się wcześnie rano i patrzyłem długo przez szybę, przez którą widziałem piękną olbrzymią górę z białym wierzchołkiem. Później dotarło do mnie, że to Fuji. Kiedy byłem dzieckiem, bardzo chciałem zobaczyć tę górę, dlatego jej widok bardzo mnie cieszył i napawał optymizmem. W młodości nie pomyślałbym, że będę obok niej przejeżdżał. Nie zapomnę też wielu pięknych chwil, gdy podróżowałem z namiotem po zachodnim wybrzeżu Australii oraz kamperem po jej wschodnim wybrzeżu. W Nowej Zelandii wypożyczyłem samochód i codziennie nocowaliśmy w innym hoteliku. Generalnie objechałem dookoła ten kraj, podobnie jak Tasmanię. To są całkiem inne kraje, a ich różnorodność zachwyca. To był dla mnie również impuls, aby kolejne kraje zwiedzać według tego modelu.

Jeśli wyjechać, to z kim? A może woli Pan samotne wypady? Proszę nam o tym opowiedzieć.

Tylko raz zdecydowałem się jechać bez bliskiej osoby, tylko z kolegą, w wieku 18 lat. Ostatecznie zakończyła się nasza wspólna wycieczka tym, że on po drodze poznał dziewczynę i z nią został, a ja pojechałem dalej w samotną podróż… Nie czułem się wtedy z tym dobrze i od tamtej pory jeździłem z partnerkami, synem lub całą rodziną. Nie lubię jeździć w dużych grupach. Wolę jeździć z najbardziej zaufaną osobą. Wtedy mogę dzielić się moimi wrażeniami z wycieczki tylko z nią.

Ma Pan ulubione smaki przywiezione ze świata?

Jadłem bardzo dużo różnych i dziwnych rzeczy, ale najbardziej pamiętam fish and chips z Rockingham Beach w miasteczku o tej samej nazwie. Ryba była bardzo soczysta i świeża, podawana na zwykłym papierze, bez większej staranności, co później chyba dodawało uroku. Ta potrawa zapadła mi w pamięć i uznaję to za jeden z najwspanialszych smaków.

Ostatnio dużo się mówi o spędzaniu wolnego czasu, o potrzebie wygospodarowania chwili dla siebie każdego dnia. Jak lubi Pan spędzać wolny czas?

Każdy z nas potrzebuje spędzić wolny czas najlepiej w taki sposób, jaki jest dla niego najprzyjemniejszy. Natomiast nie wszyscy jesteśmy w stanie go sobie dać, nie dlatego, że nie możemy, ale dlatego, że sami rozpraszamy się innymi rzeczami. Największymi rozpraszaczami jest Internet i telewizja. Ciągniemy do mediów społecznościowych, aby zobaczyć, co słychać u innych ludzi, ale za mało interesujemy się sobą, aby dotrzeć do naszego wnętrza. Boimy się nawet tego, bo może się okazać, że nie potrafimy sobie odpowiedzieć na pytania egzystencjalne. Czyli po co tu jesteśmy? Kim jesteśmy? Jaki jest sens naszego życia? Ja u siebie, ale też u innych, zauważyłem, jak dużo jest w naszym życiu rozpraszaczy. To sprawia, że nie możemy cieszyć się związkami ani nawet byciem z samym sobą. Wszędzie potrzebujemy telefonu, nawet w toalecie czy przy jedzeniu. Walczę z tym, staram się chodzić na spacer bez żadnych słuchawek i telefonu oraz bardzo często medytuję.

Jakie sporty Pan wybiera? A może ma Pan zupełnie inne podejście do kwestii rekreacji ruchowej?

Kiedyś dużo biegałem, nawet w maratonach, ale pewnego razu pobiegłem w długim biegu po betonie bezpośrednio po wyjściu z samochodu, mając za sobą dwie godziny podróży. Zignorowałem całkowicie jakąkolwiek rozgrzewkę. Efekt był taki, że naderwałem sobie wtedy ścięgna Achillesa i przekonałem się, że sformułowanie „sport to zdrowie” nie zawsze jest zgodne z rzeczywistością… Potwierdził to lekarz, który powiedział mi, że bieganie wyczynowe raczej szkodzi zdrowiu, a nie pomaga. Aktualnie leczę swoje achillesy wiele lat i już nie biegam. Raczej chodzę i uprawiam ćwiczenia siłowe, szczególnie na drążku.

Ulubiony artysta, bohater fikcyjny, piosenkarz, aktor, tancerz lub sportowiec – czy podziwia Pan kogoś za talent, dokonania lub cechy charakteru?

Kiedyś inspirował mnie Jim Morrison z The Doors. Pamiętam do dziś niektóre teksty jego piosenek. Podziwiam też Vangelisa za twórczość i za to, że całe życie poświęcił muzyce. Słuchałem każdej nowej płyty Yello. Wsłuchiwałem się w zasadzie w każdy rodzaj muzyki. Od metalu przez jazz i muzykę klasyczną. W zasadzie to wychowałem się na muzyce, więc później nie pozostało mi nic innego, jak ją komponować. Jestem po wydaniu pierwszej płyty, którą nazwałem „Błękitne myśli”. Można ją znaleźć w sieci oraz na większości serwisów z muzyką. Mimo że jestem mocno związany ze sportem i w zasadzie przez całe życie biegałem lub coś ćwiczyłem, to nie lubię oglądać sportu, szczególnie różnego rodzaju gier zespołowych. Wolę uczestniczyć w nich sam lub w zespole – taki paradoks. Bardzo lubię oglądać filmy w kinie, ponieważ atmosfera ciemności i skupienia się tylko na filmie mnie pociąga. Znowu otwarto kina, więc będę mógł się delektować. Nie chodzę tylko na filmy, aby je oglądać, ale cieszę się też muzyką, co miało na mnie swój wymierny wpływ, ponieważ w swoich kompozycjach chcę zbliżać się do muzyki, którą komponuje się do filmów.

Jaką nową umiejętność (jako hobby) by Pan chętnie nabył i dlaczego? A może się Pan aktualnie uczy czegoś nowego dla czystej przyjemności?

Przede wszystkim chciałbym nauczyć się szybkiego czytania. Nawet rozpocząłem naukę tej zdolności, ale niestety poległem na tym. Tak samo jak na doskonaleniu języka angielskiego. Są sprawy, w których nie jestem wytrwały… To są moje ciemne strony, nad którymi staram się cały czas pracować i je niwelować. Z ostatnich rzeczy, których chcę dobrze się nauczyć, to muscle up na drążku, czyli podciągnięcia się ponad drążek do pasa.


fot.: Katarzyna Paskuda, Mua. Magdalena Chmielewska, Stylizacje: Balamonte/ Marcin Roczniak oraz Modivo. Miejsce: Studio Chmury/ Hoża


fot.: Katarzyna Paskuda, Mua. Magdalena Chmielewska, Stylizacje: Balamonte/ Marcin Roczniak oraz Modivo. Miejsce: Studio Chmury/ Hoża