FelietonOczami architekta: Nadwiślański świt

Oczami architekta: Nadwiślański świt

Maciej Myszkowski
Maciej Myszkowski
architekt, Pyłka Myszkowski Architekci Sp.z o.o.

Rzadko można zobaczyć Warszawę, gdy płynie się świtem po Wiśle, podczas rozwiewających się porannych mgieł. Przy odgłosach budzącego się miasta pierwsze promienie słońca rozświetlają na pomarańczowo elewacje budynków. Z tej perspektywy miasto wygląda mistycznie. Płynąc łodzią, mijamy mosty i te stare, odbudowane po wojnie, i te nowe, powstałe w ciągu ostatnich trzech dekad, które niczym szwy łączą i komunikują coraz lepiej tkankę miasta.

Przed oczami przesuwają się: nowy budynek Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego, Muzeum Nauki Kopernik, Elektrownia Powiśle, pawilon Muzeum Sztuki Nowoczesnej, z prawej, dzikiej strony rzeki wśród drzew dominuje sylweta Stadionu Narodowego, za nią w tle ciekawa zabudowa Portu Praskiego. Nad głową przesuwa się powoli, będąca jeszcze w budowie, kładka dla pieszych.
Miasto wreszcie zwróciło się ku rzece.

Kolosalna zmiana nastąpiła podczas naszego życia, w ciągu ostatnich trzech dekad. Jako urodzony w szpitalu na Karowej warszawiak mieszkałem w wielkich blokach w osiedlu Za Żelazną Bramą przy ulicy Grzybowskiej. Podczas gry w piłkę na trawnikach między blokami potykaliśmy się czasem o wystające z ziemi stare cegły – ślad po stojących tu kiedyś, zniszczonych podczas wojny kamienicach.

Pamiętam, jak miałem jakieś osiem lat, a mój tata, architekt, członek SARP-u, wziął nas z bratem na wystawę do pałacyku SARP-u przy ulicy Foksal na pokonkursowa wystawę Przebudowa Osiedla Za Żelazną Bramą. Już na początku lat 80. zdawano sobie sprawę, że zbudowane w centrum miasta w modernistycznym duchu bloki nie tworzą odpowiedniej tkanki miejskiej. Stąd pomysł na konkurs architektoniczny, mający wyłonić koncepcje uzupełnienia istniejącej, blokowej zabudowy. Celem konkursu było uzyskanie przestrzeni miejskiej – z placami, pierzejami ulic, przestrzeniami urbanistycznymi. Trzymając za rękę tatę patrzyłem na różne wizje i koncepcje, które wtedy w oczach dziecka wydawały się niedającą się nigdy spełnić mrzonką.

Minęło kilka lat, stan wojenny, potem ‘89 rok, a trawniki między blokami, na których graliśmy w piłę czy tenisa, zaczęły się kurczyć. Powstawały tam krok po kroku nowe budynki: mieszkalne, hotelowe czy biurowce. Ulica Grzybowska tak jak i całe miasto zaczęła zmieniać oblicze.

Dreszcz emocji budziły w moim sercu nowo powstające wieżowce. Pałac Kultury dominował, ale pojawiły się pierwsze wysokie budynki: Marriott, Elektrim, Intraco czy ściana wschodnia. Potem sylweta miasta zyskała trzeci wymiar – wysokość. Budynki wysokościowe zaczęły powstawać w centrum, przy Emilii Plater czy rondzie ONZ, na Woli. Dla mnie, wtedy już studenta wydziału architektury Politechniki Warszawskiej, to były emocje. Na naszych oczach następował szalony postęp w budownictwie, technologii budowania, w elewacjach. Tkanka miejska zaczęła się wypełniać, a nieliczne jeszcze wolne place zabudowywać. Zarówno w nowych, jak i remontowanych budynkach na parterach coraz częściej pojawiały się banki, kawiarnie i sklepy. A w nich ludzie, bo miasto zaczęło być coraz bardziej dla nich.

Od czasów mojego dzieciństwa „wiecznie” budowano metro. Wreszcie została ukończona pierwsza linia i rozpoczęła się budowa drugiej. Zaczęły się pojawiać pierwsze ścieżki rowerowe, potem powstała koncepcja buspasów.

Wracając samochodem do Warszawy w letnie upalne popołudnie, stojąc w korku na moście Grota Roweckiego, podziwiam odbijające się na budynkach światło. Sylweta Warszawy wygląda fascynująco. Teraz dominują w niej już nowe budynki – Varso Tower, Spire czy Rondo 1. Pałac Kultury jest jakiś mniejszy… niknie.

Zachodzące słońce rozświetla tłumy ludzi na nadwiślańskich bulwarach, rodziny z dziećmi bawią się przy Parku Fontann. Przypominam sobie, że jeszcze nie odwiedziłem nowego Muzeum Wojska Polskiego, do którego brama rozcięła ceglany mur cytadeli warszawskiej. Koniecznie muszę to zrobić.

Godne odwiedzenia:

  • Nowa siedziba Muzeum Wojska Polskiego w Cytadeli Warszawskiej
  • Elektrownia Powiśle
  • Centrum Nauki Kopernik – na rodzinną wizytę