Zdrowie i urodaLibido bez toksyn rośnie, ale to nie wszystko

Libido bez toksyn rośnie, ale to nie wszystko

Witarianizm to styl życia, który znany jest już od tysięcy lat. Polega na życiu w zgodzie i harmonii z naturą. Witarianie spożywają głównie surowe owoce i warzywa oraz pestki, nasiona i oleje tłoczone na zimno. Nie jedzą zwierząt oraz szanują ich świat. O tym, jaki wpływ na testosteron ma taki styl życia, rozmawiamy z Mariuszem Budrowskim, twórcą bloga Odmładzanie na Surowo, obserwowanego przez blisko pół miliona osób.

Kilka lat temu podjąłeś decyzję, by zostać witarianinem. Jak się czujesz?

Jestem teraz w tzw. wieku średnim, ale czuję się najlepiej w swoim życiu, a mój męski organizm codziennie daje mi znać, że ma wszystko, czego potrzebuje do szczęścia. Energia i chęć do życia jest bez wątpienia dużo wyższa niż wtedy, gdy żyłem w tradycyjny sposób. Zniknęły niepokojące objawy, które były niczym innym, jak wołaniem o pomoc z samego środka mnie, bym natychmiast przestał się zatruwać i zdecydował na odrzucenie trucizn, które wprowadzałem do swojego organizmu.

Czyli Twoim zdaniem tradycyjny styl życia zaburza męskie libido?

Zdecydowanie tak. Tzw. tradycyjny styl życia wiąże się z takim czynnikami jak: stres, używki, brak ruchu i niewłaściwy sposób odżywiania. To wszystko wpływa na nasze samopoczucie, powoduje choroby i w końcu nas zabija. Jeśli korzystamy bez umiaru z tzw. uciech tego świata, czyli pijemy alkohol lub palimy papierosy, na pewno nie wpływa to korzystnie na nasz testosteron. Hormon ten opada wraz ze wzrostem liczny estrogenów, które dostarczamy do organizmu właśnie ze szkodliwymi substancjami.

Czyli wystarczy odrzucić używki i będzie lepiej!

Na pewno nasze libido bez toksyn się poprawi, ale to niestety nie wszystko. Mnóstwo estrogenów zawierają produkty zwierzęce, które zjadamy codziennie w porze tzw. tradycyjnych posiłków – co najmniej trzy razy dziennie. Wszelkie potrawy, które pochodzą ze zwierząt hodowlanych, mają niekorzystny wpływ na nasze zdrowie. Jeśli nie zmieniamy diety przez długi czas – dopadają nas takie problemy jak otyłość, brak energii, a w końcu tzw. choroby cywilizacyjne.

Zmiany są też związane ze starzeniem organizmu.

Zgadza się, po 40. roku życia testosteron u mężczyzn obniża się, a z kolei u kobiet podwyższa. W związku z tym dostrzegamy zmiany w zachowaniu – niektóre panie stają się bardziej władcze, a mężczyźni np. obserwują u siebie powiększone piersi i inne „efekty uboczne”. Dieta mięsna tylko to umacnia, dodając estrogenów, które dostają się do naszych organizmów wraz z mięsem zwierząt hodowlanych, karmionych sztucznie np. antybiotykami. W ten sposób sami siebie zatruwamy.


Co możemy więc zrobić, by uniknąć problemów?

Najlepiej przejść na witarianizm! Warto zrozumieć, że jedynie żywy pokarm = żywe ciało i tylko od nas zależy, czym siebie karmimy. W moim przypadku wystarczyło około 7-10 lat aby doprowadzić moje ciało do homeostazy i jedyne, co mi pozostało, to zaczekać na odbudowę włosów na głowie, które straciłem właśnie przez wysokobiałkową dietę mięsną.

No dobrze, ale dla wielu ludzi odstawienie mięsa wydaje się zbyt dużym wyzwaniem, nie mówiąc już o rezygnacji z gotowania!

Zdaję sobie sprawę, że podjęcie decyzji o zmianie nie jest proste – szczególnie, że naszemu otoczeniu raczej nie zależy na naszym zdrowiu. Jesteśmy karmieni pseudowiedzą o zdrowym mleku czy konieczności spożywania produktów, które dostarczą nam takich niezbędnych do życia składników jak wapń, białko, czy żelazo. Wmawia nam się, że te pierwiastki są tylko w nabiale czy mięsie – na szczęście coraz więcej ludzi po prostu przestaje w to wierzyć. Prędzej czy później nasz świat się zmieni i ludzie zrozumieją, że to, co uznawali za zdrowe – w rzeczywistości ich zatruwało. Myślę, że ludzkość nie ma innego wyjścia, jak pójść w kierunku natury – tylko wtedy przestaniemy chorować i przedwcześnie umierać.

Czyli witarianizm odznacza dłuższą młodość?

Dokładnie tak! Na podstawie zgromadzonej przez nas bardzo obszernej wiedzy w tej dziedzinie, każda żyjąca istota na świecie żyje w zdrowiu i osiąga swój wiek dojrzałości, jeśli spożywa nieprzegrzane ogniem pokarmy dla swojego gatunku. Jedynie człowiek postanowił grzać swoje jedzenie i w 85-90 proc. nie dożywa biblijnych 140 lat w zdrowym i energicznym ciele.

Wracając do witalności – czy możesz zdradzić sposoby, jak podnieść testosteron?

Przede wszystkim musimy zadbać o zmniejszenie liczby zbędnych estrogenów. To już wiemy, jak zrobić – odrzucamy używki i przechodzimy na dietę roślinną. Jeśli nie jesteśmy w stanie całkowicie zrezygnować z dawnego stylu życia – starajmy się ograniczyć wprowadzanie trucizn – to na pewno warto zrobić. Jeśli już musimy zjeść mięso – pilnujmy, by odwrócić proporcje na naszych talerzach. Niech 70-80 proc. dania stanowią od tej pory warzywa, do tego dokładamy kawałek mięsa (jeśli musimy) i rezygnujemy z zapychaczy typu ziemniaki czy makarony. Warto też od czasu do czasu robić sobie czasowe głodówki – tzn. jak najpóźniej zjeść śniadanie i jak najwcześniej obiadokolację – tak, by maksymalnie wydłużyć czas bez jedzenia. Nasz organizm odpocznie, będziemy mieć więcej energii i lepsze libido – to gwarantuję. Kolejna sprawa to obniżenie poziomu stresu – o to musimy zadbać równolegle do poprawiania sposobu odżywiania – znajdźmy chwilę w ciągu dnia na spacer, zadbajmy o umysł i jego wyciszenie. Ruch jest ważny – poprawia krążenie i poprawia chęć na seks.

Co warto jeść, by poprawić libido?

Polecam wszelkie warzywa kapustne oraz seler naciowy w postaci wyciskanego soku, który wspaniale oczyszcza nasz organizm. Polecam też pietruszkę, którą warto dodawać do potraw i wreszcie olej z oliwek na zimno, a także grzyby, których codzienne zjadanie (ok. 10 g) zmniejsza ryzyko wystąpienia np. raka piersi!

Wielu mężczyzn jednak powie, że są drapieżnikami i właśnie to podwyższa ich energię i testosteron.

To tylko wyobrażenie wynikające ze stereotypów i nawyków, które wpaja nam się od dziecka. Taki mamy współczesny świat. Zauważmy jednak, że wielkie zwierzęta, np. słonie, byki, czy wielbłądy są całkowicie roślinożerne. Czy to nie zaskakujące? Jak to możliwe, że te zwierzęta osiągaja taką masę? Skąd czerpią białko? Jak ja to robię, że wciąż żyję, a do tego mam się świetnie, pomimo że nie jem zwierząt i nie gotuję? Oto najwspanialsze pytania, z jakimi się wciąż spotykamy w naszym zagmatwanym świecie. Odpowiedzią na to są aminokwasy. Białko to jest zbiór aminokwasów, który w pełnym spektrum występuje w roślinach. Stąd byk, koń, słoń, żyrafa, itp., jedząc same rośliny, mogą zbudować całe swoje białko i wyrosnąć do największych spotykanych na świecie rozmiarów. Wszystkie zwierzęta czy to morskie, czy lądowe, które są największe lub najsilniejsze, są roślinożerne. Drapieżniki, owszem, niektóre są szybkie na setkę, ale opadają z sił po paru minutach, jeśli nie uda im się upolować ofiary, gdyż wartość energetyczna surowego nawet, ale zwierzęcego pokarmu, jest zbyt niska, aby móc żyć tak, jak roślinożercy. Drapieżniki zostały tak zbudowane, aby utrzymywać naturalną selekcję w naturze, wyposażone jednak w odpowiednie kły, pazury, budowę stawów, wzrok, słuch czy najważniejsze odpowiednie kwasy do trawienia innego zwierzęcia. Człowiek nie ma takiej budowy, widzi kolory po to, aby mógł rozpoznawać, czy jego naturalny pokarm jest już dojrzały do jedzenia i to w dzień, nie w nocy. A zatem stwórca pomyślał za nas już wcześniej, dał nam dostęp do aminokwasów, abyśmy mogli zbudować chwytliwe ręce do jego zbierania i na tyle delikatne, abyśmy nie rozgniatali go za każdym razem, jak po niego sięgniemy. Nie istnieje żadna choroba wynikająca z niedoboru białka, a istnieje co najmniej 10 największych zabójców cywilizacyjnych w postaci chorób, które mają bezpośrednie połączenie z jedzeniem zabitego innego istnienia.

A co do energii… Czy na pewno tak świetnie się czujemy po sutym, mięsnym posiłku? A może raczej chce nam się spać?

Ja jestem głęboko przekonany, że tylko naturalny, surowy pokarm jest wystarczająco energetyczny (gdyż nie jest zabity), i wystarczająco odżywczy. Z mniejszej ilości pożywienia jesteśmy w stanie uzyskać dużo lepszy balans energetyczny. Nasze ciało nie ma możliwości ożywiania pokarmu a energia zniszczona ogniem nie jest już do wykorzystania, stąd spadki energii po posiłku u osób odżywiających się nowocześnie i hektolitry wypijanej kawy, aby nie zasypiać na stojąco. Tymczasem witarianizm nie wymaga żadnego bilansowania, natura ma wszystko, czego potrzebujemy. Jak tylko się o tym przekonamy, już nigdy z tego nie zrezygnujemy.

Czyli Twoim zdaniem każdy może być witarianinem?

Absolutnie każdy, niezależnie od płci i wieku. Pokolenie naszych dziadków, którym nie wciskano jeszcze popcornu, hamburgerów czy coli, dożywa nawet 80-90 lat. Tymczasem młodsze pokolenia dziesiątkują dzisiaj tzw. choroby cywilizacyjne. Jak sama nazwa mówi, są one związane z rozwojem cywilizacji i nie oznacza, że zostały nam przekazane genetycznie. My dzisiaj po prostu umieramy od jedzenia i leczenia na to jedzenie. Czyli jedzenie ma znaczenie niezależnie od wieku, płci czy statusu społecznego, i to udało nam się odkryć i zastosować dla siebie, swojej rodziny i zainspirować już do tego dziesiątki tysięcy Polaków. Oni zdrowieją z dnia na dzień, czyli coś w tym jest, chociaż odkrycie tego jest nie lada wyzwaniem.

Mariusz Budrowski: współautor projektu „Odmładzanie na Surowo” – bloga obserwowanego przez ponad 273 tys. osób na Facebooku, mającego 413 tys. subskrypcji na YT oraz 39 tys. na Instagramie. Jest autorem książki dla dzieci „Wierszykowo na Surowo”, bestsellera: „Surowe Zdrowie” oraz książki kulinarnej: „Na Surowo Przepisy”. Poza tym Mariusz Budrowski to pomysłodawca programów na odchudzanie oraz festiwalu Witariada i konferencji Surowe Życie.